Wilson, Damian - Disciple

Artur Chachlowski

ImageDamian Wilson to znana i ważna postać współczesnej sceny progresywnej. Był wokalistą grup Landmarq i Threshold, potem solistą teatrów londyńskiego West Endu, gdzie zasłynął rolą Jeana Valjeana w słynnym musicalu „Les Miserables”. Ostatnio dał się poznać jako jeden z regularnych gości na płytach Ayreonu oraz wokalista towarzyszący zespołowi Ricka Wakemana, z którym przed kilkoma miesiącami gościł w naszym kraju. Damian nagrał właśnie swój drugi album pt. „Disciple” (o pierwszym zatytułowanym „Cosmas” pisaliśmy obszernie w MH 2’1998). Album mądry i przepiękny, ciepły i kameralny, zawierający piosenki o rodzinie i życiowych, często bolesnych doświadczeniach artysty. Album przepełniony ojcowską miłością do dwóch małych synów Wilsona – Louisa i Sashy. Album niezwykły, bo nagrany z towarzyszeniem młodzieżowej orkiestry symfonicznej. Album magiczny, bo zrealizowany w słynnym studiu przy Abbey Road. Album fenomenalny, którego ozdobą jest piosenka „Grow Old Along With Me” – ostatni utwór skomponowany przez Johna Lennona. Skąd tyle mądrości życiowej w tekstach tego młodego, ledwie 30 –letniego artysty? Skąd tyle wspaniałych muzycznych pomysłów? O tym mówi sam autor:

„Jako młody chłopak zafascynowany byłem twórczością The Beatles. Mój szkolny kolega był wielkim fanem Johna Lennona i to on zainteresował mnie tą grupą. W wieku 10 lat razem marzyliśmy o tym, by z własnym zespołem podbić cały świat, tak jak kiedyś udało się to słynnej czwórce z Liverpoolu. W tamtym czasie mieszkałem w  szkolnym internacie z dala od bliskich i rodziny. Moje wspomnienia z tamtego okresu nie należą do najprzyjemniejszych. Właściwie ograniczają się one do rozlicznych planów ucieczki, by być bliżej domu, bliżej rodziny i tych wszystkich, za którymi tak bardzo tęskniłem. I właśnie wtedy świat obiegła wiadomość o śmierci Johna Lennona. Nagle zachwiał się świat moich wartości. Wydarzenie to przybiło mnie doszczętnie, ale z  drugiej strony spowodowało, że stałem się fanatykiem muzyki The Beatles. Kilka lat później, gdy słuchałem pośmiertnej płyty Johna Lennona „Milk And Honey” nagranej z Yoko Ono jedna z piosenek przykuła moją szczególną uwagę. Było to nagranie „Grow Old Along With Me”. Pamiętam, że na okładce przy tytule tej piosenki widniała informacja, że to ostatnie nagranie Johna. Czy Yoko miała na myśli, że to ostatni utwór skomponowany przez  Johna? Tego nie wiem, ale zawsze interpretowałem sobie, że to efekt ostatniej w jego życiu pracy w studiu, swoiste przesłanie, czy może nawet testament dla rodziny i fanów. Na płycie utwór ten brzmiał niedoskonale. Wśród  szumów i trzasków typowych dla nagrań demo słychać było tylko głos Johna, pianino i metronom odmierzający rytm. Już wtedy utwór ten wydał mi się klasykiem. I zawsze marzyłem o tym, by usłyszeć tę piosenkę nagraną w profesjonalny sposób. Mijały lata i ciągle liczyłem, że ktoś bliski i związany z Johnem dokona takiego nagrania, ale ku mojemu zaskoczeniu nic takiego nie nastąpiło. Któregoś dnia mój brat Paul (śpiewał kiedyś na pierwszej solowej płycie basisty Pendragonu Petera Gee oraz w  zespole Medicine Man – przyp. autora) wiedząc o moim szczególnym stosunku do tego utworu zapytał, czy nie miałbym nic przeciwko temu, by mógł on nagrać tę piosenkę z okazji swojego ślubu jako niespodziankę dla jego przyszłej żony. Miała być on odtworzona w chwili gdy panna młoda prowadzona była przez ojca przed ołtarz. I w domowym studiu Paul nagrał „Grow Old Along With Me” w absolutnie przepiękny i wspaniały sposób. Jego głos i dźwięki fortepianu ułożyły się w cudowną piosenkę weselną, o mądrym i pełnym miłości przesłaniu. Często słuchałem tego nagrania, gdy jeździłem po świecie z  musicalem „Les Miserables”. Nie był to dobry okres w moim życiu prywatnym. Właśnie rozstawałem się  z moja żoną, rozpadała się moja rodzina. Pamiętam, że za każdym razem, gdy słuchałem Paula śpiewającego tę piosenkę Lennona do oczu cisnęły mi się łzy na samo wspomnienie moich dwóch małych synków, za którymi tak bardzo tęskniłem. W trakcie trwającego 2 lata tournee napisałem mnóstwo piosenek o moich przeżyciach, wspomnieniach i radosnych chwilach życia rodzinnego, wiedząc że wydam je kiedyś na płycie. Wiedziałem też, że pośród tych piosenek znajdzie się też jeden jedyny lennonowski cover, który tak bardzo pragnąłem nagrać. Rozpocząłem więc starania o prawa do oficjalnego nagrania utworu „Grow Old Along With Me”. Nie zdawałem sobie sprawy, że będzie to tak długi i skomplikowany proces. W międzyczasie w głowie rodził mi się pomysł na aranżację tej piosenki. Czułem, że idealnie by było, gdyby zagrał w  nim kwartet smyczkowy oraz bym zaśpiewał go w duecie z towarzyszeniem żeńskiego głosu. Przecież to najwspanialsza pieśń o miłości kobiety i mężczyzny. Wiedziałem, że jest jeden głos, który zabrzmi tu idealnie i krystalicznie. To Alex Sharpe, której delikatny anielski wokal tworzył już kiedyś z moim głosem duet w „Les Miserables”. Wiedziałem też, że jedynym miejscem, w którym mogę dokonać tego nagrania są studia przy Abbey Road. W tym czasie moja serdeczna przyjaciółka z Sheffield, u której mieszkałem w trakcie 3-miesięcznych występów  w tym mieście, wiedząc o moim pomyśle dotyczącym smyczkowej aranżacji zapytała mnie wprost: „skoro kwartet, to dlaczego nie cała orkiestra?”. Była ona akurat pod wrażeniem występu City Of Shieffield Youth Orchestra. Pomyślałem, że to doskonały pomysł. Dlaczego by nie zabrać całej orkiestry  do studia Abbey Road? I tak oto w magiczny sposób wszystkie te plany spełniły się  bezbłędnie,  a nasza praca w studiu została nawet sfilmowana i wyemitowana  w specjalnym programie kanału BBC.

Kilka tygodni po dokonaniu nagrań w ręce wpadła  mi ponownie okładka płyty „Milk And Honey”. Nie widziałem jej od czasów, gdy byłem nastolatkiem i z mocno bijącym sercem po raz kolejny przeczytałem słowa Yoko Ono: „dla Johna piosenka „Grow Old Along With Me” była utworem specjalnym, wyznaniem miłości, idealną pieśnią weselną, która powinna być grana w kościele  na każdym ślubie”. Nie pamiętam, bym czytał te słowa w młodości, lecz mam świadomość, że udało mi się w tym nagraniu oddać w pełni wszystkie intencje Johna. Wierzę też, że wyprodukowałem wersję z czytelnym i uniwersalnym przesłaniem dla każdego, niezależnie od wieku, rasy i płci.  Wersję akceptowaną zarówno w  kościele, jak i w rozgłośniach radiowych i na listach przebojów. A oprócz „Grow Old Along With Me” nagraliśmy kilkanaście innych piosenek, które składają się na tę płytę. Chciałem na niej oddać hołd potędze relacji rodzinnych, więzi łączących ojca i jego dzieci, mężczyznę i kobietę, człowieka i resztę jego rodziny. Mam nadzieję, że „Disciple” to album, którego jasne i czytelne przesłanie może stać się swoistym drogowskazem, mottem na dobre życie”.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!