Magician's Red - Endless Yearning

Rysiek Puciato

Wydaje mi się, że Covid spowodował dużo (często nieodwracalnych) zmian w… muzyce. Brak koncertów, dużo wolnego czasu, nieprzyzwyczajenie do ciągłego przebywania w pomieszczeniach i to (czasami, często) z tymi samymi ludźmi. Słowem, gdzieś musiało to wszystko znaleźć tzw. ujście. Te transmisje z koncertów przy pustych salach…. Szkoda czasu, by wspominać. Dla wielu zespołów czas pandemii skończył się rozpadem lub zawieszeniem działalności.

Myślałem, że tak też się stało z grupą Magician’s Red z Helsinek. W 2020 roku wydała ona swój pierwszy singiel – „There's No Need To Fear”. I… przyszła pandemia. Ale (na szczęście) wykorzystali czas pandemii, by w 2022r. wydać płytę pt. „Threshold” wprawiając mnie w pewnego rodzaju osłupienie z powodu trzyczęściowego utworu pt. „Dark Flow” ze wspaniałymi gitarami i klawiszami nawiązującymi do najlepszych wykonań z gatunku tzw. proga symfonicznego czy też cantenburowsko brzmiącego utworu „Upside Down, Inside Out”. Ale „opadł kurz, przeszło osłupienie” i… nadszedł rok 2024.

W marcu ukazała się kolejna, druga płyta zespołu pt. „Endless Yearning”. Niekończąca się tęsknota... I rzeczywiście ta „tęsknota” odżyła we mnie już po przeczytaniu zestawu utworów, a raczej czasów ich trwania: „Mr. Hudson” (10:10), „Summer is the Saddest Season” (10:03) i „The Years of Hell” (20:36), a do tego jeszcze dwa utwory po około 6 minut każdy.

Najłatwiej opisać te dwie „krótkie” kompozycje. „Defeated” to 6 minut i 48 sekund podróży fundowanej przez łagodne klawisze i lekko-hardrockową gitarę, a wszystko w otoczce leniwie płynącej melodii. „Someone I Can't Have” – raptem 5 minut, ale nie powstydziłby się ich Alan Parsons, a zwolennicy zespołu Moon Safari będą chyba wniebowzięci.

Trudniej jest opisać te dłuższe kompozycje. „Mr. Hudson” – trzeba wytrzymać te 10 minut narzekania na nauczyciela, pana Hudsona. Nie, nie ma nudy. Gitara rządzi. Uzupełniania przez leniwe klawisze tworzy to, co neoprogowcy lubią najbardziej – przyjemnie kołyszący rytm.

„The Years of Hell” – proszę zająć wygodne miejsce… Wskazane jest coś ulubionego do picia. 20 minut słuchania „na stojąco” może kosztować dużo zdrowia. Jeśli napiszę tutaj, że ten utwór zawiera wszystko, co potrzebne do symfonicznego oddychania, to wystarczy? Jeśli napiszę, że od początku do końca głowa jakoś sama z siebie kiwa się na boki, a ten napój (zakładam, że to była gorąca kawa lub herbata) zdążył już wystygnąć.

A na koniec taka wisienka na torcie – utwór „Summer Is the Saddest Season” – co z tego, że to ‘tylko’ 10 minut. „…Wszystko jest takie same, jeśli jesteś samotny…” – i ta ‘prostacka’ gitara na początku. Ale przychodzi 3. minuta i klawisze wszystko zmieniają. I przychodzi 4. minuta i pojawia się trąbka i gra solo przez… 60 sekund. I później ta sama ‘prostacka’ gitara i reszta dają popis z Parsonowską melodyką, na jaki czekałem. I…

I… to tyle. Mało? Jest w zapasie poprzednia płyta z 2022 roku – „Threshold”. Też warto.

MLWZ album na 15-lecie Weather Systems w 2025 roku na dwóch koncertach w Polsce Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok