Dol Theeta - The Universe Expands

Robert "Morfina" Węgrzyn

ImageDol Theeta to grecki zespół przedstawiający bardzo interesujący punkt postrzegania muzyki elektroniczno-art-metalowej.

To niewątpliwie ekstremalna muzyczna mieszanka dla fanów inności, smaczków, syntetycznych zabiegów, które zmieniają charakter muzyki metalowej i przenoszą słuchacza w zupełnie niecodzienny zakątek wrażliwości. Dobra ta płyta. Ale do rzeczy i od początku...

Produkcja została zrealizowana w Cosmos Studio w Salonikach, producentem jest Argy Stream i Thanasis Lightbridge. ”The Universe Expands” to najnowszy krążek tej grupy, na który składa się 11 “egzotycznych“ kompozycji, zaaranżowanych i stworzonych przez greckich muzykantów w składzie: Thanasis Lightbridge - syntezatory i perkusja, Kortessa – wokale oraz Dim - gitary.

Pierwsza kompozycja, nie licząc „Which Are You”, która jest krótkim wstępem otwierającym album, to dynamiczny „Silver Air”. Instrumenty pędzą, muzyka pędzi, rozkręcili się nieźle, a delikatny, zjawiskowy kobiecy głos doskonale „przewodzi prąd” w tym srebrnym numerze. Końcówka to lekki czadzik. Niezłe.

Kolejna porcja przestrzennej muzy to „Nightime”. Dużo tu sampli i przeszkadzajek, nieco w tle gitarki (co osobiście troszkę mi przeszkadza). Utwór „pachnie” stylem The Gathering i Within Temptation. Ale w sumie jest fajnie.

„Mud” to dawka kosmicznych doznań. Początkowo jest klimatycznie, można odpłynąć, wzniosły damski sopran, a po trzeciej minucie... atak, perkusja rozpędza się na maksa. 

Ciekawa propozycja to „Something Called Tomorrow”. Do wokalistki dołącza przesterowany męski wokal, co w połączeniu z ciekawą muzyką daje naprawdę niezły efekt.

Kolejny utwór, „Afterlife Crescendo”, początkowo nijaki, rozkręca się dopiero około trzeciej minuty. Nie trwa to długo, bo około czwartej napięcie znów opada. W tej kompozycji każdy dźwięk, każdą nutkę oplata pewna tajemnica.

Dol Theeta w „Every Goodbye” gra instrumentalnie, słyszymy jedynie delikatne szepty i wokalizy w tle.  Przyjemny utwór, ale może odrobinę nużyć.

„In The Forest I Found” i „And Trough A Dream” to krótkie instrumentalne przerywniki – prologi zapowiadające kolejne propozycje Greków.

Tytułowy numer „The Universe Expands” jest bardzo klimatyczny, ale coś mi w nim jednak od początku przeszkadzało. Miałem wrażenie, że partie niektórych instrumentów wchodzą nie w tym miejscu gdzie powinny. Taki mały bałaganik. Może takie było zamierzenie muzyków? Za to motyw przewodni tego utworu szybko wpada w ucho i stwarza niepowtarzalny klimat.

Po kilkukrotnym, szczegółowym przesłuchaniu tego albumu stwierdzam że wśród przedstawionych kompozycji nie ma jednak zdecydowanego lidera. Może to i dobrze? Cała płyta jest dzięki temu bardzo równa.

Reasumując, „The Universe Expands” to z pewnością album stworzony przez doświadczonych muzyków, którzy postanowili dać upust syntetycznym brzmieniom, barwom i loopom, to mieszanka art rocka i metalu z elektroniką. Wyraźnie słychać to wszystko, do czego też sami wykonawcy się przyznają. Wpływy, które deklarują to: Floyd, Porcupine Tree, Ozric Tentacles, Enigma, Massive Attack, Orbital, The Orb, Samael, Ayreon, Dol Ammad. Nic dodać nic ująć.

To, czego z pewnością mi odrobinę brakuje na tej płycie, to porządnego kopa i soczystości brzmień. Mogłoby to zabrzmieć jak cyfrowa orkiestra, nasycona ciężarem „wioseł”. No, ale jest tak, jak pewnie założyli twórcy: jest zmysłowo, delikatnie, spokojnie, z delikatnym akcentem w stronę metalu. Jest dobrze. Szczerze polecam ten album, choćby do posłuchania przy kosztowaniu greckiego ouzo.

PS. Oj, wizje mogą być kosmiczne; patrz szata graficzna, również godna pochwały.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!