Ależ to jest znakomita płyta! Piąty album Kanadyjczyków z grupy Spaced Out stawia ich w pierwszym szeregu jazz rockowych „wymiataczy”. „Evolution” stanowi idealną mieszankę wirtuozerskich partii poszczególnych instrumentów oraz zapadających w pamięć melodii. Na początku można odnieść wrażenie, że zamieszczona na krążku muzyka jest w pełni improwizowana. Jednak, gdy wgryziemy się w nią głębiej zauważymy, że wszelkie „szaleństwa” zamknięte są w określonych wcześniej ramach. Kontrolowany chaos? Dokładnie tak. Nie są to proste dźwięki. Wręcz przeciwnie, wymagają od słuchacza pełnego skupienia i porzucenia wszystkich innych czynności. Warto się jednak poświęcić, oj warto. „Evolution” to 50 minut kosmicznego odlotu najwyższej jakości.
Płyta składa się z dziewięciu utworów:
Biomechanic I. Już od pierwszych sekund jesteśmy „atakowani” licznymi zmianami tempa. Antoine Fafard, który obsługuje gitarę basową kapitalnie współpracuje z „połamanymi” zagraniami perkusisty, a jednocześnie umiejętnie „rozmawia” z malowniczą gitarą Marka Tremblaya. Udane wprowadzenie w klimat albumu.
Fun Key. Kompozycja opiera się na porywającym rytmie perkusyjnym, który oplatany jest gitarami oraz pomysłowymi partiami klawiszy. Trudno skupić się dłużej na jednym motywie, gdyż muzyczne nastroje zmieniają się tu jak w kalejdoskopie. Warto zwrócić uwagę na „crimsonowatą” solówkę gitary w drugiej minucie i równie frapujące solo basu w trzeciej.
Power Struggle. Fusion w pełnej krasie. Martin Maheux tworzy piekielnie „pokręcony” podkład perkusyjny, w który jakimś cudem fantastycznie wpisują się pozostali członkowie zespołu. W trzeciej minucie mamy chwilę wytchnienia, tło klawiszowe tworzy nieziemski klimat, a Antoine Fafard „wyczarowuje” basowe pejzaże.
Octavium. Nagranie udowadnia, że Kanadyjczycy poza skomplikowanymi fragmentami potrafią tworzyć również ładne melodie nie popadając przy tym w banał. Trzeba jednak dodać, że środkowa część utworu to powrót do jazz rockowego zgiełku, który po chwili ponownie przekształca się w dosyć przystępne granie.
Nemesis. Dźwiękowych szaleństw ciąg dalszy. Kosmicznie robi się już w pierwszych sekundach, kiedy to do nierytmicznej perkusji dołącza równie „wymyślny” klawisz. W drugiej minucie słyszymy piękną solówkę, która gwałtownie ustępuje miejsca nieprawdopodobnym „łamańcom” w wykonaniu całej grupy.
Biomechanic II. W kompozycji tej, podobnie jak to było w przypadku „Biomechanic I” postacią pierwszoplanową jest Antoine Fafard i jego charakterystycznie brzmiący bas. W drugiej minucie do „głosu” dochodzą instrumenty klawiszowe, których solówka stanowi przedsmak końcowych technicznych popisów.
Furax II. Rewelacyjne nagranie, w którym słychać echa twórczości formacji Tool. Owe skojarzenia pojawiają się w 40 sekundzie za sprawą „toolowskiej” partii gitary, wzbogaconej dodatkowo o brawurową grę sekcji rytmicznej. W dalszej części utworu jest już bardzo „spaced outowo”, czyli gęsto, niezbyt przystępnie ale i melodyjnie, głównie dzięki ślicznej solówce Marka Tremblaya.
Replication Junction. Martin Maheux po raz kolejny tworzy frapującą partię perkusji, na którą nakładają się linie pozostałych instrumentów. Tempo zmienia się zresztą kilkakrotnie, co chwilę ukazując odmienną twarz utalentowanych Kanadyjczyków. Natomiast 2 ostatnie minuty to wspinaczka zespołu Spaced Out na wyżyny jazz rocka. To co się tu dzieje przechodzi ludzkie pojęcie. Cudo.
Polymorph. Finałowa kompozycja podsumowuje wszystko to, z czym mieliśmy do czynienia przez cały czas trwania albumu. Jest czas na techniczne zagrywki, są momenty przeznaczone na prezentację umiejętności poszczególnych muzyków, są także fragmenty pełne interesujących melodii. Czego chcieć więcej?
Na zakończenie powtórzę raz jeszcze to, od czego zacząłem recenzję nowego wydawnictwa Spaced Out: „Evolution” to krążek znakomity, ścisła światowa czołówka jeśli chodzi o gatunek zwany jazz rockiem. Kanadyjczycy z albumu na album ewoluują, stają się coraz lepsi, bardziej dojrzali. Usprawniają swój warsztat techniczny, jednocześnie dbając o wysoki poziom prezentowanych melodii. Grupa zaprezentowała się na żywo m.in. w USA (Nearfest) oraz we Francji (Crescendo Festival). Panowie, może nadszedł czas, aby odwiedzić również Polskę? Byłoby cudownie. A na razie serdecznie polecam zapoznanie się z najnowszą studyjną płytą Spaced Out. Kosmicznie warto.
www.unicorndigital.com