Bloodbound to szwedzki zespół supportujący niedawno Hammerfall i Sabaton. Zespół występuje w składzie: Urban Breed - śpiew, Tomas Olsson - gitara, Henrik Olsson - gitara, Johan Sohlberg - bas, Pelle Åkerlind - perkusja, Fredrik Bergh – instrumenty klawiszowe. Powstał w 2004 roku w Szwecji. W kwietniu miała miejsce koncertowa wizyta zespołu w naszym kraju, a aktualnie trwa europejska trasa promująca album „Tabula Rasa”. Oto jego rozpiska:
1.Sweet Dreams Of Madness, 2. Dominion 5, 3. Take One, 4. Tabula Rasa, 5. Night Touches You, 6. Tabula Rasa Pt.II (Nothing At All), 7. Plague Doctor, 8. Master Of My Dreams, 9. Twisted Kind Of Fate, 10. All Rights Reserved.
„Tabula rasa” (z łac. "niezapisana tablica") to w filozofii i psychologii pojęcie mające wyrażać pogląd, że wszelka wiedza pochodzi wyłącznie z doświadczenia, a umysł pozbawiony doświadczeń jest "niezapisany". Czego więc doświadczamy na tej płycie?
Album jest niewątpliwym ukłonem w stronę klasycznego heavy - power metalu. Jest na nim dużo przestrzeni i przejrzystości. Panowie znają się na rzeczy. To prawdziwie metalowy album z krwi i kości. Są na nim magiczne, melodyjne solówki, bardzo interesujące i „cięte” riffy, co bardzo przypadło mi do gustu. A wokale… wzniosłe, czytelne, zadziorne. To kolejny zespół z cyklu Creamatory, Iron Maiden, Manowar itd. Trzeba przyznać, panowie z Bloodboud reprezentują ten gatunek na najwyższym poziomie.
Polecam szczególnej uwadze utwór tytułowy: „Tabula Rasa” i „Tabula Rasa Pt. II”. Chociaż szczerze mówiąc, nie mam zdecydowanego faworyta z tej płyty, wszystkie utwory są ciekawe i równe.
Początek to „All Rights Reserved” - spoko temat i oczywiście, zgodnie z tytułem, zastrzeżony. Utwór drugi, „Dominiom 5”, to niezłe wyścigi solówkowe, takie jak lubię, a potem jakże cukierkowe ładne melodie. Można się rozmarzyć. Myślę też, że niejeden szalony słodki sen czeka nas po wysłuchaniu „Sweet Dreams Of Madness”. Muszę się przyznać, że zazwyczaj dokładniej opisuję poszczególne utwory, wyróżniając elementy i momenty, który zwróciły moją uwagę. W tym wypadku pozwoliłem sobie opuścić tę część mojej recenzji. Musicie sami tego posłuchać. Tu prawie wszystko jest nie do opisania. Szczerze polecam.