Blind Ego - Numb

Artur Chachlowski

ImageDrogi Kalle,

W pierwszych słowach mojego listu chciałbym bardzo podziękować Tobie i Twoim kolegom z RPWL za fajny koncert, który zagraliście na zakończenie festiwalu Progrock 2009 w Katowicach. Już trzeci raz widziałem Wasz zespół na żywo, ale występ w Teatrze Śląskim był chyba najwspanialszy, najbardziej przemyślany i najbardziej magiczny. Ciekaw jestem, czy nagrywany tego wieczora materiał dla potrzeb płyty DVD odda fantastyczną atmosferę, którą tak wspaniale udało się Wam wykreować na scenie? Słyszałem, że jest szansa, że jeszcze w tym roku RPWL przyjedzie do Polski z „pinkfloydowskimi” koncertami, ale wiem też, że zanim w 2010 roku wydacie nową studyjną płytę, każdy z Was chce skoncentrować się na własnym solowym przedsięwzięciu.

Ty masz na tym polu największe doświadczenie. Twój side project o nazwie Blind Ego jest znany chyba każdemu miłośnikowi progresywnego rocka. Gdy po katowickim koncercie RPWL sprezentowałeś mi egzemplarz nowej płyty Blind Ego, której premiera przewidziana jest dopiero na kwiecień, serce zabiło mi mocniej, gdyż pamiętam mnóstwo miłych chwil, które spędziłem przy słuchaniu wydanej przed dwoma laty płyty pt. „Mirror” Wręczając mi krążek „Numb” poprosiłeś, abym uważnie go przesłuchał, a potem napisał co sądzę o Twojej nowej muzyce. Dodałeś jeszcze: „Tylko szczerze..”. Dlatego teraz, gdy już kilkakrotnie przepuściłem przez uszy materiał wypełniający nowe dzieło Blind Ego, piszę do Ciebie, by podzielić się moimi wrażeniami. Jak najbardziej szczerymi oczywiście…

Jak szczerze, to szczerze… Od razu Ci powiem, że płyta „Numb” bardzo mi się podoba. Jest wyrazista, spójna, dobrze przemyślana i… ciężka. Cholernie ciężka. Widzę, że zdecydowanie ukierunkowałeś swoje nowe kompozycje w stronę mocno heavy metalowych klimatów. I wiesz co? Powiem Ci, że choć nie jestem wielkim sympatykiem na wskroś metalowych albumów, to poza jednym, góra dwoma wyjątkami, wszystkie utwory na „Numb” dość szybko przypadły mi do gustu.

Cieszę się, że Twój solowy projekt jest stylistycznie tak bardzo odległy od tego, z czego znają Cię sympatycy Twojej macierzystej formacji. Przecież po to nagrywa się autorskie płyty, by pokazać fanom swoje aktualne muzyczne zainteresowania. W zespole z reguły jest się skazanym na pewne kompromisy. Jest się jednym z trybów większej machiny. Co innego na płycie solowej. Tu można realizować własne pomysły praktycznie bez żadnych ograniczeń. I Tobie na „Numb” udało się to w sposób bezbłędny. Chyba jeszcze bardziej skuteczny, niż na poprzednim krążku Blind Ego, który nie był aż tak homogeniczny, jak album „Numb”. A przecież nagrałeś go praktycznie z tymi samymi muzykami. Z tym, że tym razem do Paula Wrightsona i Johna Jowitta dokoodoptowałeś jeszcze Sebastiana Harnacka (bg) z grupy Sylvan, znanego z Sepultury Iggora Cavalerę (dr) oraz Michaela Schwagera (dr) z Dreamscape. Z takimi nazwiskami na pokładzie, Blind Ego nie mogło nagrać słabej płyty. Ale do pełni szczęścia potrzebni są nie tylko wykonawcy, ale jeszcze dobre kompozycje. A zamieściłeś ich na albumie „Numb” aż 10, a jeśli liczyć umieszczoną na samym końcu pięciominutową repryzę jednej z nich, to nawet 11.

Już otwierający płytę utwór „Lost” daje mocno do myślenia. Myślę, że jest on wykładnią tego, z czym będziemy mieć do czynienia przez kolejną godzinę. Wytycza kierunek, w jakim rozwija się ten album. Jest jego muzyczną wizytówką. Wyznacznikiem stylu, w którym utrzymana jest reszta kompozycji na płycie. To dobre, dynamiczne i bardzo rockowe otwarcie. Nie będę ściemniał, „Lost” nie jest wcale moim ulubionym fragmentem na tej płycie, ale już drugie nagranie, „Guilt”, zdecydowanie należy do moich faworytów. Zdaję sobie sprawę, że to, co teraz powiem nie będzie chyba najlepszym określeniem w stosunku do muzyki, którą gra Blind Ego, ale, jak dla mnie, „Guilt” to najbardziej przebojowe nagranie na całym albumie. Mroczny początek utrzymany w duchu muzyki Pain Of Salvation, fajna linia melodyczna i ostre, rockowe granie. Granie krwiste i wyraziste. Czy mi się zdaje, że oprócz Paula Wrightsona słyszę w nim jeszcze jakiś inny wokal? Czyżby to był Yogi Lang?...

Jeszcze ostrzej i jeszcze bardziej metalowo jest w umieszczonym z numerem 3 nagraniu tytułowym. Mocny riff, podniosły, ale melodyjny refren, no i Twoje wyborne solo na gitarze. Palce lizać!

Czwarty na płycie utwór, „Leave”, rozpoczyna się od niewinnie brzmiących, pojedynczych gitarowych nut, w tle słychać mocny rytm bębnów i chwilę potem Twoja fantastyczna gitarowa solówka rozjaśnia ten gęsty i mroczny nastrój. Wstęp, jaki można sobie tylko wymarzyć. Po tym porywającym początku następuje uspokojenie, w które idealnie wchodzi uduchowiony wokal Paula. Pierwszorzędny zabieg. No i jest jeszcze zabójczy, zapadający w pamięć, refren. „Leave” przypomina mi najciekawsze osiągnięcia zespołu Threshold. Kojarzysz tę grupę? Gra w niej Karl Groom - jeden z dwóch najlepszych prog metalowych gitarzystów w Europie. Kim jest ten drugi? Nie domyślasz się? Jego inicjały to K.W.

Rozedrgany bas rozpoczyna piąte, a zarazem najdłuższe (prawie 10 minut) nagranie na płycie – „Death”. Tytuł, że aż ciarki przechodzą po plecach. Przy słuchaniu – także. Miłe, podskórne dreszcze emocji. Początkowo połamany rytm oraz niepokojący śpiew Paula wprowadzają uczucie sporego niepokoju, lecz po około trzech minutach rozpoczyna się prawdziwa prog metalowa jazda bez trzymanki. Fantastyczna jest ta miła uszom melodyjna linia wokalna oraz następujące po sobie trzy, albo nawet cztery fantastyczne gitarowe sola… Brawo. No i ten fenomenalny bas. Kto tutaj gra? John czy Sebastian?

Mocno wysunięta do przodu linia basu króluje też w kolejnym utworze, „Change”. Na jej tle pobrzmiewają Twoje space rockowe gitarowe soundscape’y, a potem, po pełnym energii, soczystym wejściu perkusji, słychać Twoje gitarowe crescendo (znów powraca tu klimat jakby a’la Pain Of Salvation), które po chwili przeistacza się w ciężki metalowy riff. „Change” to drapieżny heavy metal na całego. Według mnie to zdecydowanie najcięższy utwór na płycie (no, może oprócz instrumentalnego „Torn”), choć muszę przyznać, że gdzieś w jego połowie postanowiłeś odrobinę uspokoić grę.  To złamanie tempa dało bardzo fajny efekt. We wspaniały sposób podkreśla on potęgę finału tej kompozycji. Głos Paula Wrightsona znowu prezentuje się znakomicie i to zarówno w tych ostrych, jak i bardziej lirycznych, klimatach.

W następnym nagraniu, którego tytuł to „Seek”, też nie jest lekko. Ostra galopada trwa od pierwszej nuty i od pierwszego dźwięku. Ale co ważne, w tym metalowym rozgardiaszu nie zapomniałeś o melodii. To wielka sztuka. Podoba mi się w tym utworze partia wokalna Paula. Ten człowiek znowu wznosi się na wyżyny swojego talentu. I znów, dzięki „Seek”, przypominają mi się pewne kompozycje grupy Threshold. Bardzo podobne klimaty…

W „Risk” następuje totalna zmiana nastroju. To jedyne na tej płycie na wskroś liryczne nagranie. Słychać w nim tylko Twoją akustyczną gitarę i głos Paula wyśpiewującego bardzo przyjemną melodię. „Risk” to chwila wytchnienia na zaczerpnięcie oddechu przed tym, co za chwilę wydarzy się na płycie. Bo po tych niespełna 4 minutach błogiego spokoju rozpoczyna się wspomniany już przeze mnie instrumentalny utwór pt. „Torn”. Mamy w nim ekstremalną metalową jazdę na całego. To prawdziwa demonstracja potęgi brzmienia Blind Ego, pokaz ciężkiego grania z mocno wyeksponowaną, szalejącą sekcją rytmiczną i Twoją, jak zawsze, efektowną partią gitary. Brzmi to nieźle, choć z początku miałem z tym nagraniem sporo kłopotów. Ale po kilku przesłuchaniach przekonałem się, że w utworze tym tkwi prawdziwa kwintesencja nowej muzyki Blind Ego.

Z indeksem 10 na płycie „Numb” umieściłeś kompozycję zatytułowaną „Vow”. I znów bardzo dynamiczny początek przygotowuje grunt pod wyciszony fragment, w którym Twój zespół na chwilę zwalnia tempo. Ta środkowa część przywodzi mi na myśl instrumentalną sekcję z RPWL-owskiego utworu „New Stars Are Born”. Jest tu trochę podobieństw i gdyby ktoś na siłę chciał doszukać się jakichś punktów wspólnych pomiędzy Blind Ego a RPWL, to na płycie „Numb” jest to możliwe chyba tylko w tym jednym fragmenciku. Tym bardziej, że w finale „Vow” znowu powracacie do ostrego grania i w znakomity sposób, z prawdziwym metalowym „przytupem”, zamykacie swój album. Na samym jego końcu umieściłeś jeszcze repryzę utworu „Change”. Bonus, coda, zakończenie?... Słychać w nim głównie instrumentalną robotę, chociaż głos Paula śpiewającego refren, jakby schowany gdzieś na drugim planie, też pojawia się w tym odrobinę inaczej zmiksowanym w stosunku do zasadniczej wersji, nagraniu. „Change - reprise” to prawdziwa kropka nad „i”, taka mała wisienka na pysznym torcie, któremu na imię „Numb”.

Cóż mogę jeszcze dodać o nowej płycie Blind Ego? Chyba tylko tyle, że zaimponowałeś mi tym, że pomimo, iż skomponowałeś materiał o wiele cięższy niż na płycie „Mirror”, to nie zapomniałeś o melodiach. O pięknych instrumentalnych partiach solowych i przyjemnych liniach wokalnych. Dzięki temu muzyka na „Numb”, pomimo całej swojej zadziorności i metalowej bezkompromisowości, wydaje mi się dość przystępna. Nagrałeś ten album kompletnie bez klawiszy. Trochę mi ich tu i ówdzie brakuje, ale osiągnąłeś zamierzony efekt surowości i znacznie większego „urockowienia” brzmienia swojej muzyki. Gratuluję.

Na koniec chciałbym jeszcze podkreślić świetną robotę, którą na „Numb” wykonał Paul Wrightson. Zrezygnowałeś z innych wokalistów (pamiętam, że na „Mirror” w kilku utworach śpiewał John Mitchell), przez co udało się nadać tej płycie spójnego charakteru. Powiedziałbym: bardzo spójnego. O wiele bardziej jednorodnego niż na poprzednim krążku Blind Ego. I przez to „Numb” jest dla mnie o wiele bardziej przekonywujący…

I ostatnia rzecz: tylu pięknych i wspaniałych zagranych na gitarze solówek już dawno nie słyszałem na jednej płycie. Dobra robota, Kalle. Podoba mi się ten album!

Przepraszam za ten przydługi list. Długa płyta (68 minut z sekundami), to i dużo pisania. Tyle dobrej muzyki, to i spostrzeżeń niemało. Pozdrawiam Cię serdecznie i do zobaczenia we wrześniu na koncertach RPWL. A może uda Ci się wcześniej zawitać do Polski wraz z Blind Ego?...

Pozdrawiam serdecznie.

Artur

 

Kraków, 24 luty 2009r.
MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok