Przed rokiem wpadło mi w ręce wspaniałe trzypłytowe wydawnictwo (2CD + 1DVD) „The Anniversary Concert Live In Paradiso” będące podsumowaniem trzydziestoletniej działalności grupy Kayak. Zespół w amsterdamskim klubie Paradiso wystąpił z repertuarem będącym przeglądem swoich największych osiągnięć z lat 1973 - 2008. Niedługo potem okazało się, że koncert ten był wstępem do pożegnania zespołu z występami na żywo. Teraz na rynku ukazuje się nowy, studyjny, dwupłytowy album „Letters From Utopia” zawierający dziewiętnaście premierowych utworów, a z nieoficjalnych informacji można wywnioskować, że jest to prawdopodobnie ostateczne pożegnanie się tej popularnej holenderskiej grupy z publicznością. Wygląda na to, że Ton Scherpenzeel postanowił przejść na muzyczną emeryturę i szuka innej formuły dla swojej dalszej działalności. Czy wytrwa w tym postanowieniu, czy nie, o tym przekonamy się pewnie za jakiś czas. Tymczasem cieszmy się z półtorej godziny nowej muzyki jego zespołu. Ja cieszę się bardzo, bo jeżeli rzeczywiście miałoby to być ostatnie wydawnictwo w dorobku grupy Kayak, to pożegnanie to wypada nad wyraz dobrze.
„Letters From Utopia” to nostalgiczny album, na którym Kayak demonstruje swoje wszystkie najmocniejsze strony. Z jednej strony pompatyczną melodyjność, zahaczającą swoją stylistyką gdzieś o obszary zbliżone do twórczości ABBY, za drugiej – rockowy pazur, z trzeciej – epicki rozmach, a z czwartej – progresywną kompleksowość podsycaną elementami symfonicznego rocka. Jednym zdaniem: art rock w najlepszym, ale piosenkowym i bardzo melodyjnym wykonaniu.
No właśnie, pomówmy o wykonawcach. Ton Scherpenzeel (k), jak zawsze otoczył się utalentowanymi muzykami. Zacznijmy od wokalistów. Od pewnego czasu w grupie Kayak za mikrofonem stoi duet: Edward Reekers (to kayakowy weteran) – Cindy Oudshoorn (to z kolei dziewczyna o zaledwie kilkuletnim stażu w zespole). I trzeba przyznać, że ich głosy wspaniale ze sobą współbrzmią, świetnie się uzupełniają, a wtedy kiedy trzeba – stanowią dla siebie ciekawy kontrast. Niektóre ich duety (jak na przykład w „Before The Angels Fell” i „Nobody Wins”) są po prostu znakomite. W kilku utworach śpiewa też gitarzysta Rob Vunderink. I trzeba przyznać, że pod względem wokalnym jest na płycie „Letters From Utopia” doprawdy znakomicie. Zresztą instrumentalnie też wygląda to bardzo dobrze. Odpowiedzialny za solowe partie na elektrycznych i akustycznych gitarach Joost Vergoosen to muzyk o niesamowitych wręcz umiejętnościach. Sekcja rytmiczna Pim Koopman (dr) – Jan Van Olffen (bg) wspaniale spina w całość dźwięki grane przez zespół, a melodie wyczarowywane przez Tona Scherpenzeela na fortepianie i syntezatorach są po prostu genialne. Takiego nagromadzenia fantastycznych pomysłów melodycznych już dawno nie było na żadnej płycie Kayaka.
Dlatego też to najnowsze (ostatnie?) dzieło holenderskiej grupy śmiało można uznać za jedno z najważniejszych w jej karierze. Być może nie dorówna ono popularnością pamiętnemu „Merlinowi”, ale chyba tylko dlatego, że nie stanowi zamkniętej koncepcyjnej całości. Pośród dziewiętnastu niepowiązanych ze sobą utworów nie ma ani jednego słabszego fragmentu. Wszystkie one, zarówno balladowe („Because I…”, „Breaking The News”, „Circles In The Sand”, „A Whisper”, „Parallel Universe”), jak i rockowe („Turbulence”, „Hard Work”, „Let The Record Show”, „Glass Bottom Boat”), epickie („Before The Angels Fell”, „Nobody Wins”) czy wręcz przebojowe („Rhea”, „For All The Wrong Reasons” – to pieśń, która mogłaby znaleźć się na którejkolwiek z płyt zespołu ABBA - oraz pełne prawdziwego uroku tytułowe nagranie „Letters From Utopia”, jakże pięknie kończące ten album) to piosenki, którymi można zachwycać się bez końca.
Warte podkreślenia jest jeszcze to, że grupa Kayak to – z kompozycyjnego punktu widzenia – nie tylko Ton Scherpenzeel i długo, długo nic. Utwory, które napisali Pim Koopman („Because I…”, „Nobody Wins”, „Brothers In Rhyme”, „Let The Record Show”) czy Edward Reekers („Horror In Action”, „Breaking The News”) to naprawdę udane, a w niektórych przypadkach wyróżniające się utwory na tym wydawnictwie.
Tak więc, album „Letters From Utopia” należy niewątpliwie uznać za udaną pozycję w dyskografii grupy Kayak. Nie ma wprawdzie na nim niczego odkrywczego, ale czy tego należy wymagać od artystów, którzy w trakcie trzydziestu lat wypracowali sobie swój własny styl? Styl, za który kochają ich tysiące fanów na całym świecie, a także – co chyba równie ważne – styl, w którym muzycy tworzący zespół czują się po prostu, jak kajak…, o przepraszam, jak ryba w wodzie.
I tak sobie myślę, że szkoda by było, gdyby to miała być faktycznie ostatnia płyta w dorobku tej, wielce zasłużonej dla melodyjnego pop rocka, formacji.