Kaos Moon - The Gold Fish

Olga Walkiewicz

Złota rybka jest symbolem spełnienia marzeń. Być może jednym z sekretnych życzeń założyciela grupy Kaos Moon był powrót do czynnej działalności muzycznej po dwudziestu latach milczenia. Bernard Quellette, bo o nim mowa, poczuł zew przeszłości. Trudno to nazwać „reaktywacją zespołu”, bo muzycy, jacy mu towarzyszą, nigdy nie byli jego częścią. Teraz grupę tworzy trzech artystów: Bernard Quellette odpowiada za wokal, gra na perkusji, instrumentach klawiszowych, akustycznej gitarze i banjo, Eric Portolance - na basie, a na elektrycznej gitarze - Eric Bonette, który też występuje w chórkach. Do udziału w nagraniu płyty „The Gold Fish” zostali też zaproszeni wspaniali goście: Benoit Chaput (gitara oraz irlandzkie bouzouki), Jean-Francois Belanger (sitar i hyckelharpa) i Jean-Francois Desilets (bas). Kompozytorem wszystkich utworów i producentem jest lider zespołu - Bernard Quellette. Materiał został nagrany w Amadeus Recording Studio w Quebecu pod skrzydłami kierowanej przez lidera grupy Mystery, Michele’a St-Pere, wytwórni Unicorn Digital.

Otwierający płytę utwór „Love Transfusion” potrafi przetransponować miękką subtelność progresywnych wojaży w stylu grupy Jadis do rzeczywistości, w jakiej jesteśmy. To mocny, energiczny utwór z ostrymi, jak nóż, klawiszami i zapętloną improwizacją. Środkowa część, trochę monotonna, odarta z efektów, wsparta na jednostajnym rytmie i motywie budowanym przez sekcję rytmiczną, zostaje zrekompensowana przez ciekawą, gitarową solówkę.

„Logger’s Tale” kołysze klawiszowym akompaniamentem i efektownym riffem wychodzącym spod palców Erica Bonette. Wokal może chwilami kojarzyć się z albumami zespołu Silhouette i miękkim głosem Briana de Greeve. Jest tu ogrom ciekawych fraz, zmieniających się niczym w kalejdoskopie - barwnych tematów i cudownych melodii. Orientalna ornamentyka miesza się z nowoczesnym brzmieniem, a lekkość formy oddaje pokłon szalonym rytmom.

Czym bardziej wkraczamy do krainy malowanej przez muzyków z Kaos Moon, tym mocniej otula nas zaczarowany świat ich dźwięków. „Noisy Shoes” karmi słuchacza ulotnym motywem gitary akustycznej splecionym z wokalem i skomplikowaną mozaiką brzmień generowanych przez klawisze.

W tajemniczym instrumentalu „The Hatching” odzywa się tęsknota za muzyką ilustracyjną lub - jak kto woli - filmowym soundtrackiem. Ta niespełna sześciominutowa kompozycja, łączy w sobie wszystkie walory i subtelności muzyki progresywnej i symfonicznej.

„Miles Away” ma w sobie majestat i delikatność, przenika przestrzeń lekko, z powabem i gracją elfiej księżniczki. Fascynujący początek narysowany jest tematem gitary akustycznej i linią wokalną. Utwór sennie rozwija fabułę, nie ma w nim pośpiechu, jest koronkowa narracja wypływająca spomiędzy strun, skupiony głos Bernarda oraz dużo szlachetnych ornamentów i melodii. To kompozycja niezwykle pięknej urody. Dialog pomiędzy brzmieniem klawiszy i gitarą jest niczym rozmowa kochanków.

Kolejny etap podróży, w którą zabiera nas zespół Kaos Moon, to „Fly” - kompozycja, będąca esencją zmysłowości, szeptem pomiędzy dźwiękami i substytutem dotyku. Kołysząca gitara akustyczna sprzęga swoje siły z mocą energicznych riffów wychodzących spod palców Erica Bonette.

„The King of Dead Men Living” uzmysławia, że potencjał tego albumu wzrasta z upływem czasu i ilością przesłuchań. Bo to, co jest najlepsze, odkrywamy powoli, smakujemy krok po kroku, w fascynującym skupieniu i kontemplacji. W tej kompozycji tkwi potencjał największych mistrzów rocka progresywnego. Ach, ta namiętna gitara i subtelny tenor Bernarda Quallette - rozkładają moją duszę na czynniki pierwsze. Do tego perfekcyjne klawisze, „niepokorna” sekcja rytmiczna i voilá…

Wreszcie, „The Gold Fish” jest kompozycją, która kończy album i jest wspaniałym prezentem dla fanów zespołu. Jest tu spokój i to, co układa zakończenie tej opowieści: klawiszowe ornamenty spajają się cudownie z treścią i enigmatycznym „la fin de l’historie...”. Bo zakończenia są najważniejsze. Zamykają wszystkie wersy w jedną całość. Nić światła przemyka cicho pomiędzy poszczególnymi słowami. Zespala je z codziennością, abyśmy mogli pokochać to, co jest warte grzechu...

    

MLWZ album na 15-lecie Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku