Tusmørke - Dawn Of Oberon

Artur Chachlowski

„Dawn Of Oberon” to już dwunasty album wyłamującego się wszelkim klasyfikacjom norweskiego zespołu Tusmørke. Ukazuje się on dwanaście lat po debiucie „Underjordisk Tusmørke” (2012). Według członków zespołu, ponoć ta liczbowa kombinacja - 12-12-12 - jest dwukrotnie bardziej okultystyczna niż 666… Ciekawostka, prawda?...

Gdy po nagraniu płyty „Hestehoven”, do Benediktora (bas, śpiew) i Krizli (flety, śpiew) dołączył nowy perkusista Kusken i klawiszowiec Herjekongen, od razu przystąpiono do prac nad nowym albumem. Kuskena nie ma już w składzie, podobno nie wytrzymał ekscentrycznej filozofii pozostałych członków zespołu, ale zostawił po sobie trwały ślad w postaci albumu, którego premiera przewidziana jest na 30 sierpnia br. Jego centralną część wypełnia epicki utwór „Dawn Of Oberon”. Ten muzyczny olbrzym o mitycznym królu wróżek od dawna błąkał się po roboczym repertuarze zespołu, nigdy nie znajdując do końca swojego ostatecznego kształtu. Pracę nad jego dokończeniem potraktowano jako próbę ognia mającą na celu zmobilizowanie nowych członków. Podczas jammowania na próbach i koncertach pojawiały się nowe pomysły i tematy, co zaowocowało, że ostatecznie ten kolos trwa 17 minut i 52 sekundy. I, jak to zwykle w przypadku Tusmørke bywa, pełen jest on muzycznych zawiłości i nieoczywistości. Wielowątkowy i rozbudowany formalnie stanowi nową jakość w dotychczasowej twórczości zespołu.

Dopełnieniem kompozycji tytułowej jest kilka krótszych utworów układających się w pięcioczęściowy cykl „Dusk”. Pierwszy, „Born To Be Mild”, to charakterystyczna dla Tusmørke fuzja rocka progresywnego i nordyckiego folku, która wydaje się tyleż naturalna, co dobrze wykoncypowana i mocno napakowana – choć to tylko trzy i pół minuty – sonicznymi patentami typowymi dla bohaterów niniejszej opowieści.

„Dwarven Lord” został wybrany na pilotującego album singla. Singiel to jedna rzecz, a potencjalny przebój singlowy to rzecz druga. Tak to może pozostawmy. I tak w sumie dobrze, że w tej trudnej, mocno pokręconej muzyce grupy Tusmørke, udało się wykroić nagranie, które posiada stosunkowo nośny refren i relatywnie niewielką ilość muzycznych „ozdobników” czyniących produkcje Norwegów tak bardzo unikatowymi. A takich właśnie nie brakuje w dość rozwlekłym, lecz niepozbawionym uroku, blisko ośmiominutowym nagraniu „Midsommersnattsdrøm”. Dźwięki napędzających ten utwór organów oraz szemrzących gdzieś w tle perkusyjnych talerzy nadaje temu tematowi wyraźnie spacerockowego charakteru. Do tego dochodzi wokal Benediktora (to jedyne nagranie śpiewane po norwesku; pozostałe utwory mają angielskie teksty) przepuszczony przez vocoder oraz rozlegające się raz po raz ptasie trele. Sen nocy letniej… Psychodelia na całego…

Całość kończą dwa instrumentalne nagrania – „People View” i „Troll Male”, z których pierwsze wydaje się najbliższe temu, co zwykle określa się mianem tradycyjnego czy też klasycznego rocka (zwracam uwagę na ciekawe użycie fletu), a drugie jest swoistą kontynuacją czy raczej repryzą, a jeszcze lepiej: wariacją na temat kompozycji „Born To Be Mild”

Jak mówią o swojej muzyce członkowie Tusmørke, ich nowa płyta jest przejawem syndromu Piotrusia Pana: nigdy nie dorastaj, traktuj życie jak przygodę. Tym razem norweski kwartet wyrusza razem z armią elfów i wróżek, a więc z tradycyjnymi towarzyszami swoich muzycznych podróży, do odległej krainy jeszcze bardziej odległego umysłu. Myślę, że sympatycy nieoczywistej muzyki spod znaku Van der Graaf Generator, King Crimson, Black Widow czy Wobbler znajdą tu sporo dla siebie.

 

www.karismarecors.no

MLWZ album na 15-lecie Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku