Andy Tillison to niezwykle zdolny muzyk. A przy tym niesamowicie inteligentny chłop. Gdy poczuł, że powoli wyczerpuje się formuła jego grupy The Tangent (ubiegłoroczny album tego zespołu „Not As Good As The Book” nie dorównał popularnością trzem poprzednim studyjnym płytom), postanowił odstawić swój zespół na boczne tory, a zamiast niego sięgnął po nieco zakurzony już szyld „Parallel Or 90 Degrees”, a więc swoją poprzednią formację, z którą działał – z niemałym sukcesem – jeszcze w latach 90-tych XX wieku.
Dwupłytowe, obszerne (ponad 150 minut) wydawnictwo „A Can Of Worms” nie jest wynikiem jakiejś konkretnej sesji nagraniowej. Jest kompilacją utworów pochodzących z wydanych w latach 1996-2001 pięciu studyjnych płyt grupy Parallel Or 90 Degrees, uzupełnioną o ponad pół godziny premierowego materiału. Stanowi ona doskonałe wprowadzenie do poznania dokonań tego zespołu, co wobec faktu, że nakłady wszystkich starych płyt są już od dawna wyczerpane (wytwórnia Cyclops póki co nie planuje wznowień) staje się o tyle istotne, że grono nowych sympatyków, którzy przybyli Andy’emu Tillisonowi po udanych występach The Tangent, może dzięki niej odkryć muzykę jego poprzedniego zespołu.
„PO90 powstał pewnego letniego popołudnia podczas grillowania w ogrodzie za moim domem. Nie nosiliśmy jeszcze tej nazwy, ale potrafiliśmy zagrać całą „Ciemną stronę księżyca”. I chyba robiliśmy to zbyt głośno, gdyż obok naszych przyjaciół, dla których graliśmy muzykę Floydów, mimowolnymi świadkami naszego koncertu stali się zniecierpliwieni sąsiedzi i wezwani przez nich policjanci. Na szczęście patrol stwierdził, że stanowimy grupę sympatycznych ludzi, o wiele lepiej wychowaną niż krnąbrni sąsiedzi” – tak początki zespołu wspomina jego lider, Andy Tillison. PO90 nigdy nie posiadał stabilnego składu, ale na przestrzeni lat trzon tej formacji stanowili tak znani muzycy jak Guy Manning (g), Sam Baine (k), Graham Young (g), Ken Senior (bg), Dan Watts (g), Jonathan Barrett (bg) i Lee Duncan (dr). Zespół wydał pięć płyt: „The Corner Of My Room” (1996), „Afterlifecycle” (1997), „The Time Capsule” (1998), „Unbranded” (1999) i „More Exotic Ways To Die” (2001), by – nigdy nie ogłaszając zakończenia swojej działalności – przekształcić się w The Tangent. Ale to już zupełnie inna historia.
Powróćmy zatem do wydanego kilka tygodni temu kompilacyjnego albumu „A Can Of Worms”. Obok utworów ze studyjnych płyt znajdujemy na nim kilka nagrań z ostatniego, nigdy niewydanego, albumu PO90 (zapewne z powodu oszałamiającego sukcesu debiutanckiej płyty The Tangent, „The Music That Died Alone”). Pośród tego materiału jest pierwotna wersja 20-minutowej kompozycji „Four Egos One War”, którą to The Tangent umieścił – w nieco zmienionej wersji – na ubiegłorocznej płycie „Not As Good As The Book”. Z premierowego materiału na szczególną uwagę zasługuje utwór „Fadge part one”. To zaledwie 3 i pół minuty, ale za to jak wspanialej, muzyki! Po prostu rewelacja. „A Kick In The Teeth” też prezentuje się znakomicie. Ciekawostką jest też połączenie w jedną, blisko półgodzinną całość, kilku utworów z płyty „Afterlifecycle” i stworzenie z nich tzw. „Afterlifecycle Sequence”, która wypełnia zasadniczą część dysku nr 2 niniejszej kompilacji. Zaś za największy rarytas tego wydawnictwa może uchodzić nagranie „Blues For Lear” z gościnnym udziałem (gitara + wokal) Roine’a Stolta. Pochodzi ono z 2002 roku i, jak łatwo się domyślić, stanowi udokumentowanie okresu transformacji pomiędzy PO90 a The Tangent.Bardzo rzetelnie i uczciwie brzmi ta płyta. Pomimo tego, że zawiera materiał z różnych sesji nagraniowych dokonanych na przestrzeni siedmiu lat, to wypada nad wyraz spójnie. Jeżeli ktoś nie zna poszczególnych płyt PO90, to dzięki albumowi „A Can Of Worms” otrzyma solidną dawkę naprawdę doskonałej muzyki. Miękki i ciepły głos Tillisona w połączeniu z jego charakterystyczną wrażliwością artystyczną sprawia, że jego twórczość porównuje się często do dokonań Petera Hammilla z Van Der Graaf Generator. Tillison nie przejmuje się tym zbytnio. Wręcz cieszą go tego typu porównania. Znacząco puszcza oko do wszystkich fanów i krytyków jego twórczości, z premedytacją zamieszczając w programie tej kompilacji kompozycję Hammilla („Modern”). Nota bene wykonaną brawurowo, wręcz porywająco .Wielkich artystów poznaje się po dystansie do tego, co robią. Andy Tillison, nieważne pod jakim działa szyldem, potrafi oczarować słuchaczy swoją muzyką, przymknąć usta złośliwym krytykom, a całemu progresywnemu światu udowodnić, że należy on do wąskiego grona najwybitniejszych współczesnych twórców gatunku. Albumem „A Can Of Worms” pokazał to w sposób najlepszy z możliwych.
Jeżeli oczarowała cię którakolwiek z płyt The Tangent, a nie znasz jeszcze muzyki PO90, koniecznie sięgnij po to wydawnictwo. Znajdziesz na niej mnóstwo muzyki, która zachwyci cię w stopniu porównywalnym z największymi dziełami klasyków progresywnego rocka. Atmosferę znaną ze starych płyt VdGG, ELP i Genesis odnaleźć można, jak się okazuje, nie tylko na płytach The Tangent. PO90 też potrafi (potrafił?) tak cudownie grać.