Rewiring Genesis - A Tribute To The Lamb Lies Down On Broadway

Artur Chachlowski

ImageModa na albumy – hołdy wcale nie przemija. Kwestią czasu było wzięcie pod lupę najsłynniejszego dzieła grupy Genesis, wydanego w 1974 r. dwupłytowego albumu „The Lamb Lies Down On Broadway”. Za płytę tę zabrał się muzyk chyba najbardziej predyscynowany do tego, by przedstawić światu własną interpretację historii o Raelu i jego zawiłych przygodach w dżungli Nowego Jorku.

Pod szyldem „Rewiring Genesis” kryje się perkusista i wokalista w osobie Nicka d’Virgilio, znany też pod pseudonimem NDV. Nick to kiedyś bębniarz, a obecnie lider grupy Spock’s Beard (po odejściu z zespołu Neala Morse’a wyszedł on zza swojego zestawu perkusyjnego i stanął za mikrofonem). Nick to prawdziwy człowiek–orkiestra zakochany w twórczości grupy Genesis. Wiele lat temu miałem okazję zobaczyć go na scenie, gdy w trakcie koncertu Spock’s Beard zamienił się miejscami z Nealem Morsem i w efektowny sposób zinterpretował zagranego przez zespół na bis „Squonka”. Mało tego, NDV jako jeden z dwóch perkusistów wziął udział w sesjach nagraniowych ostatniej, jak na razie, studyjnej płyty Genesis pt. „Calling All Stations” (1997). Jak widać, jego ciągotki w stronę twórczości tej grupy, musiały wcześniej czy później znaleźć ujście w wydawnictwie typu „tribute album”, który jest przedmiotem niniejszej recenzji.

O pomyśle nagrania na nowo popularnego „Baranka” dowiedziałem się mniej więcej półtora roku temu, gdy Nick zamieścił na swojej stronie internetowej własną, zrealizowaną we współpracy z amerykańskim producentem i reżyserem dźwięku Markiem Hornsby, wersję utworu „The Colony Of Slippermen”. Przyznam szczerze, że ich interpretacja mogła zaszokować niejednego fana grupy Genesis. Ostry dynamizm wykonania, rozbudowana sekcja instrumentów dętych, eksperymentatorskie pomysły formalne – wszystko to z jednej strony intrygowało, a z drugiej – budziło mocne kontrowersje co do kształtu całości, nad którą panowie d’Virgilio i Hornsby rozpoczynali wówczas swe mozolne prace. Efekt końcowy w postaci płyty „A Tribute To The Lamb Lies Down On Broadway” nie jest jednak aż tak ekstrawagancki, jakby mogło na to wskazywać to właśnie jedno, znane od ponad roku, nagranie. Z grubsza rzecz biorąc, mamy w przypadku tego albumu do czynienia z dość wierną kopią oryginału, ale nie ma, broń Boże, mowy o odtworzeniu klimatu pamiętnego genesisowskiego dzieła w skali 1:1. „Chcieliśmy zobaczyć, co stanie się z muzyką Genesis, którą przepuścimy przez aurę pracujących z nami w studio muzyków. Wczesne utwory Genesis są tak bardzo melodyjne i stwarzają tak wiele możliwości interpretacyjnych, że nie mogliśmy nie spróbować rzucić na tę muzykę trochę nowego światła” – mówi Nick d’Virgilio. I choć wszystkie tradycyjne środki artystycznego wyrazu, którymi posługiwał się przed laty Genesis, z grubsza zostały zachowane i odtworzone z dość dużym pietyzmem, to mam wrażenie, że całości nadano jeszcze bardziej teatralno-orkiestrowego charakteru.

Mamy na tej płycie sporo aranżacji na instrumenty dęte i orkiestrę symfoniczną (czego najlepszym przykładem może być utwór „The Cage”), trochę tu operowych głosów („Grand Parade Of Lifeless Packaging”,) dużo trąbek i saksofonów („Back In New York City”, „Counting Out Time”, „Riding The Scree”, „It”), dołożono trochę żeńskich wokali (jak w „The Lamia” i „Lilywhite Lilith”) oraz dodatkowych, bardzo rockowo brzmiących gitar („Lilywhite Lilith”, „It”) czy lirycznych dźwięków fortepianu („Hairless Heart”, „In The Rapids”) oraz akordeonu („Ravine”).

Wyszła z tego całkiem zgrabna płyta. Niezbyt odbiegająca swoim klimatem od oryginału, a zarazem zawierająca w sobie mnóstwo nowych elementów, które nadały całości trochę współczesnej świeżości i pokazały jak wielkie interpretacyjne pole manewru leży w muzyce Genesis.

Jak zawsze w takich przypadkach, jedni, którzy nie mają nic przeciwko nowym interpretacjom utworów z żelaznego kanonu progresywnego rocka (ja zaliczam się do tej grupy), będą z zaciekawieniem śledzić nowe smaczki, drobne brzmieniowe odejścia od oryginału i radować się z różniących się w stosunku do pierwotnych wersji drobiażdżków, a inni – dla których mierzenie się na nowo z klasycznymi dziełami z historii gatunku i dokonywanie w nich autorskich zmian jest muzycznym świętokradztwem – będą z pewnością z dezaprobatą kręcić głową. De gustibus… I choć w interpretacjach panów NDV oraz Hornsby’ego nie ma zbyt wielu szokujących zmian, i choć przez cały czas trzymają oni w ryzach swoje eksperymentatorskie zapędy i nie odchodzą zbyt daleko od genesisowskich pierwowzorów, to osobiście znajduję w firmowanej przez nich płycie wystarczająco dużo akcentów, dla których słucham albumu „A Tribute To The Lamb Lies Down On Broadway” z niekłamaną radością oraz z prawdziwym zaciekawieniem, co też tam nowego i w którym momencie obaj panowie nie wymyślili, nie dołożyli i nie zmienili…

www.progrockrecords.com

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok