Lider zespołu William Weikart wymyślił sobie, że jego zespół oprze swój repertuar na spokojnych i akustycznych przeróbkach dokonań Rogera Watersa i Davida Gilmoura. Nawet oryginalny, napisany przez siebie materiał doprawił on soczystym sosem floydowskiej atmosfery. Cała płyta brzmi niczym „Pink Floyd Unpugged” z mocno wyeksponowanym melotronem i gitarą akustyczną. Muzyka płynie do naszych uszu dostojnie, spokojnie i leniwie. Słuchając jej czujemy się jakbyśmy odbywali podróż w czasie do pamiętnej epoki flower power, dzieci kwiatów i „make peace no war”. Można zastanowić się tylko po co takie płyty w ogóle powstają. Bo przecież, gdy chcemy posłuchać takiej muzyki to nic nie stoi na przeszkodzie, by sięgnąć po oryginalne płyty z tamtych lat. A jednak w tym pozornym szaleństwie sporo jest logiki. Przyznam się szczerze, że nie pamiętam już kiedy do mojego domowego odtwarzacza powędrowała „Ciemna strona Księżyca” i kiedy świadomie słuchałem na przykład kompozycji „Breathe”. A dzięki płycie grypy Obscured By Clouds nie tylko odżyły wspomnienia. Tak się jakoś dziwnie dzieje, że od kilku tygodni słucham tego albumu niemal bez przerwy. A stare pinklfoydowskie klasyki stoją na półce pokryte coraz większą warstwą kurzu...
Obscured By Clouds - Bleed
, Artur Chachlowski
Gdy trzymamy tę płytę w ręku, pierwsze co rzuca się w oczy to nazwa zespołu. Prawda, że brzmi znajomo? Tak, jak tytuł jednej z mniej znanych płyt grupy Pink Floyd.. Gdy odwracamy okładkę i patrzymy na spis utworów, to znów nie dowierzamy, że to prawda: „Fearless”, „Pigs On The Wing”, „Cirrus Minor”, „Julia Dream”, „Cymbaline”... To przecież tytuły pinkfloydowskich klasyków. Gdy wreszcie włączamy płytę i do naszych uszu docierają pierwsze dźwięki otwierającej całość kompozycji tytułowej ponownie ogarnia nas uczucie, że oto jesteśmy w wielkim królestwie muzyki Pink Floyd.