Minimum Vital - Capitaines

Artur Chachlowski

Image„Capitaines” to już siódmy album w dorobku zespołu Minimum Vital kierowanego przez braci Jean-Luca (g) i Thierry’ego (k) Payssanów. Na płycie towarzyszą im basista Eric Rebeyrol oraz śpiewająca (niewiele w porównaniu z poprzednim albumem) pani Sonia Nedelec.

Pięć lat trwały przygotowania do wydania tego krążka, a echa dobrze przyjętej poprzedniej płyty pt. „Atlas” (2004) skłoniły zespół do dość zachowawczego potraktowania swoich nowych kompozycji. To konserwatywne podejście znalazło swoje odbicie w muzyce wypełniającej nowe wydawnictwo, które, jak dla mnie, nie wnosi nic nowego do dorobku zespołu. Kto zna wcześniejsze płyty Minimum Vital, ten wie, czego należy się spodziewać po „Capitaines”. I w efekcie zupełnie nie będzie zaskoczony tym, co usłyszy w trakcie 50 minut trwania tego albumu. Z jednej strony to dobrze. Doskonale znane, bardzo charakterystyczne, łatwo rozpoznawalne, a co najważniejsze, oryginalne brzmienie zespołu, to wartość sama w sobie i chyba nie było sensu czegokolwiek w nim zmieniać. Z drugiej zaś strony – kolejne płyty francuskiego kwartetu stały się coraz bardziej przewidywalne. Dlatego też najnowszą pozycję w dyskografii Minimum Vital traktuję raczej jako przypomnienie grupy całemu światu o swoim istnieniu, niźli jako wydarzenie fonograficzne sporego kalibru.

Płyta „Capitaines” nie jest zła, ale jest też bardzo podobna do poprzednich wydawnictw zespołu. Zawiera ona głównie instrumentalną muzykę, w której głos, jeżeli już się odzywa, to sprowadzony jest do roli kolejnego instrumentu (choć są wyjątki, jak na przykład w jednym z lepszych na płycie utworów pod tytułem „Le Croix De Bourghi Bando” czy już mniej udanym „En Superbo” oraz tytułowym „Capitaines”). Muzyka Minimum Vital na „Capitaines” czerpie inspiracje z etnicznych wzorców, wzbogaca je efektownym brzmieniem gitar, instrumentów klawiszowych i harf (gościnny udział grającej na tym instrumencie Laury Mitou). Z pewnością nie można zarzucić grupie braku profesjonalizmu, cała płyta aż tryska energią i żywotną radością tworzenia. Tego braciom Payssanom z pewnością nie można odmówić. Zarzucić im można (a nawet trzeba), że zamiast iść zdecydowanie do przodu, trochę zaczynają kręcić się wkoło, a nawet zaczynają powoli zjadać własny ogon.

Powiem tak: dobra, choć absolutnie nie bardzo dobra to płyta. W przypadku tak uznanego i doświadczonego zespołu, jak Minimum Vital, stwierdzenie to jest to raczej krytyką, niźli pochwałą.

P.S. Nie napisałem, że jest coś, co na płycie „Capitaines” podoba mi się i to bardzo. To zamykające to wydawnictwo nagranie zatytułowane „La Route”. Bez wątpienia należy ono do najciekawszych w całym, dwudziestoletnim już, dorobku zespołu Minimum Vital.

www.musearecords.com

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!