Roswell Six - Terra Incognita: Beyond The Horizon

Artur Chachlowski

ImageMamy do czynienia z najambitniejszym przedsięwzięciem w całej historii amerykańskiej wytwórni ProgRock Records. Autor bestselerowych powieści z gatunku science ficton Kevin J. Anderson wraz ze swoją żoną, Rebeccą Moesta, napisał teksty do poszczególnych kompozycji oparte na swojej książce „Terra Incognita”. Muzykę skomponował Erik Norlander (Rocket Scientists). Całość od strony produkcyjnej skoordynował szef wytwórni ProgRock Records, Shawn Gordon, a do studia zostali zaproszeni następujący wokaliści: James LaBrie (Dream Theater), Michael Sadler (ex-Saga), John Payne (Asia), Lana Lane oraz instrumentaliści: gitarzysta Gary Wehrkamp (Shadow Gallery), basista Kurt Barabas (Amaran’s Plight, Under The Sun), perkusista Chris Quirarte (Prymary), gitarzysta Chris Brown (Ghost Circus), skrzypek David Ragsdale (Kansas) i wiolonczelista Mike Alvarez. W tym towarzystwie znalazło się też miejsce dla Martina Orforda (ex-IQ), który swoją partią fletu upiększył jeden z tematów (czyżby to jego ostatni występ przed od dawna zapowiadaną muzyczną emeryturą?). Tak sformowana została ekipa, która jako Roswell Six firmuje niezwykle ambitne i, co warte szczególnego podkreślenia, bardzo udane wydawnictwo zatytułowane „Terra Incognita: Beyond The Horizon”.

„Od dzieciństwa byłem zafascynowany twórczością Rush, Kansas, Styx, Pink Floyd i The Alan Parsons Project. Ostatnio fascynują mnie też grupy Dream Theater, Tool, A Perfect Circle i Rocket Scientists. Wiele moich opowiadań, postaci, scen, a nawet całych powieści było zainspirowanych albumami tych grup. W 2007 roku rozpocząłem pracę nad moją nową powieścią pt. „Terra Incognita”. Jest to epicka opowieść o żeglujących statkach, morskich potworach i podróżach pełnych emocjonujących przygód. Mniej więcej w tym samym czasie szczęśliwym trafem spotkałem Shawna Gordona, który niedługo potem przedstawił mnie muzykom związanym z ProgRock Records. I tak zrodził się Roswell Six” – tak o genezie tego projektu mówi sam Kevin J. Anderson.

O co chodzi w historii opowiadanej na tej płycie? To romantyczna opowieść utrzymana w duchu fantasy, rozgrywająca się w cieniu krwawej wojny pomiędzy wyznawcami dwóch religii. Gdy święte miasto Ishalem ogarnął wielki pożar, na świecie rozgorzała wielka wojna. Dała ona początek eskapadom odkrywców nowego świata. Młody żeglarz Criston Vora (w tej roli Michael Sadler) okrętuje się na statku Luminara i wyrusza poza bezkresny horyzont. Zachęcony do wyprawy opowieściami o cudach innego świata snutymi przez charyzmatycznego kapitana Shaya (w tę postać wcielił się John Payne) żegna się ze swoją piękną żoną Adreą (Lana Lane) i obiecuje niedługo wrócić do domu. Tymczasem okrutny fanatyk Soldan-Shah Omra (James LaBrie) powodowany zemstą religijną uprowadza Adreę. Nieświadomy niczego Criston doświadcza niezwykłych przygód na morzu, walczy z potworami z głębin i cudem przeżywa zatonięcie Luminary. Nic nie wie o losie żony, a i ona nie wie jakie spotkały go niebezpieczeństwa. Dwoje rozdzielonych kochanków, nieświadomych losów swojej drugiej połowy, musi znaleźć sposób, by znów się połączyć. Kontaktują się przy pomocy listów rzucanych w butelkach do morza.  Koniec końców w ich sercach rodzi się nadzieja na spotkanie… Być może nie jest to stuprocentowy happy end, ale zakończenie historii posiada otwarty charakter. To jakby przygotowanie do drugiej części powieści i do ewentualnego sequela tej płyty.

Album „Terra Incognita: Beyond The Horizon” składa się z trzynastu tematów muzycznych i posiada pięknie ilustrowaną książeczkę z wydrukowanymi tekstami poszczególnych utworów oraz fragmentami prozy Andersona, które ilustrują przebieg zdarzeń tej historii. Łącznie tematy te stanowią niesamowicie spójną i wspaniale brzmiącą całość. Erikowi Norlanderowi, jako autorowi muzyki, udało się zbudować klimat doskonale oddający ducha tej historii. Od razu zaznaczę, że jakość jego kompozycji zdecydowanie przewyższa całą masę innych muzycznych koncepcyjnych historii, które ukazują się każdego roku na płytach różnych prog rockowych wykonawców. „Terra Incognita: Beyond The Horizon” swoim rozmachem co najmniej dorównuje tak popularnym płytom, jak „She” Caamory i „The Human Equation” grupy Ayreon. Stawia to niniejsze dzieło projektu Roswell Six w jednym szeregu z najambitniejszymi koncept albumami, które ujrzały światło dzienne w XXI wieku.

Mamy na tej płycie utwory o bardzo epickim wymiarze, jak na przykład rozpisany na wiele głosów „Ishalem”, który pełni rolę ekspozycji głównych bohaterów historii oraz stanowi bardzo udane zawiązanie akcji. Początek z wysokiego C. A potem napięcie rośnie jak u Hitchcocka. I tak jest już do samego końca płyty. Do nagrań o epickim rozmachu należy też niewątpliwie majestatycznie brzmiący utwór „Here Be Monsters” z motywem przewodnim jako żywo przypominającym ledzeppelinowski „Kashmir”. Mamy też na tym albumie liryczne piosenki „Letters In A Bottle” i „Beyond The Horizon” (oba śpiewane przez Sadlera), ale są i rozdygotane, metalowo brzmiące utwory „I Am The Point” i „Anchored” (w obu godna podkreślenia jest wielka wokalna klasa Jamesa LaBrie). Na drugim biegunie stoją śpiewane przez Lanę Lane romantyczne piosenki „Halfway”, „The Winds Of War” i „Mercyful Tides”. Mamy też świetne duety, jak w „Swept Away” (Lana Lane i Michael Sadler) oraz tercety: „The Call Of The Sea” i „Here Be Monsters” (w obu przypadkach śpiewają Payne, Sadler i Lane). Są też prześliczne instrumentale, w których wspaniale lśni talent Erika Norlandera („The Sinking Of The Luminara” i „The Edge Of The World”).

Płyty słucha się z zapartym tchem. Doskonale nawiązuje ona do najlepszych tradycji rockowych oper, które największe tryumfy święciły w latach 70. ubiegłego wieku. Instrumentalny rozmach, szybko zapadające w pamięć motywy melodyczne, wysoki poziom wykonawczy, wyraziste postaci, łatwa do zrozumienia i przejrzysta akcja, precyzyjna logika i wycyzelowane pod każdym względem szczegóły. Powiem szczerze, nie tylko w kategorii „rock opera”, ale i w ogóle, album „Terra Incognita: Beyond The Horizon” jest jednym z najwspanialszych wydawnictw, które wpadły w moje ręce w trakcie kilku ostatnich lat. Świetna, wyrazista płyta. Taka, o której długo pamięta się już po pierwszym przesłuchaniu. Bliska doskonałości. 9 i pół gwiazdki na 10 możliwych. Polecam z całego serca.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!