Ostatnio obrodziło nam w albumy z muzyką grupy Genesis w nietypowych, acz oryginalnych ujęciach. Po norweskim duecie fortepianowym Yngve Guddal – Roger T. Matte („Genesis For Two Grand Pianos”), włoskim trio kameralnym Cavicchi – Baggio – Bocini („The Cryme Of Selling The Lambs After Genesis”) trafia nam w ręce płyta „Genesis Fluted” innego włoskiego artysty Luki Ripantiego. Luca jest klasycznym flecistą, specjalizującym się w muzyce baroku, ale w głębi ducha jest wielkim fanem symfonicznego rocka. Opracował mnóstwo fletowych tabulacji nagrań tego gatunku, a „Genesis Fluted” jest jego pierwszym albumem rockowym. Gra on na nim na wszystkich instrumentach. Jego podejście do nagrań Genesis trudno nazwać nowatorskim, ale dzięki temu, że nie sili się on na zbędne udziwnienia i niepotrzebne eksperymenty, „Genesis Fluted” jest bardzo sympatycznym i przyjemnym w odbiorze albumem. Flet Ripantiego przejął główne partie wokalne, natomiast sekcja rytmiczna, gitary i klawisze prowadzą te same linie melodyczne, które doskonale pamiętamy z oryginalnych wykonań. Pewnie dlatego płyty tej słucha się tak dobrze, pewnie dlatego utwory „The Cinema Show”, „Afterglow”, „Mad Man Moon”, „Entangled” i wiele, wiele innych nabierają w wykonaniu Ripantiego nowego blasku i niezwykle ciepło – nostalgicznego charakteru. Warto podkreślić, że Luca Ripanti jest dyrektorem artystycznym orkiestry symfonicznej włoskiego radia i telewizji (Orchestra Sinfonica Nazionalle della RAI). Można by spytać: tak „poważny” facet w tak „niepoważnym” repertuarze? A dla czego nie?! Tym bardziej, że efekt jest doprawdy znakomity.
Ripanti, Luca - Genesis Fluted
, Artur Chachlowski