) Gdy w październiku 2019 roku utwór “K.A.T.E.” katowickiej grupy Here On Earth ukazał się w formie cyfrowej, wywołał niemałe zamieszanie wśród jej fanów. Przedstawiał on łagodniejszą stronę zespołu, a do tego po raz pierwszy zaśpiewany został w języku polskim. Nie oznacza to, że (wówczas) sekstet (Krzysztof Wróbel – śpiew, Piotr Krasek i Bartłomiej Niestrój – gitary, Przemek Nowakowski – bas, Dawid Czekirda – instrumenty klawiszowe i Krzysztof Cudny – perkusja) zrobił jakąś wielką stylistyczną woltę. Po prostu muzycy pozwolili, by liryczna strona ich twórczości wypłynęła bardziej na wierzch. Dzięki temu powstał utwór, dzięki któremu zespół trafił do szerszej publiczności, pozostawiając wszystko to, za co dotychczasowi wielbiciele go cenili. Mamy tu subtelną elektronikę, klawiszowe tło, postrockowe gitary, solo Dawida na tle mocnej sekcji podlanej gitarowymi riffami, czyli w skrócie wszystkie znaki rozpoznawcze zespołu zostały zachowane. Oczywiście na pierwszy plan wysuwa się niezwykle melodyjny śpiew Krzysztofa Wróbla, szczególnie w powracającym wielokrotnie, zapadającym w pamięć refrenie:
„A ja tak chciałbym by
Byś czytała mnie jak książkę
Wyobraźnią
Nie doświadczeniem…”.
To ostatni utwór, w którego nagraniu wziął udział Niestrój. Przed zarejestrowaniem kolejnej płyty opuścił on grupę. Wszystko odbyło się bez zbędnych pretensji, a muzycy są nadal w dobrych kontaktach, a o czym niech świadczy fakt, że Bartłomieja często można spotkać na koncertach grupy wśród widowni.
Utwór „K.A.T.E.” zapoczątkował nowy rozdział w historii grupy. Przyniósł on istotną zmianę – wprowadził polskie teksty do repertuaru grupy, a że efekt był bardzo udany, to następny album, zatytułowany „Nic nam się nie należy” (2022) zawiera wyłącznie nagrania z polskimi tekstami.
Jedno z nich znalazło się na opisywanym singlu jako bonus. Chodzi o jeszcze bardziej subtelną kompozycję „List”, która pojawia się tu w zremiksowanej przez Piotra Kraska wersji. Tym razem zabrakło, znanej z albumowej odsłony, partii wokalnej Weroniki Skalskiej. Ponadto w podkładzie słyszymy tylko klawisze, w tym pianino, syntezatorowy bas i delikatny perkusyjny podkład, co daje bardziej transowy efekt.
Wydawnictwa Here On Earth zawsze cechuje niezwykła dbałość o wizualna stronę. Okładkę zdobi obraz kobiecej (Kate?) twarzy z zamkniętymi oczami, ale to co robi największe wrażenie widzimy po otwarciu okładki. W kieszonce umieszczona jest płyta kompaktowa, z bardziej barwnym niż na okładce portretem dziewczyny. Po wyjęciu nośnika widzimy ten sam obraz, ale tym razem postać ma otwarte oczy. Prosty zabieg, ale robi bardzo intrygujące wrażenie – wyjmując płytę i wkładając ją do odtwarzacza wyrywamy Kate z zamyślenia… Autorem grafiki jest Przemysław Galert, a o ostateczny kształt wizualnej strony wydawnictwa zadbał Przemek Nowakowski.
Płytka trwa jedynie nieco ponad 7 minut, ale obcowanie z nią przynosi dużą dawkę przyjemnych doznań. Dobrze, że zespół zdecydował się w końcu wydać swój, bez wątpienia, najbardziej znany utwór w fizycznej formie. Panowie pracują właśnie nad materiałem na album numer 4, a oczekiwanie na niego skutecznie umila ten singiel, który można nabyć na stronie zespołu.