Zespół Crystal Lake powstał latem 2003 roku, jednak regularne próby rozpoczął dopiero w październiku tego samego roku. Początkowo skład tworzyli Marcin Gawełek, Dawid Jaroszewski i Krzysztof Grzelak, kilka tygodni później do tej trójki dołączył jeszcze klawiszowiec Marcin Szymczak i wokalista Marek Retlewski. Zespół zaczął komponować i w tym zestawieniu personalnym zagrał pierwsze koncerty m.in. na toruńskich przeglądach "K.A.T.A.R" oraz na studenckiej ”Famie”.
Na przełomie 2004 i 2005 roku w poszukiwaniu pracy Marek Retlewski opuścił Polskę. Poszukiwania nowego wokalisty trwały bardzo długo, dopiero w połowie roku nowym członkiem zespołu został bydgoski wokalista Adam Płotnicki (ex-Daydream). Współpraca rozwijała się pełną parą, panowie zagrali kilka udanych koncertów zbierając przy tym szereg nowych doświadczeń, jednak natłok obowiązków pozazespołowych poszczególnych członków zespołu sprawił, że jesienią 2005 roku zespół zawiesił działalność.
Rok później Crystal Lake wystartował raz jeszcze. Nowym basistą został Zbyszek Prylewski, a klawiszowcem Piotr Wypych. W takim zestawieniu Crystal Lake zagrało pierwsze koncerty po długiej przerwie. W tym czasie zespół nabrał sporo doświadczenia, „dozbroił się” sprzętowo i dojrzał muzycznie. W 2008 doszło do kolejnej zmiany, tym razem na stanowisku basisty; nowym członkiem zespołu został młody chełmiński muzyk Łukasz Bieńkowski.
Niedawno w Tom Horn Studio „Q” zespół Crystal Lake zarejestrował swoją debiutancką płytę, która ukazała się na rynku nakładem wytwórni Lynx Music. Zawiera ona 6 utworów, z których otwierający całość „Way Of Dream” to kompozycja instrumentalna, a pozostałe stanowią solidną instrumentalno-wokalną dawkę rockowego grania. Propozycje Crystal Lake powinny w dużej mierze zainteresować słuchaczy prog rocka oraz prog metalu. To muzyka mocno osadzona w tradycyjnego rocka progresywnego. Pełna interesujących aranży, z ciekawym, lekko nosowym wokalem Adama Płotnickiego i z wieloma niezłymi pomysłami melodyjnymi. Pomimo tego nie wróżę temu materiałowi jakiejś szczególnej kariery. Być może to kwestia tego, że zespół Crystal Lake dopiero debiutuje, ale wydaje mi się, że jego muzyka wtopi się gdzieś w szeroką masę nowych polskich grup neoprogresywno-metalowych, które wyrastają ostatnio jak grzyby po deszczu. Jest kilka fajnych pomysłów na tej płycie, jak ciekawy i zapadający pamięć refren kompozycji „I’m Free” czy dość melodyjne nagranie pt. „Rose”, a także soczysta gitarowa solówka w najdłuższym, bo ponad 10-minutowym nagraniu na płycie „Crystal Lake”. Ale jako całość płyta niestety nie wzbija się ponad przeciętność.
Nie ukrywam, że album „Safe” nie rzucił mnie na kolana, ale nie chciałbym, broń Boże, dewaluować niewątpliwych wysiłków zespołu. Wyraźnie słychać, że ma on w sobie spory potencjał i, kto wie, być może już na następnej płycie zaskoczy nas czymś superoryginalnym, czymś nowatorskim, czymś takim, co zdecydowanie odróżniłoby go od reszty innych wykonawców znad Wisły parających się prog rockiem. Na razie tych indywidualnych cech nie widzę (nie słyszę).
Duży plus należy się zespołowi za projekt graficzny okładki. Jego autorem jest Mariusz Lewczyk. Lapidarna kreska i trafny pomysł z żaglówką skąpaną w burzy w małej łyżeczce do herbaty daje sporo do myślenia. Tak, jak i symbole na tylnej okładce książeczki, gdzie zdjęcie zespołu, niczym danie dnia, wkomponowano w kontur ogromnego talerza, wokół którego rozłożono sztućce. Brak wśród nich noży i widelców, co z jednej strony każe przypuszczać, że muzykę Crystal Lake można by „łyżkami jeść”, a z drugiej, – że przy muzycznej uczcie nie trzeba się trudzić, bo danie jest lekkostrawne. Co nie do końca jest prawdą, gdyż niekiedy mocno trzeba się natrudzić nad „rozgryzieniem” niektórych kawałków. No i soli i pieprzu też trochę brakuje…
Dwóch utworów, które znajdują się na płycie można posłuchać pod adresem www.myspace.com/crystallakeeu, a dodatkowych informacji na temat działalności grupy Crystal Lake można poszukać na internetowej stronie zespołu www.crystallake.eu.