W sercu Drogi Mlecznej, gdzie światło gwiazd tka gobeliny egzystencji, zamieszkała muzyka. W odległej mgławicy Kosmiczny Maestro stworzył nuty, które szarpały kwazary niczym struny harfy. Jego symfonia gwiezdnego pyłu odbijała się echem w pustce, rezonując w sercach nowo narodzonych gwiazd. Wśród nich jedna świeciła jaśniej...
Z muzyką grupy Lo Moon zetknąłem się po raz pierwszy przy okazji albumu „A Modern Life'' wydanego w 2022 roku. I muszę przyznać , że była to miłość od pierwszego odsłuchu. Nie był to jednak ich debiut - wcześniej, bo w 2016 r. wydali na singlu świetny ''Loveless'', a po dwóch latach pierwszą płytę zatytułowaną po prostu ''Lo Moon''. Eteryczne wokale, hipnotyzujący rytm i leniwie budujące się napięcie - to jest właśnie to, co bardzo lubię i czego mi dostarcza czwórka wspaniałych muzyków z Los Angeles. Choć tak po prawdzie z LA pochodzi jedynie perkusista Sterling Laws. Gitarzysta i wokalista Matt Lowell wychował się w Nowym Jorku, basistka (gra również na klawiszach) Crisanta Baker w Denver, a gitarzysta Samuel Stewart (syn Dave’a z Eurythmics) w Londynie. Więcej o zespole przeczytacie w małoleksykonowej recenzji wspomnianego albumu ''A Modern Life'', którą napisał Maciek Lewandowski.
Dlaczego o tym wszystkim wspominam? Bo na początku kwietnia moja miłość odsłoniła światu swoje piękne oblicze nowym albumem ''I Wish You Way More Than Luck''. Drogi Czytelniku, odkrywaj wraz ze mną bajkowo piękne dźwięki i zanurz się w świecie muzycznych eksperymentów. Ta płyta odzwierciedla głębokie przemyślenia i twórczy geniusz Matta Lovella, zapraszając słuchaczy w podróż przez historie, które ukształtowały jego muzyczny światopogląd. Doświadczenia nagraniowe w studiu Modest Mouse i historie stojące za każdą nutą sprawiają, że ten album jest wyjątkowym przeżyciem. Poczuj moc muzyki, która inspiruje do własnych refleksji i odczuć.
Płytę otwiera trwający 5 minut i 38 sekund ''Borrowed Hills''. Początek jest bardzo spokojny, tak jakby miał nas przenieść w kosmiczną głębię nostalgii. Zadumę przerywa perkusja brzmiąca niczym Phil Collins i głos Matta przypominający Petera Gabriela. Włącza się gitara z krótką, bardzo ckliwą solówką. Utwór zdominowany jest przez bębny i bardzo ładne klawisze. To zdecydowanie Gabrielowe nastroje, które jednak wkrótce ustąpią miejsca innym, np. The Cure z tą charakterystyczną linią basu Simona Gallupa w "Waiting A Lifetime". To bardzo melodyjny i klimatyczny utwór. Wokal Crisanty w chórkach dodaje refrenowi miłego akcentu. Matt przypomina nieco Curta Smitha z Tears For Fears. Zespół zresztą nie ukrywa fascynacji twórczością tego brytyjskiego duetu. Na jednym z koncertów Lo Moon wystąpił nawet u ich boku wspomniany Curt, co grupa uznała za prawdziwy zaszczyt. Wpływy Tears For Fears słychać na prawie całej płycie, tak jak i Talk Talk, ale te znamy już z dwóch wcześniejszych wydawnictw.
I właśnie duch nieodżałowanego Marka Hollisa unosi się w kolejnym nagraniu, którym jest ''Connecticut''. Kompozycja może dotknąć niektórych na poziomie, który wywołuje dreszcze na całym ciele. Powoli narastające crescendo, które na początku może trochę rozpraszać, w miarę upływu czasu tworzy magiczną atmosferę. Pod koniec perkusja eksploduje uwalniając porywający rytm. Marzycielski i pełen nadziei ''When The Kids Are Gone'' to prosta, acz urocza melodia, w której można się zatracić. W środkowej części pojawia się bardzo fajny bas i anathemowska gitara. Pod sam koniec słychać trochę eksperymentów z dźwiękiem.
Następny utwór, ''Water'', to najbardziej energiczne nagranie na płycie. Utwór, który wydaje się znajomy (znowu kłania się Tears For Fears), a jednak świeży, ucieleśniający ducha odnowy, ale i upływu czasu. Geneza utworu, zainspirowana chwilą refleksji i powrotem do wpływowej literatury, mówi wiele o głębi myśli i emocji, jakie Lo Moon inwestuje w swoją muzykę. To właśnie z tej piosenki wywodzi się tytuł albumu, ''I Wish You Way More Than Luck'' jest tu wielokrotnie powtarzanym motywem. Wesoły rytm może być zaraźliwy i wprawić słuchacza w radosny nastrój.
Ten sam klimat słychać również w ''Day Old News''. Na pierwszym planie jest jak zwykle ciepły głos Matta, ale równie istotna jest gitara o lekkim zabarwieniu countrowym. Następne kompozycje są już zdecydowanie spokojniejsze. Pierwszą z nich jest "Mary In The Woods". Gdyby cała płyta byla beznadziejna (a taką na szczęście nie jest), to dla tego jednego utworu i tak musiałbym ją mieć. To mój ulubiony temat i od paru dni wszędzie mi towarzyszy. Tony Patterson, Roland Orzabal z Curtem Smithem i Mark Hollis w jednym - czy może być wspanialsze połączenie? Miłośnicy tego rodzaju muzyki będą zauroczeni. Ujmujący głos Matta, delikatna gitara Sama, wspaniałe klawisze i bas Crisanty oraz nadające wolne tempo bębny Sterlinga wprost hipnotyzują swoim subtelnym pięknem. Nieskazitelna harmonia kilku stylów z trąbką w tle, a także śpiew pełen melancholii może u wrażliwych słuchaczy spowodować pojawienie się kilku łez wzruszenia…
“Evidence'' to najdłuższa kompozycja na płycie. Jest w tej melodii tyle ciepła, że może ogrzać w chłodne wieczory największego zmarzlaka. Uwielbiam te powściągliwe i rytmiczne zwrotki, a nastrojowe przerywniki w drugiej połowie są tak piękne, że chciałoby się słyszeć więcej takich piosenek.
Króciutki ''The Chapel'' jest tylko wprowadzeniem do następnego utworu i nie ma co się nad nim rozpisywać. Bo oto rozpoczyna się ''Honest'', który kończy ten bardzo udany album i idealnie się do tego nadaje. To kompozycja na wskroś akustyczna, w której główne role odgrywają fortepian i skrzypce oraz (jakżeby inaczej) uduchowiony śpiew Matta przypominjący tym razem Chrisa Martina z Coldplay. Czy smutek może ekscytować? W tym przypadku zdecydowanie tak.
Od swojego debiutu Lo Moon wypracował charakterystyczną przestrzeń w krajobrazie muzyki współczesnej, łącząc introspekcyjne teksty z ekspansywnymi, nastrojowymi pejzażami dźwiękowymi. Z każdym wydawnictwem członkowie grupy doskonalą swoje umiejętności tworzenia piosenek, które są równie emocjonalne, jak i dźwiękowo pełne przygód. ''I Wish You Way More Than Luck'' udowadnia, że zespół w dalszym ciągu przesuwa granice swojego brzmienia i jest po prostu coraz lepszy. Uwypukla piękną, szeroką i ujmującą atmosferę, a dzięki pełnemu pasji podejściu zarówno do pisania, jak i produkcji piosenek stworzył naprawdę udany album, który polecam wszystkim fanom dobrej muzyki.