1. Norwegian Wood 7:20 2. Pleasures Of A Lifetime 8:18 3. St. Thomas 3:36 4. Goodnight John Morgan 1:50 5. Father Of My Daughter 3:21 6. Ii B.S. 6:33 7. Monday Monday 4:23 8. Don't Make Promises 4:44
Phillip Goodhand-Tait - Vocals, Keyboards
Ian Jelfs - Guitar, Vocals
Mel Collins - Saxophone
Kirk Riddle - Bass
Chris Burrows - Drums
Alan Bunn - Drums
Czas na istniejącą w latach 1967-1970 w Londynie grupę saksofonisty Mela Collinsa – CIRCUS. Jak cudownie trzymać w ręce płytę z wydrukowaną na niej datą wydania 2009 i być nią zachwycony (inna sprawa, że to tylko nowe, zremasterowane wydanie płyty oryginalnie wydanej w roku 1969 – co to był za rok!!! Mój numer pesel się od niego zaczyna). To na marginesie, ale może dla tego mam do niego taki sentyment? Co znajduje się na płycie ? Na otwarcie ponad siedmiominutowa przeróbka utworu „Norwegian Wood” Największej i Najlepszej Grupy Wszech Czasów. Jest wolno, mrocznie, dostojnie. Nagle przyśpieszenie, fajna gitara, perkusja. Brzmienie się zagęszcza – bosko... Wersja lepsza od oryginału? Samo postawienie takiego pytania świadczy chyba dobrze o tym kawałku. Ośmiominutowy PLEASURES OF A LIFETIME z gościnnym udziałem ojca Mela – Dereka Collinsa na flecie to ładny, wolny, delikatny utwór w stylu THE MOODY BLUES z jazzowym przyśpieszeniem. To, co wyróżniało tę grupę od setek innych grup to częstsze i mocniejsze użycie saksofonu - przecież grał na nim lider i założyciel grupy. ST.THOMAS to krótki, instrumentalny, rytmiczny utworek z ciekawym użyciem fletu. Za parę lat grała tak holenderska grupa FOCUS. Czwarty na płycie GOODNIGTH JOHN MORGAN nadawałby się na jakieś smooth jazzowe składanki. Szkoda, że to tylko niecałe 2 minuty. FATHER OF MY DAUGHTER to bardzo ładna, trzyminutowa ballada (ponownie się kłaniają MOODY BLUES czy może BARCLAY JAMES HARVEST ) z ładną partią fletu. BS Charlesa Mingusa to już czysty jazz, ale zagrany z rockowym pazurem. Przepyszne i smakowite granie, żal że to 6 minut z ogonkiem. Collins udowadnia że wybitnym saksofonistą był/jest. MONDAY MONDAY (z repertuaru MAMAS AND THE PAPAS) to wersja nawet podobna do oryginału, ale poprzez użycie fletu i jazzowe wstawki o wiele od niej ciekawsza. Ostatni na płycie DON’T MAKE PROMISES z repertuaru Tima Hardina to spokojne, ładne granie ponownie z rewelacyjnym fletem. Cudowny utwór, cudowna baśniowa płyta. Niestety jedyna w dorobku grupy (skąd my to znamy?). Collinsa usłyszymy później między innymi na płytach KING CRIMSON, CAMEL czy DIRE STRAITS. Ale to już inne historie…