Sloane Square Band - Thoughts

Artur Chachlowski

Przyznaję, jestem pod dużym wrażeniem. „Thoughts” to bardzo dobra płyta. Ukazała się pod koniec czerwca nakładem małej wytworni Beauport Productions i gdy tylko jej egzemplarz trafił do moich rąk, już od pierwszego przesłuchania wiedziałem, że to coś dla mnie! No jakże miałoby tak nie być, skoro w muzyce tej znalazłem podobieństwo do starych produkcji spod znaku Pink Floyd, The Moody Blues, Electric Light Orchestra, a także… The Beatles. Zagłębiłem się w informacje o zespole Sloane Square Band i ku mojemu zaskoczeniu, po pierwsze, okazało się, że to znacznie więcej niż tylko zespół rockowy. To kawał historii pełnej pasji, odwagi, ale też dość pokrętnych losów, które doprowadziły tę grupę do miejsca, w którym obecnie się znajduje.

Bo przecież początków Sloan Square Band należy szukać jeszcze gdzieś w latach 70. XX w. Wtedy funkcjonowała jeszcze pod prostszą nazwą – Sloane. Grupą kierował Claude Segalin - gitarzysta, piosenkarz, autor i kompozytor. W 1974 roku skomponował operę rockową „Guelf”, która była wielokrotnie wykonywana na koncertach w całej Francji, ale kilka lat później zespół rozwiązał się i do niedawna wydawało się, że już na zawsze przeszedł do historii francuskiego rocka.

Czterdzieści lat później przypadkowe spotkanie z jednym z kolegów z zespołu sprawiło, że Claude Segalin postanowił powrócić do świata muzyki. Skomponował nowe utwory, przywrócił swój zespół do życia i w reaktywowanym składzie zagrał zakończony owacjami na stojąco koncert w St Rémy de Provence w czerwcu 2017 r., z którego zarejestrowany materiał ukazał się na płycie „Live In St Rémy Provence”. Uważa się ją za oficjalny debiut zespołu, który przekształcił się w SSB (Sloane Square Band) i mocno zaangażował się w prace fundacji „Ligue Contre le Cancer” - instytucji charytatywnej walczącej z rakiem i wspomagającej jego ofiary.

Do zespołu dołączyli nowi, utalentowani muzycy i wspólnie z Segalinem zaczęli tworzyć nowy repertuar. We wrześniu 2021 roku ukazała się druga płyta zatytułowana „Guelf” (jej tytuł to ukłon w stronę rockowej opery Sloane z lat 70.). W jej nagraniu, oprócz Claude’a Segalina, wzięli udział: Alix Gugliemi na basie, Leina Vinx na wokalu i flecie, Gérard Thouret na klawiszach, Anthony Valenzuela na perkusji, Didier Leboucher na gitarze prowadzącej oraz Kanadyjczyk, Richard Groulx, jako główny wokalista. Barwa jego głosu oraz sposób wokalnej interpretacji może trochę kojarzyć się z Markiem Trueackiem z grupy Unitopia…

Po intensywnej pracy w ciągu ostatnich trzech lat powstał nowy album zatytułowany „Thoughts”. Skład grupy poszerzony został o kilkoro muzyków, m.in. o Joniece Jamison (to wokalistka współpracująca przed laty z Eurythmics, Eltonem Johnem i François Feldmanem) oraz – uwaga, uwaga! - Guya Pratta, którego wszyscy pamiętamy jako basistę Pink Floyd po wywaleniu ze składu Rogera Watersa (Pratt współpracował też z Madonną, Michaelem Jacksonem i Bryanem Ferry). Do nagrań zaproszono symfoników z Orchestre National d'Avignon Provence, a za sterami mikserskimi zasiadł Steve Forward, który nadał całości nietuzinkowe brzmienie.

Wyszedł z tego album niezwykły. Melodyjny, nastrojowy, lekki, zwiewny i… radosny, pomimo trudnych tematów, które porusza.

Wszystko rozpoczyna się od utworu tytułowego, który pod względem tekstowym odwołuje się do podróży na wyimaginowaną samotną wyspę, gdzie można odnaleźć siebie i pobyć z samym sobą. Muzycznie to bardzo mocne, dostojne, otwarcie płyty z przepiękną linią melodyczną, nośnym refrenem oraz wspaniałą żywą orkiestrą. Dobry, symfoniczny początek płyty.

„Odd Love” to żywy i dynamiczny kawałek opowiadający pewną miłosną historię, która wydaje się być nie tylko czymś pokręconym, ale przede wszystkim niespodziewanym w życiu podmiotu lirycznego.

 

„Torn between two poles apart

Who can win, my head, my heart?

Lost in a mystery, I just don’t know

And suddenly there you are

My world became

Odd love, odd love, odd love, odd love…

Crazy love…”.

Dla tego rozpędzonego utworu mocnym kontrastem jest trzeci utwór na płycie, „Born”, który podąża wprawdzie tym samym lirycznym śladem z tym, że utrzymany jest w nieco bardziej akustycznym i spokojnym klimacie. Niepozorny początek jest przedpolem dla Gilmourowsko brzmiącej gitary, która momentalnie przywołuje klimat a’la Pink Floyd wzmocniony dodatkowo majestatycznymi dźwiękami floydowskich syntezatorów.

I znowu, dla odmiany, mamy teraz coś o wiele bardziej dynamicznego. „Fishes” to chwytliwy numer o proekologicznym wydźwięku, mówiący o tym, że rzeki zatruwane są niebezpiecznymi ściekami, a ryby albo umierają, albo generują choroby u ludzi. W tym apokaliptycznym utworze zachwyca odważne użycie smyczków, które w porywający sposób nakręcają tempo raz przejmując ster całego brzmienia, a raz przeistaczają się w dźwiękowe tło pod gitarowe popisy Segalina.

„What have we done

Our earth is gone

Walking in a crowed city

Feeling naked alone

No place for human beings

Bodies of silicone

Food became poison

Illness is everywhere

No help or contributions

This is the end my friend”.

Zachwycający jest kolejny utwór – „My Father”. To utrzymany w nostalgicznym nastroju hołd złożony człowiekowi, który ukształtował bohatera tej opowieści. Piosenka zbudowana jest na dźwiękach akustycznej gitary oraz szlachetnie szemrzących na jej tle partii smyczków i fortepianu. Przepiękny to utwór, delikatny, przepełniony miłością i szacunkiem.

 

„He never looked for praises

Never the one to boast

Just a hard working man

For those he loved the most

His dreams were seldom spoken

His needs were very few

Never complained 'bout problems

The pain he was going through

My father

 

In moments of doubt and darkness

You are my guiding light

A sturdy hand to hold on tight

To hold on tight

Your love forever surrounds me

In every breath I take

Echoing on this journey

All the memories remain

Forever I’ll be grateful

You made me, who I am”.

„Hiroshima”, jak można się domyśleć, mówi o nuklearnej zagładzie sprzed blisko 80 lat. Bardzo podobają mi się w tym nagraniu partie zagrane na klawiszach (trochę w stylu Tony’ego Banksa), tworzące przeciwwagę dla zręcznie zagranej partii gitary elektrycznej rezonującej z porywającą wokalizą (Joniece Jamison), która jest prawdziwą ozdobą tej jednej z najbardziej udanych w tym zestawie kompozycji.

„I Will Never” to piosenka o miłości, którą pokochają fani przepełnionego emocjami klasycznego rocka. Rozkołysany refren tej wzruszającej ballady jest głośnym wołaniem o prawo do miłości:

„I will never let you go… again

I will never let you cry in the rain

No I will never let you feel any pain

I will never let you go… again

No I can’t live without you”.

To pełne emocji miłosne wyznanie ma swoją kontynuację w kolejnym utworze, z tym że „Bag Of Lies” jest piosenką o rozstaniu. Nie dziwi zatem smutny nastrój, nieomal żałobny, pełen bólu wokal Groulxa. Wszystko to powiązane jest z bardzo ładną, ekspresyjną muzyką, zwłaszcza przepiękną (którąż to już na tym krążku?!) pastelową solówką zagraną na gitarze.

Album kończy się jeszcze jedną urokliwą balladą - „Jane”. Opowiada ona o przyjaźni ojca i córki, o ich zażyłych emocjach towarzyszącym wspólnym spacerom po Paryżu, a muzycznie słyszymy coś na kształt dostojnie rozwijającej się ballady z dyskretną pracą organów zsynchronizowanych z ciepłym głosem Groulxa opowiadającej tę historię z prawdziwym pietyzmem, podkreślonym nośnym refrenem, który momentalnie zapada w pamięć i gra w niej jeszcze długo po zakończeniu tej płyty.

„Jane will you to take my hand

Your lovely smile is so sad

And you know that I love you

Oh yes I do

I will never forget Saint Germain des Prés

With you

I will never forget Les Champs Elysées

With you

Jane Jane my loving daughter”.

„Thoughts” to zaskakująco dobry, mocny, klasycznie brzmiący album wypełniony epickimi, choć stosunkowo krótkimi utworami (wszystkie one trwają po około 4-5 minut), dzięki czemu całość ma bardzo przystępny charakter. Imponować może nagromadzenie świetnych piosenek, bogate i nieoczywiste aranżacje, a smaku dodają bardzo floydowskie gitarowe solówki, o basowych partiach Guya Pratta już nie wspominając. To bardzo przyjemna muzyczna niespodzianka w sam raz na trwające wciąż wakacje. Fani ambitnego, perfekcyjnie wykonanego prog rocka, utworów o nietuzinkowych tekstach z mądrymi przesłaniami utrzymanych w marzycielskich, bardzo przystępnych klimatach, znajdą na „Thoughts” mnóstwo przyjaznych im uszom chwil.

MLWZ album na 15-lecie Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku