Raging Project, The - Future Days

Olga Walkiewicz

Jeszcze do niedawna nazwa The Raging Project nic mi nie mówiła, gdy jednak zapoznałam się z listą artystów biorących udział w nagraniu „Future Days”, nie miałam wątpliwości, że warto dokładnie poznać ten album.

Korzeni The Raging Project należy szukać w Project Rage, który narodził się w 2007 roku w Basancon we Francji. Stworzyło go dwóch artystów zajmujących się muzyką z pogranicza rocka i elektronicznego metalu: Ivan Jacquin i Lionel Fevre. Dołączyła do nich wokalistka Jeannick Valleur. W 2009 roku zrealizowali EP-kę „The Raging Project” zawierającą pięć utworów. Spotkała się ona z bardzo ciepłym przyjęciem zarówno fanów, jak i recenzentów. Na pierwszy pełnometrażowy album formacji trzeba było jednak czekać aż do lutego 2024 roku. Jacquin skomponował cały materiał, napisał teksty i wyprodukował. Ivan jest niezmiernie pracowitym muzykiem. W ciągu kilkunastu ostatnich lat dzielił swój czas pomiędzy wiele projektów i współpracował z ogromną ilością artystów, wystarczy wymienić Lifeseeker, Psychanoia, Foreign Rock Opera (w 2020 ukazał się drugi album zespołu „The Symphony Of The Wandering Jew Part II”), Project One, Aegirson, Ogham czy Taennchel. Ta wszechstronna i wielopoziomowa działalność spowodowała niemały poślizg w realizacji pomysłów i regularnym ukazywaniu się wydawnictw fonograficznych. Ponadto ostatnie lata to okres pandemicznych ograniczeń, który nie pozwalał rozwinąć skrzydeł na polu koncertowym. Za miks i mastering nowego albumu odpowiada Markus Teske - niemiecki gitarzysta, klawiszowiec, inżynier dźwięku i producent związany z All My Shadows i Red Circuit. Szata graficzna jest owocem wytężonej pracy Jeannick Valleur.

Premiera „Future Days” miała miejsce 1 lutego 2024 roku. Program płyty wypełnia dwanaście kompozycji o zróżnicowanej stylistyce, nastroju i przesłaniu. Czego tu nie mamy… Jest żywiołowy heavy metal, rock progresywny, elementy electro i jazz rocka. The Raging Project zabiera słuchaczy w muzyczną podróż. Jest ona okazją do refleksji nad tym, co robi człowiek z planetą na której żyje. Jest tyle pytań, których boimy się zadać. Lękamy się i wolimy udawać, że nas nie dotyczą. Lecz czas płynie nieubłaganie i otwiera nowe rozdziały historii - bolesne jak przeznaczenie...

Do udziału w nagraniach zaproszono mnóstwo znakomitych gości. To gwarantuje wielobarwność produkcji, kontrast pomiędzy utworami i słodki element zaskoczenia.

Album otwiera „Warning”. Ostry głos Jacquina, wygłaszający coś na kształt orędzia lub eko-manifestu, powoduje dreszcz niepokoju. Ten krótki, dwuipółminutowy utwór poraża bezwzględną siłą. Jest ostrzeżeniem i przestrogą. „Wołaniem z głębokości...”. Klawiszowe tło ma w sobie złowróżbny spokój „October Rust” Type O’Negative. Na gitarze zagrał tu Fabrice Lacourt. To niezwykle mocny początek albumu. Mocny i efektowny.

„This is the cry of the nature. We walk...thinking about what must be done. God is gone with all the tears of all mankind. He finally left us, ourselves against ourselves. He abandoned the Earth to its disastrous fate...”.

Utwór „Rage” jest mentalną kontynuacją „Warning”. Wyraża bunt i wściekłość przeciwko niszczeniu naszego globu, ociepleniu klimatu i znikaniu z powierzchni Ziemi wielu gatunków fauny i flory. Szalony rytm, wokal oscylujący pomiędzy szeptem a krzykiem, elementy jazzu i rapu budują emocje w bardzo nowoczesny sposób:

„I dream that hands and minds would gather to build the foundations of a new era. Will rise then from the grey of the world. A sort of wisdom to save our mother Earth. Nature cries… Nature cries...and rages on!...”.

W liniach wokalnych towarzyszy Ivanowi, który odpowiada też za brzmienie klawiszy i programowanie, Ingrid Denis. Ponadto występują tu zacni goście: Olivier Gaudet (gitara), Jean-Philippe Ciman (bas) i Leo Margarit (perkusja).

„Don’t Know” brzmi niemniej nowocześnie. Na dodatek to przebojowy i energiczny utwór. Jacquin śpiewa tutaj w duecie z Jeannick Valleur w towarzystwie Lacourta na gitarze i basie i Margarita na perkusji. Kobiecy wokal jest subtelną przeciwwagą do głosu Ivana, który rozwija pełen wachlarz swoich możliwości, począwszy od czystego tenoru, po mroczny growl.

Bardzo ciekawą kompozycją jest „Colere”. Znaczącym urozmaiceniem jest warstwa liryczna w języku francuskim. Towarzyszy mu mocarna ekipa w składzie: Jeannick Valleur (chórki), Olivier Gaudet (gitara), Franz Koehler (bas) i Henri-Pierre Prudent (perkusja).

Kolejny utwór pretenduje do moich faworytów. Zadziorny, umykający lekko pośród ognistych, gitarowych solówek. Pojawia się tu dwoje fenomenalnych mistrzów tego instrumentu: wymieniany już wcześniej Olivier Gaudet i wspaniała Amanda Lehmann. „Even If I Bleed” ma w sobie ślady rockowego feelingu i subtelnej, orientalnej ekspresji. Soczyste brzmienia, mieniące się kolorami duety, miękkość formy i ten cudowny „chaleur des sentiments”…

„Even if I know my last hour has come. Don’t even smile, don’t say a word. Even if I feel that death reatches you in this eternity, no evil no good...”.

Szalony temat „I Wanna Dance” wymyka się spod kontroli. Pędzi z zawrotną prędkością, nie można go zatrzymać, ani okiełznać. Techno, disco, dance i rock w jednej postaci.

Zaś „Ambient” potrafi naprawdę zniewolić, zaczarować i wprowadzić w transowy rytm. Tym razem Geoffrey Baumont i Jean-Pierree Louveton grają na gitarach, Franz Koehler na basie, Thierry Charlet na perkusji, a dodatkowy wokal zapewnia Ingrid Denis.

Album nie lubi nudy i szarości. Tu rządzi potężna dawka trotylu. Instrumentalne harmonie splatają się z dawką siarczystej i wybuchowej materii. Tak jest też w „Turn”. Kompozycja jest zwartą pracą panów Jacquina, Charlet, Lacourta i Cimana.

„On Earth” ma nieco filmową aurę. Narracja i mroczny śpiew Ivana przeplata się z dźwiękiem gitary Fabrice Lacourta i basu Franza Koehlera. Za klawiszowe atrakcje odpowiedzialny jest zarówno Jacquin, jak i jeden z dostojnych gości, jakim jest Derek Sherinian. Niemniej bogate jest wokalne wsparcie przez chórek złożony z Amandy Lehmann, Jeannicka Valleura oraz Ingrid Denis. Przewijają się tu cytaty Geronimo, krytykujące postępowanie „białego człowieka”:

„When the last tree has been cut down, the last river has been poisoned, the last fish has been caught, then you will realize money cannot be eaten...”.

„Procession” to kolejny utwór łączący w sobie miękkość francuskojęzycznych tekstów, ze spokojem i głębią muzyki, z jej niebywałą nostalgią, akordami pełnymi przesłania i prawdy.

„Wrath” jest kompozycją o potężnej sile rażenia. Ekspresja miesza się z mocą, nisko strojone gitary dotrzymują towarzystwa klawiszom. Sekcja rytmiczna złożona z takich bossów, jak Henri-Pierre Prudent i Franz Koehler, daje popalić na całej linii. Na gitarze gra tutaj Stelios Gatziolis, a za wokal odpowiada Greg Giraudo.

Zakończenie albumu stanowi utwór „Meme si je saigne”. Mocne gitary, solidna wymowa sekcji rytmicznej i fantastyczna linia wokalna. Całość w języku miłości, czyli „francuski zanurzony w oceanie dźwięków”, a wszystko odbywa się dzięki doskonałemu porozumieniu na linii Jacquin - Margarit - Gaudet - Louveton - Lehmann.

Trzeba to powiedzieć głośno i wyraźnie. Zastępy ekologów mogą być dumne, że nawet w świecie muzyki są prawdziwi orędownicy walki o prawa natury. Cóż, sztuka potrafi być potężną bronią. Wystarczy tylko odpalić lont mocnych tekstów, uwolnić wrzącą lawę niepokoju i otworzyć puszkę Pandory pełną szalonych dźwięków. Uważajcie, żeby nie rozerwało was na strzępy. „Future Days” mogą narobić niemałego bałaganu…

        

      

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!