Znawców greckiej muzyki metalowej odsyłam do grupy Sorrow Path. To znana metalowa marka i to ona, a właściwie jej cztery albumy powinny być punktem wyjściowym niniejszej recenzji. Gdy Sorrow Path rozpoczął pracę nad swoim albumem nr 5, jej współlider, założyciel i gitarzysta, Kostas Salomidis, zdecydował się opuścić zespół.
W sierpniu 2022 r. Kostas założył własny zespół o nazwie Distorted Reflection, który w lutym br. nakładem niemieckiej wytwórni Iron Shield Records wydał swój debiutancki album „Doom Rules Eternally”. A na nim… jeszcze więcej doomu w doomie niż w przypadku Sorrow Path.
Wydaje się, że w tym momencie rozpoczyna się całkiem nowa historia. Ale czy rzeczywiście tak jest? W 1993 roku, kiedy Takis Drakopoulos powołał do życia nową grupę, Kostas zasugerował mu dwie nazwy zespołu: „Sorrow Path” oraz… właśnie „Distorted Reflection”. Takis wybrał „Sorrow Path”, więc naturalnym wyborem dla Kostasa stało się teraz „Distored Reflection”. Po raz pierwszy objął obowiązki głównego wokalisty i zaprosił do współpracy Steliosa Pavlou (perkusja) oaz Vangelisa Yalamasa (bas, instrumenty klawiszowe). I to trio stanowi właśnie trzon zespołu, który w zależności od potrzeb poszerza się o gościnne partie zaproszonych muzyków (m.in. gitarowe solo w wykonaniu Giannisa Drolapsa w utworze „The Eternal Gate”, gitarowe partie Rossa Friedmana w „Cassandra” oraz wokalny udział Nicholasa Leptosa w otwierający płytę nagraniu „Mr. Snake”).
Co ciekawe, zespół Distorted Reflection postanowił zastosować niski poziom autopromocji, całkowicie rezygnując z występowania na żywo oraz z udzielania wywiadów, zarówno w fromie audio, jak i wideo. Taki właśnie pomysł na swój profil wymyślili sobie ci greccy muzycy i pozostaje tylko zastanowić się czy muzyka, z jaką mamy do czynienia na płycie „Doom Rules Eternally”, jest na tyle nośna i wartościowa, że pozwoli zespołowi skutecznie zaistnieć na scenie metalowej czy też pogrąży go w wąskiej niszy wykonawców, którzy nie zdołają się przebić do czołówki gatunku?
Wydaje mi się, że mam dla słuchaczy (i Czytelników tej recenzji) dobre wieści. Album „Doom Rules Eternally” to z pewnością rzecz nie tylko godna uwagi, ale długimi fragmentami wręcz nietuzinkowa i brzmiąca bardzo przekonywująco. Nie umiem powiedzieć czy to album ważny i czy zgodnie ze swoim tytułem na zawsze zapisze się on w annałach gatunku zwanego doom metalem, ale wyraźnie słychać, że płytowy debiut grupy Distorted Reflection to muzyka płynąca prosto z serca. Kostas Salomidis spisał się znakomicie zarówno grając na gitarze, jak i na wokalu, podczas gdy sekcja rytmiczna Steliosa Pavlou i Vangelisa Yalamasa jest nie tylko niezawodna, ale brzmi wręcz bezbłędnie.
Otwierający całość utwór "Mr. Snake” to klasyczny heavy metal i brzmi bardziej epicko niż doomowo (tak w ogóle, po wysłuchaniu tej płyty słowo „doom” przestało działać na mnie zniechęcająco) wokal Salomidisa rewelacyjnie komponuje się z potężną muzyką, „Ring Of Fire” oferuje podobny poziom z odrobiną jeszcze większej epickości, która w „Colours” dryfuje w stronę klasycznego metalu. Kolejnym wyróżniającym się fragmentem jest „Cassandra” z porywającym gitarowym solo Rossa Friedmana. Wstęp do tej kompozycji jest dość niespodziewany, zaczyna się niczym ballada i dopiero po chwili przemienia się w mroczny metal. Ostatni na płycie utwór nosi tytuł „The Eternal Gate” i jest to blisko pięciominutowy metalowy gigant. Dostojny, epicki, dumnie rozwijający się z każdym kolejnym taktem nabierający mocy i systematycznie zmierzający do swojego podniosłego finału.
Uważam, że album „Doom Rules Eternally” ma w sobie spory potencjał. Jednakowoż, jak na mój gust, brzmi on zbyt monotonnie i jednowymiarowo. Nie jest to płyta zła, ale byłoby miło, gdyby kolejna była nieco bardziej urozmaicona. Ale i tak z pewnością warto temu albumowi poświęcić trochę czasu (nie jest on długi, trwa zaledwie 36 minut) i znaleźć do niego swój własny prywatny klucz, który sprawi, że wypełniające go dźwięki zaczną układać się w logiczną całość. Być może tym kluczem jest poniższa kombinacja?:
Distorted Reflection = D.R.
Doom Rules = D.R.
Eternally...