Gathering, The - The West Pole

Artur Chachlowski

ImageCo za miła niespodzianka! The Gathering powraca z nową wokalistką na pokładzie i czyni to naprawdę w dobrym stylu. Jak wszyscy pamiętamy, po wydanym w 2006 roku albumie „Home” grupę niespodziewanie opuściła Anneke van Giersbergen. Wydawało się, że albo będzie to koniec zespołu, albo trzeba będzie czekać długie lata na to, by ten jeden z najsłynniejszych prekursorów alternatywnego rocka powrócił na właściwe tory.

Tymczasem w maju ukazał się nowy studyjny krążek, na którym – już po kilku przesłuchaniach wiem to na pewno - panowie Hans Rutten (dr), Rene Rutten (g) i Frank Boeijen (k) uzupełnieni basistką Marjolein Kooijman znaleźli właściwą osobę, która zajęła miejsce za mikrofonem. Tą osobą jest pochodząca z Norwegii Silje Wergeland. Przez 8 ostatnich lat była wokalistką w grupie Octavia Sperati, a – jak sama deklaruje to wszem i wobec - od zawsze była wielką fanką The Gathering. Gdy zespół ogłosił konkurs na nową wokalistkę w odpowiedzi uzyskano aż 300 aplikacji z całego świata. Wybrano najlepszą z wokalistek, a robota, którą Silje wykonała na nowej płycie świadczy, że wybór ten był pod każdym względem właściwy. Co ważne, nowa wokalistka miała to szczęście, że The Gathering przygotował tym razem naprawdę świetny materiał muzyczny. Tak więc, dzięki płycie „The West Pole” zbiegły się dwie, miłe dla fanów, okoliczności: bardzo dobra muzyka oraz naprawdę udane partie wokalne debiutującej w zespole Silje.

Album „The West Pole” składa się z 10 utworów. Otwiera go instrumentalny temat „When Trust Becomes Sound”, w którym zespół gra dynamicznie, z pazurem, nieomal nowofalowo. Muzyka sączy się bez tekstu, słychać same ostre, oparte na zadziornych gitarach, dźwięki. Brzmi to wszystko tak, jakby zespół chciał podrażnić się z fanami i odpowiednio podgrzać atmosferę, by nieco odsunąć w czasie moment zaprezentowania nowej wokalistki. Ale po 4 minutach rozpoczyna się drugi utwór na płycie, „Treasure”, w którym głos Silje Wergeland rozlega się wreszcie na tle granej przez resztę zespołu muzyki. „Treasure” to dostojny rockowy numer, utrzymany w dość wolnym tempie, znowu z mocno wyeksponowanymi partiami gitar.

W ogóle trzeba stwierdzić, że „The West Pole” to kolejny „gitarowy” album The Gathering. Jest jednak na tym krążku kilka wyjątków od tej reguły. O nich za chwilę. Bo najpierw z indeksem 3 znajdujemy na płycie nagranie „All You Are”. Było ono opublikowane przez zespół w internecie już kilka tygodni temu z myślą o singlowym podlansowaniu całości. Osobiście nie uważam, żeby był to najlepszy wybór, bo prawdę powiedziawszy, nagranie to niczym specjalnym się nie wyróżnia. Za to następujący zaraz po nim utwór tytułowy to już kawał naprawdę bardzo dobrej muzyki. Moim zdaniem to jeden z najlepszych utworów w całym dorobku The Gathering. Początek bardzo epicki, podniosła, utrzymana w dostojnym tempie melodia, wielogłosy wokalne, cudowna orkiestracja i niepokojąco narastający z minuty na minutę nastrój. A w dodatku jeszcze schowana dyskretnie w tle narracja w wykonaniu Johna Mitchella (Arena, It Bites). Palce lizać.

Na płycie „The West Pole” jest więcej fragmentów, w których zespół używa instrumentów smyczkowych. Najciekawiej wypadają one w onirycznym, utrzymanym w minimalistycznym nastroju a’la Sigur Ros, utworze zatytułowanym „No Bird Call”. Również w „Pale Traces” (to jedno z najlepszych nagrań na płycie. Śpiewa w nim gościnnie znana ze Stream Of Passion, Marcela Bovio) odzywają się smyczki, potęgując atmosferę nostalgii i zadumy. „You Promised Me A Symphony” to kolejny utwór utrzymany w lirycznym nastroju, gdzie klimat totalnego spokoju kreowany jest wyłącznie przez wokal oraz dźwięki fortepianu. Można powiedzieć, że to autorski popis Silje Wergeland.

„Capital Of Nowhere” (tu kolejny gościnnie występujący głos: holenderska wokalistka Anna van den Hoogen) to solidny i zagrany z wykopem rockowy numer. Z kolei przedostatni na płycie, „No One Spoke”, to powrót do klimatu z początku albumu, gdzie motoryczne brzmienie gitar ponownie przejmuje na 4 minuty władzę. A zaraz po nim następuje magnum opus płyty - finałowa kompozycja zatytułowana „A Constant Run”. To prawdziwa perła i wspaniała ozdoba albumu „The West Pole”. Dynamika i moc brzmienia zespołu zazębia się tutaj z ciekawą melodią i doborowym rockowym klimatem. Ten utwór ma swoją duszę i potrafi trafić do serca odbiorcy. Tak zresztą, jak i cały album. Członkowie The Gathering udowodnili nim, że perturbacje związane z odejściem poprzedniej, tak bardzo charyzmatycznej frontwoman, jaką była Anneke van Giersbergen, mają już dawno za sobą. Przeszłość to już zamknięta karta historii. Teraz, za pośrednictwem płyty „The West Pole”, The Gathering demonstruje to, co ma najlepszego. A że po pierwsze znajduje się w dobrej kondycji i doskonałej dyspozycji kompozycyjnej, a po drugie ma w swoich szeregach tak doborową wokalistkę, jak Silje Wergeland, to wychodzi z tej próby z wysoko podniesioną głową.

„The West Pole” to album pełen ciepła, wypełniony bardzo dobrą muzyką i posiadający swój autentyczny klimat. Grupa The Gathering udowodniła nim, że nadal należy do ścisłej czołówki żywego, atmosferycznego alternatywnego rocka.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!