Niesamowita płyta. Wciągająca jak narkotyk. Zawierająca rozmarzoną, uduchowioną, nieco rozmazaną muzykę. Naładowaną niesamowitym ładunkiem emocjonalnym. Muzykę do słuchania nocą. Idealnie pasującą na tę porę dnia. Wspaniale się przy niej zasypia. A jeszcze lepiej wybudza w środku nocy i, pół na jawie, pół we śnie, przyswaja te cudowne dźwięki. Ta muzyka działa jak narkotyk. Jakby przemawiała ludzkim głosem: „słuchaj mnie, słuchaj, nie wyłączaj, wciśnij PLAY i szeroko otwórz uszy...”. To bardzo szlachetna i natchniona płyta. I wcale nie naiwna, jak mógłby wskazywać jej tytuł. Aż trudno uwierzyć, że wyszła ona spod pióra zaledwie jednego muzyka. Pod pseudonimem „t” ukrywa się bowiem Thomas Thielen – lider neoprogresywnej formacji Scythe, która w połowie ubiegłego roku udanie zadebiutowała niezłym albumem „Divorced Land”. Ale na swojej solowej płycie Thielen poszedł jeszcze dalej. Sam skomponował, zaśpiewał i wykonał wszystkie partie instrumentalne. I zrobił to w sposób doskonały. Z pewnością ta propozycja przypadnie Wam do gustu, szczególnie jeśli lubicie atmosferę muzyki formacji No-Man, czy spokojniejszą odmianę stylistyki Pink Floyd. A jeśli jesteście do tego choć odrobinę w romantycznym, marzycielskim nastroju, to z całą pewnością pokochacie ten somnabuliczny album bez reszty. Ja pokochałem.
T - Naive
, Artur Chachlowski