…Piękna słoneczna pogoda, pędzisz przed siebie kabrioletem, zażywasz wiatru we włosach, a twoje uszy atakuje dźwięk z głośników. Kilka uroczych dźwięków... To grupa Jebo i utwór tytułowy: "Sinking Without You" zdecydowany faworyt na płycie i tym samym doskonały jako promocyjny tytułowy numer otwierający album. Melodia i powtarzalność czyni go iście radiowym hitem! Koncepcja pierwsza klasa, nie ma porywających solówek i łamigłówek sekcji, jest prosto i czytelnie, a zagrywka gitarowa jest idealnie wyważona i trafiona. Niebanalna, "nosowa" barwa głosu wokalisty stwarza niepowtarzalny klimat kompozycji, pomimo, że nie dzieje się za wiele instrumentalnie, to jednak niczego nie brakuje.
Dobry podkład pod rozpoczynający się film... Jest świetnie. Wydaje mi się, że już gdzieś słyszałem podobne rejestry, no, ale może inni nie słyszeli, hehehe...
„Sinking Without You” to album zawierający jedenaście kompozycji, otulonych w magię klasycznego rocka i prog rocka. Oto jego tracklista:
1. Sinking Without You
2. Threw It Away
3. Nowhere Left To Hide
4. Sane Man
5. Lighthouse
6. 7th Day
7. What Dreams
8. Sand
9. Always You
10. The Waiting
11. Lancashire Lads
Jeszcze jeden utwór przypadł mi do gustu - to "The Waiting", warto przesłuchać go do końca i dosłownie "poczekać" na rozwiązanie, porywające, dynamiczne, melodyjne, kilka fajnych solówek i zagrywek, których nie powstydziliby się nawet panowie z Rush. Patrząc na oficjalną stronę Jebo, na MySpace i wymienione tam wpływy widzimy: Pink Floyd, The Who, The Jam, The Stranglers, Scott Walker, Rammstein, Bill Hicks, Bob Dylan, Neil Young, Nick Cave, Radiohead, Genesis, Weather Report, Rolling Stones, Francis Dunnery, It Bites, Queen, The Doors, The Beatles, Supertramp, R.E.M., Prefab Sprout, Level 42, David Bowie, Steely Dan. Śmiało zatem można stwierdzić, że panowie kontynuują tą drogę. Czy jest właściwa i sensowna, ocenicie sami.
Producentem tej płytki jest legendarny John Burns, znany już z takich produkcji i pracy z zespołami Genesis, Jethro Tull, Burning Spear, Motorhead. To mówi samo za siebie.
Podsumowując całość, uważam, że zespół w składzie: Rob Allen - gitara i wokal, Jeff France -perkusja, James Hollingsworth - wokale, Lawrie Jones - bas i Nick O'neill - klawisze, nagrał kawałek dobrze brzmiącej w swoim gatunku muzyki, jednak to nie jest powiew współczesności, raczej nagranie czegoś, co się lubi i chce się udokumentować, ale z pewnością znajdą się fani, którym album zapachnie "świeżością " i szybko go połkną, tego im życzę.
Samo wydanie płyty jest bardzo staranne, to przejrzysty, ładnie wydany digipack tworzący ładny koncept z krążkiem w środku.
Muzycznie skupiłem się tylko na dwóch kompozycjach ponieważ reszta przemknęła jak poranna 30-minutowa mgła i śladu po niej nie ma. Natomiast teraz świeci słońce, jest kabriolet, a w odtwarzaczu... Jebo. A nad głowami niebo…