No-Man - Wherever There Is Light EP

Artur Chachlowski

ImageRenomowany duet Steven Wilson – Tim Bowness, już od kilkunastu lat znany muzycznemu światu jako No-Man, przypomina się swoim fanom 25-minutową EP-ką zatytułowaną „Wherever There Is Light”. Znajduje się na niej 5 utworów audio oraz 2 filmowe obrazki. Zacznijmy od końca, czyli od materiału video. Pierwszy z filmików to teledysk do tytułowej piosenki, którą chyba wszyscy znają i pamiętają z ubiegłorocznej płyty „Schoolyard Ghosts”.  Drugi zaś jest fragmentem - czy jak się to pisze w materiałach reklamowych - przedsmakiem zapowiadanego do wydania za kilka tygodni albumu DVD „Mixtaped”. Przedstawia on wykonany na żywo utwór „All The Blue Changes”, który jest wycinkiem koncertu w Bush Hall w Londynie z 29 sierpnia ubiegłego roku, a który filmowany był właśnie dla potrzeb tego DVD. Zresztą pośród 5 utworów audio zamieszczonych na tej EP-ce aż dwa pochodzą z tego samego koncertu. Pierwszy z nich to „Carolina Skeletons”, a drugi - wspomniany przed chwilą „All The Blue Changes”. W wersji z oklaskami prezentują się równie znakomicie, co ich studyjne pierwowzory.

Trzy pozostałe ścieżki audio to nagrania studyjne. I tak, najpierw mamy nagranie „Wherever There Is Light” w wersji znanej z ubiegłorocznego albumu (warto podkreślić gościnny udział w tym utworze Theo Travisa, który wykonał mistrzowską partię na flecie), a następnie dwa utwory - „Death Was California” i „Counting” - które są największymi skarbami tego wydawnictwa. A to dlatego, że oba nie były nigdy wcześniej publikowane, a właściwie (podobno) były przygotowywane specjalnie z myślą o niniejszej EP-ce. Dlatego warto akurat przy nich zatrzymać się trochę dłużej.

„Death Was California” to spokojna ballada utrzymana w lirycznym nastroju kreowanym przez delikatny śpiew Bownessa i cudowne dźwięki akustycznej gitary Wilsona. To zaledwie 3 minuty minimalistycznego grania w sobie tylko właściwym stylu duetu No-Man. Ładniutkie, delikatne i liryczne. Duża radość dla sympatyków No-Man… Trochę dłuższy (4 i pół minuty) i bardziej dynamiczny (szczególnie w drugiej części) jest utwór „Counting”. Rozpoczyna się on dość spokojnie, choć niepokojący rytm bębnów, który koreluje z nerwowym odliczaniem czasu, o którym śpiewa Bowness, od samego początku zwiastuje, że zaraz wydarzy się coś nieoczekiwanego. I rzeczywiście, dokładnie w 2 minucie i 6 sekundzie odzywa się sfuzzowana gitara Wilsona, która „rzeźbi” przez dobre 2 minuty wprowadzając w to nagranie przecudowny klimat, od którego robi się tak przyjemnie, że aż ciarki przechodzą po plecach. Ortodoksyjni fani duetu będą wniebowzięci.

Mała rzecz a cieszy. Jeden superhit – ozdoba ubiegłorocznej płyty, dwa premierowe nagrania studyjne, dwa koncertowe oraz dwa filmiki. 25 minut słuchania i 10 minut oglądania…. Niby nic wielkiego, a jednak… W każdym razie apetyt na pełnowymiarowe DVD „Mixtaped” został tą EP-ką zaostrzony. I chyba o to właśnie chodziło.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!