Dobry, rzetelny rockowy album z delikatnym powiewem prog rockowej nuty. Pełen świetnych melodii, zgrany z zębem, wypełniony 11 zgrabnymi piosenkami (ich czas trwania rozciąga się od 4 do 7 minut) oraz jednym tematem instrumentalnym, który pełni rolę klasycznego intro; „The Curtain Falls”, bo to on rozpoczyna płytę „Castles In The Sand” belgijskiej grupy Beyond The Labyrinth, daje początek utworowi „Solitary Dancer”. To bardzo dobry dynamiczny opener, który idealnie, od pierwszej chwili, wprowadza słuchacza w klimat płyty oraz w świat dźwięków muzyki zespołu. A potem przez następne 50 minut nie pozostaje nic innego, jak tylko rozkoszować się nimi.
Zespół Beyond The Labyrinth porusza się po obszarach energetycznego rocka, jego muzyka ma bardzo dobre tempo, a godzina, którą trwa ten album, przelatuje jak z bicza strzelił. Na płycie mamy do czynienia z bardzo szeroką paletą rożnych nastrojów: od niemal power metalu w „The Enemy Within” i „Caught In The Game”, poprzez liryczne pieśni („For Eternity”) i melodyjne utwory z wpadającymi w ucho refrenami („Beyond The Labyrinth”, „Castles In The Sand”), aż po namiastkę epickiego patosu w finałowym „No Place For A Dreamer”. Co ważne, przy tej różnorodności cały materiał wypełniający tę płytę utrzymany jest w dość jednorodnej stylistyce. Wokalista Jo De Boeck obdarzony jest głosem o przyjemnej barwie i doskonale wie jak robić pożytek ze swoich niemałych możliwości. Główny kompozytor, gitarzysta i klawiszowiec w osobie Geerta Fieuwa to niezwykle zdolny jegomość. Nie dość, że posiada niesamowity dar pisania zwięzłych piosenek, to swoimi soczystymi solówkami (zwłaszcza gitarowymi – najwyższego uznania godna jest jego partia zagrana na akustycznej gitarze w „For Eternity”) we wspaniały sposób ubarwia swoje kompozycje. Pochwały należą się też pianiście Danny’emu Focke. Bardzo pięknie wypadają jego partie, zwłaszcza w utworach „For Eternity” i „No Place For A Dreamer”. Sekcja rytmiczna: Gerry Verstreken (bg) – Bruno Goedhuys (dr) też pracuje bez najmniejszego zarzutu. W ogóle cały zespół prezentuje się znakomicie na tej płycie wypełnionej pokaźną dawką żywiołowo wykonanego, a przy tym niesamowicie melodyjnego, rocka.
Aż 11 lat trwały przygotowania do nagrania tego albumu. Dokonywano wielu zmian, poprawek, retuszów, przymiarek; wszystko zapewne dlatego, że mózg zespołu, Geert Fieuw, to prawdziwy perfekcjonista. Długo dobierał sobie współpracowników, z którymi w końcu wszedł do studia, ale i tak tasował składem zespołu, niczym talią kart, by wreszcie zarazić wszystkich swoim entuzjazmem i natchnąć ich wiarą w słuszność swoich pomysłów. Czy zadanie udało się? Na to pytanie najlepiej odpowiedzą sami słuchacze. Warto tylko powiedzieć, że samo nagranie płyty zajęło zespołowi tylko 3 miesiące. To kropla wody w oceanie 11 lat przygotowań. Świadczy to o tym, że grupa Beyond The Labyrinth weszła do studia perfekcyjnie przygotowana. Z końcowego efektu może być naprawdę dumna. Album „Castles In The Sand” to rzecz przemyślana w najdrobniejszych szczegółach, każdy detal jest tu wycyzelowany, a każdy szczegół i pojedynczy dźwięk ma tu swoje miejsce i odpowiednie uzasadnienie.
Bardzo dobra płyta. Energetyzująca, a przy tym niesamowicie melodyjna. Wielki krok do przodu w stosunku do debiutanckiego albumu tego zespołu (płyta „Signs”) z 2005 roku.