Saqqarah - The Runaway

Rysiek Puciato

Na początku podziękowania dla pana Romana Szturca, który swoją krótką notatką na facebookowym forum MLWZ spowodował lawinę zdarzeń i wspomnień, które doprowadziły do powstania niniejszej wypowiedzi.

Jakiś czas temu pozwoliłem sobie zaryzykować tezę, że być może ten rok będzie rokiem „powrotów po latach”. Bo oto nie mija jeszcze jego pierwsza połowa, a pojawiają się nowe wydawnictwa zespołów, które zrobiły sobie kilku/kilkunastoletnie przerwy w działalności. Ot, tak tylko, dla przykładu: Lunear, Nautilius, Sonic Tapestry, czy… zapowiadana reaktywacja zespołu Satellite.

W przypadku zespołu Saqqarah ta przerwa to 19 lat. Można by zapytać czy po tak długim przestoju zespół da radę wykrzesać z siebie jakąś nową jakość? Czy raczej będziemy mieli do czynienia z przysłowiowymi ‘odgrzewanymi kotletami’?

Pierwszą płytę zespół wydał w 1996 roku. Jej tytuł - „Genese” - jakby odgórnie narzuca jej zawartość. Geneza… Ale pójdźmy w interpretacji dalej. Skojarzmy z tytułem słowa: „początek”, „stawanie się”, „dzianie się”. Wyrażenia te chyba dobrze określają zawartość tekstową tej płyty. Jest pełna klasycznych dźwięków neoprogresywnych zbliżonych do zespołów ze złotej ery neo proga – Fishowego Marillion, Pendragonu, Clepsydry. Dopatrywałbym się tu także dźwięków zbliżonych do naszego rodzimego faworyta tego okresu – grupy Collage.

Po 9 latach przerwy zespół wydał druga płytę - „The Awakening” (2005). A na niej 15 utworów, z których ostatni to cover „Comfortably Numb”. Był to na pewno album o niebo lepszy muzycznie niż debiut. Nie zmienił się styl… W dalszym ciągu w centrum uwagi było klasyczne neoprogresywne granie. Doszła jednak do tego bardziej zdecydowana gitara i wreszcie klawisze nie służyły tylko do tworzenia tzw. podkładu muzycznego, lecz objęły zdecydowaną (czasami nawet najważniejszą) rolę. Proszę posłuchać krótkiego (raptem półtoraminutowego) instrumentalnego utworu tytułowego, by usłyszeć te nowe brzmienia.

A potem zespół zabawił się z nami, bo na najnowszą płytę, przyszło czekać aż długich 19 lat. Ukazała się na początku tego roku pod tytułem „The Runaway”. To płyta bardzo „pomieszana”. Z jednej strony dalej słyszymy na niej to dążenie w kierunku obranym na wcześniejszych albumach. To proste, miłe dla ucha, neoprogresywne granie. Ale minęło sporo czasu. Zmienił się (czasami radykalnie) muzyczny klimat, sposób odbioru i nagrywania. I to na „The Runaway” słychać.

Jeżeli utwór pierwszy („Ner Care About What They Say, Pt. 1”) to nieskomplikowana ballada grana na gitarze akustycznej, która niemal narzuca interpretacyjne skojarzenie z utworem „Grantchester Meadows” z nieśmiertelnej floydowskiej płyty „Ummagumma”, to już utwór nr 2, „Departure”, przeskakuje do czasów wczesnego Marillionu.

Zaraz potem „Dog Tag” jakby mimochodem swoim początkiem (dźwiękami maszerujących żołnierzy, spikerem nadającym przez radio komunikat) przekierowywuje nas ponownie do Pink Floydów i czasu płyty „The Final Cut”, a Gilmourowska gitara potwierdza to podejrzenie.

„Return Home” już samym tytułem przypomina „Bring The Boys Back Home” choć, na szczęście, solo gitarowe odwodzi nas od dogłębniejszego poszukiwania podobieństw.

Mój ulubiony numer na tej płycie to piosenka „Traders Of Death”. To musiał być zdecydowany utwór, muzycznie zwięzły i odważniejszy. Po początkowych mocniejszych riffach opowieść o handlarzach śmiercią przeobraża się w liryczną, gitarową (jednak w dalszym ciągu w typie marillionowskim) opowieść z mocniejszym zakończeniem.

Początek utworu „Funerals” to znowu gitara i balladowy wokal. To znowu skojarzenie z pinkfloydową psychodelią, które zostaje w czwartej minucie przełamane gitarowym solo w typie wczesnych płyt zespołu Clepsydra i które w swym zakończeniu wraca do balladowego początku.

Wydaje się, że najbardziej samodzielnym utworem na płycie, takim, który nie powoduje natychmiastowych skojarzeń z innymi utworami czy innymi zespołami jest siedmiominutowy „Ghost Plane”. Co prawda te dzwony i anonse kolejowe na początku jakoś jednoznacznie się kojarzą, ale nie doszukujmy się tutaj drugiego dna. Tak samo rzecz ma się w przypadku utworu „Crazy”. Razem z „Ghost Plane” stanowią one wartość dodaną na tej płycie. Są bardziej samodzielne. Inne, nieco odchodzące od bezwzględnie panującej atmosfery złotego neo proga.

Kompozycja „The Mirror” zaskakuje początkiem. Cymbałki?… Pozytywka?... Serio?...I ten bożonarodzeniowy motyw?… Serio?... I to zdecydowane granie aż do trzeciej minuty. Bo trzecia minuta to czas łagodnych klawiszy i gitary i… powrotu do skojarzeń z zespołem Marillion. Sola gitarowego w tym utworze nie powstydziłby się Steve Rothery. I nawet zacząłem doszukiwać się jego nazwiska na liście muzyków towarzyszących (nie znalazłem!). Niemniej jednak całościowa ocena tego 12-minutowego utworu jest bardzo pozytywna.

No i proszę mnie teraz przekonać, że przedostatni utwór - „Ner Care About What They Say, Pt. 2” czegoś Państwu nie przypomina. Powiem kolokwialnie: ten rytm, to zadęcie. I znowu tę zabawę we floydowskie skojarzenia łagodzi nieco gitara, wprowadzając lekko bluesowy posmak około drugiej minuty i następnie energicznie przyspieszając tempo około minuty czwartej.

Finałowy utwór „The Watcher” to prawie 10 minut dobrego, nowocześniej zgranego rocka progresywnego. Jest tak, jak ma być: dramatyzm gitary, prężne klawisze, zmiany rytmu, mocniejsze tempa. Po prostu tak typowo. Ale dobrze i ciekawie.

Na koniec winien jestem Państwu wyjaśnienie dlaczego wziąłem się akurat za tą płytę, a nie na przykład za jakąś bardziej odkrywczą? Odpowiedź jest prosta. Bo nie wiem, co w muzyce progresywnej, neo-progresywnej, …jakiejś innej -ywnej może znaczyć słowo „odkrywcza”. Czy to nie jest przypadkiem tak, że lubimy to, co znamy? Lubimy jak te „klocki” przestawia się i kompiluje, tworząc „dodatki” do „głównej linii tematycznej” – ładnej gitary, tych oczekiwanych zmian tempa, kołyszących klawiszy, nieco zawodzącego wokalu, orkiestrowego zadęcia i quasi-symfonicznego rozmachu. To chyba umiejętność przetwarzania znanego w mniej znane jest cechą główną tego rodzaju grania.

A płyta zespołu Saqqarah „The Runaway” jest dokładnym tego potwierdzeniem.

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok