Ciryam - Człowiek motyl

Maciej Stwora

Image„Człowiek Motyl” jest trzecim krążkiem pochodzącej z Krosna grupy Ciryam, która swoje kolejne płyty wydaje bardzo regularnie co 2 lata. Trzeba przyznać, iż jest to dobra i skuteczna polityka wydawnicza, gdyż najnowszy album utrzymuje wysoki poziom poprzedników. Zespół porusza się w klimatach metalu gotyckiego chwilami zahaczając o rock progresywny, dzięki czemu otrzymujemy zestaw ciekawie zaaranżowanych piosenek, które wypełnione są interesującymi riffami i ładnymi melodiami. Należy także wspomnieć o energetycznych wokalach Moniki Węgrzyn, które świetnie współgrają z muzyką formacji.

Płyta w swej zasadniczej części składa się z 9 utworów:

Venus. Już na samym starcie otrzymujemy potężne i dynamiczne uderzenie. Podniosłe klawisze w udany sposób komponują się z „ciężkimi” gitarami i solidną sekcją rytmiczną. Nad całością góruje mocny głos wokalistki, który dobrze sprawdza się zarówno w drapieżnych jak i delikatniejszych fragmentach. Przez swój zapadający w pamięć melodyjny refren „Venus” posiada spore zadatki na przebój.

Color. Kompozycja, która z jednej strony składa się ze spokojnych zwrotek, a z drugiej posiada bardzo rockowy refren stając się przez to interesującą mieszanką różnorodnych klimatów. Najciekawszym elementem są poukrywane tu i ówdzie elektroniczne „smaczki”, które dodają sporo uroku temu niezbyt skomplikowanemu w swej strukturze utworowi.

Twarze Faraonów. Mateusz Sieńko stworzył nastrojowe klawiszowe intro, z którego wyłaniają się kolejne, o wiele mocniejsze dźwięki. Perkusja Damiana Jurka świetnie współpracuje z gitarą basową Sławomira Zajchowskiego, a solówka gitarowa w trzeciej minucie stanowi śliczne dopełnienie charyzmatycznego śpiewu Moniki.

Niczyja. Kapitalnie skonstruowane nagranie. Przebojowy i dynamiczny refren sąsiaduje z rozmarzonymi zwrotkami, które pełne są uduchowionych klawiszowo-gitarowych nut. W okolicy czwartej minuty możemy rozkoszować się soczystą solówką, a sam finał kompozycji odznacza się iście progresywnym rozmachem.

Virus. Kolejny kandydat na ambitny przebój. Prosta budowa, intrygujące i ładne melodie oraz szybko wpadający w ucho wokal to znaki rozpoznawcze „Virusa”. Dowód na to, że w trzech minutach można zawrzeć frapujący, a przy tym inteligentny fragment muzyki.

Diler. Na samym początku uwagę przykuwa pomysłowa gra sekcji rytmicznej oraz wokalizy Moniki Węgrzyn, które po chwili przekształcają się w normalny śpiew. Mateusz Sieńko czaruje słuchacza delikatnym fortepianem, a Robert Węgrzyn i Grzegorz Makiel tworzą potężną gitarową ścianę dźwięku.

Wezuwiusz. Utwór ukazujący subtelne oblicze grupy. „Kosmiczne” eksperymenty z elektroniką współgrają ze stonowaną perkusją oraz cicho pobrzmiewającymi w tle gitarami i fortepianem. Na pierwszym planie znajduje się głos wokalistki, która może w pełni zademonstrować swój talent. „Wezuwiusz” jest nagraniem, którym formacja udowadnia swoją wysoką dojrzałość artystyczną.

Skała. Powrót do „ostrzejszych” form przekazu. Podniosłe tła klawiszowe, drapieżne gitary oraz wokal, który czasami pojawia się pod postacią szeptu, a kiedy indziej uderza w słuchacza swoją pokaźną mocą. Warto zwrócić uwagę na zakręconą solówkę gitarową w okolicy trzeciej minuty, która po chwili niknie w głównej melodii kompozycji.

Igła. Finałowy utwór charakteryzuje się niezwykłą dynamiką zarówno za sprawą „walecznego” śpiewu, jak i zmiennej gry instrumentalistów. Pomysłowe zwrotkowe riffy płynnie przechodzą w cudowne refrenowe melodie, które jeszcze bardziej podbijają sugestywne frazy wokalistki. Solidny rockowy kopniak na zakończenie krążka.

„Człowiek Motyl” posiada także sekcję bonusową, którą tworzą następujące nagrania: „Venus” (wersja angielska), „Virus” (wersja angielska), „Venus” (klip) oraz „Venus” (wersja angielska) (klip). Są to interesujące materiały, z którymi z całą pewnością warto się zapoznać.

Najnowszy album grupy Ciryam zadowoli wszystkich miłośników gotyckiego metalu. Widoczne są tu co prawda echa twórczości grup pokroju Closterkeller czy Moonlight, aczkolwiek autorskie pomysły zdecydowanie przeważają. Nie usłyszymy tu rozbudowanych epickich kompozycji, w zamian otrzymujemy jednak bardzo umiejętnie skomponowane piosenki, w których aż roi się od ładnych melodii czy charyzmatycznych wokali. No i nie można zapominać o sporym ładunku przebojowości, którym można by obdzielić parę innych, bardziej komercyjnych płyt. Myślę, że warto poświęcić tej motylej muzyce kilkadziesiąt minut.

MLWZ album na 15-lecie Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok