Karmakanic - Who's The Boss In The Factory

Maciej Stwora

ImageKarmakanic powrócił. Co więcej, powrócił w rewelacyjnej formie. „Who's The Boss In The Factory” jest trzecim albumem formacji, na czele której stoi Jonas Reingold – basista znany z grupy The Flower Kings. Oba zespoły wykonują zbliżoną do siebie odmianę rocka progresywnego, pełną pięknych melodii, wirtuozerskich popisów instrumentalnych i bogatych harmonii wokalnych. Wszystko to osadzone w podniosłej, symfonicznej stylistyce. Muzycy z Karmakanic na nowym krążku dają prawdziwy pokaz świetnych pomysłów, które połączone w jedną całość ukazują niezwykle wysoki poziom prezentowanego wydawnictwa. A co najważniejsze, słucha się tych dźwięków doprawdy wyśmienicie.

Płyta zawiera sześć kompozycji:

Send A Message From The Heart. Na początek otrzymujemy 20-minutowego kolosa, który zachwyca od pierwszej do ostatniej sekundy. Zaczyna się delikatnym dziecięcym śpiewem. Zaraz potem cała muzyczna machina Szwedów nabiera rozpędu i eksploduje mocnym wejściem w okolicy drugiej minuty. Chwilę później pojawia się wokalista Göran Edman, który zaznacza swą obecność bardzo charyzmatycznym głosem. Utwór kapitalnie się rozwija, wędrując od potężnych uderzeń do subtelnych wyciszeń. Wszystkie dźwięki podane są w cudowny sposób, z wielkim wyczuciem i dbałością o szczegóły. Zupełnie magicznie robi się w 10 minucie, kiedy to gitara Kristera Jonssona „maluje” nieziemskie krajobrazy pośród nastrojowego tła klawiszowego autorstwa Lalle Larssona. Kilka minut później wokal Edmana jeszcze bardziej wzbogaca te wyjątkowe muzyczne chwile. Muszę także wspomnieć o genialnej grze perkusisty Zoltana Csorsza, który swój kunszt pokazuje chociażby w trakcie „przybić” w 15 i 18 minucie. Cały zespół prezentuje się fantastycznie zarówno od strony pojawiających się melodii, jak i poziomu technicznego partii instrumentalnych. I takie właśnie jest to nagranie – absolutnie rewelacyjne. Trzeba posłuchać.

Let In Hollywood. Po fragmencie epickim mamy fragment bardziej zwięzły, piosenkowy. Także udany. Wpadająca w ucho linia wokalna i rytmiczna gra perkusji powodują, że nogi same rwą się do „stukania” o podłogę. Zmienia się to w trzeciej minucie, gdy pojawia się metalowe wejście, wprowadzające nieco ciężaru do tej dość przystępnej kompozycji.

Who's The Boss In The Factory. Drugi “długas”, tym razem trwający 13 minut. Wita nas fortepian i subtelny śpiew. W okolicy drugiej minuty pojawia się partia wokalna, która przypomina mi twórczość Neala Morse’a, głównie ze względu na swą radosną rytmikę i podobną barwę głosu wokalisty. W szóstej minucie Jonas Reingold czaruje słuchacza grą na gitarze basowej, która kilkadziesiąt sekund później ustępuje miejsca fortepianowi. Napięcie stopniowo narasta i narasta, aż w końcu jego kulminacja następuje w 10 minucie i powracamy do przewodniego motywu. Ostatnie chwile „Who's The Boss In The Factory” to świetny dowód na to, że Szwedzi doskonale wiedzą, jak należy konstruować znakomite progresywne utwory. Bogactwo brzmieniowe finału tego nagrania zapiera dech. Majstersztyk.

Two Blocks From The Edge. Na początek dostajemy uroczą solówkę gitarową, a potem „pałeczkę” przejmuje Göran Edman po raz kolejny tworząc wyśmienitą linię wokalną. Warto zwrócić uwagę na piękne partie saksofonu autorstwa Theo Travisa, które płynnie przechodzą w basowo-gitarowe „rozmowy” w piątej minucie. Kilka chwil później powraca głos wokalisty, aby „zapowiedzieć” dalsze rewelacje instrumentalistów. I jeszcze smakowita, wyciszona końcówka jakby wyjęta z któregoś nagrania The Flower Kings.

Eternally Part 1. Kompozycja finałowa podzielona jest na dwie części. Część pierwsza to krótka fortepianowa miniaturka brzmiąca niezwykle „klasycznie”. I cudownie.

Eternally Part 2. Część druga rozpoczyna się od łagodnej „konwersacji” gitary basowej z instrumentami klawiszowymi. Ale największą atrakcją tego utworu jest gościnny udział akordeonisty Lelo Nika, który idealnie wpisuje się ze swymi nutami w twórczość Karmakanic. Szczególnie interesująco robi się w trzeciej minucie, gdy sekcja rytmiczna „podbija” akordeon, a zaraz potem pojawia się „łkająca” gitara Jonssona. Pod koniec nagranie nabiera wręcz symfonicznego rozmachu – gra muzyków zostaje dodatkowo wzbogacona podniosłym śpiewem wokalisty i wybrzmiewającymi w tle dźwiękami smyczków. „Eternally” kończy się delikatną partią fortepianu, podobną do tej, którą słyszymy na samym początku kompozycji.

„Who's The Boss In The Factory” to pozycja obowiązkowa dla miłośników rocka progresywnego. Zawiera wszystko to, czym powinna cechować się znakomita art-rockowa płyta – ładne melodie, świetne partie wokalne, fantastyczny poziom techniczny muzyków oraz wiele ciekawych pomysłów. Należy dodać do tego bogate instrumentarium, które dzięki udziałowi zaproszonych gości wydaje się być jeszcze bardziej intrygujące. Najlepiej zresztą ocenić to wszystko samemu. Gorąco do tego zachęcam, gdyż jest to naprawdę rewelacyjny album.

Na koniec, pozostaje mi jeszcze odpowiedzieć na jedno zasadnicze pytanie: Who's The Boss In The Factory? Karmakanic!

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok