Galahad - Sleepless In Phoenixville-RoSfest Live 2007

Artur Chachlowski

ImageJakże pięknie prezentuje się ta płyta. Poznański Oskar coraz bardziej rozpieszcza fanów progresywnego rocka. I to nie tylko bajkowo wydanymi (świetny projekt graficzny autorstwa Rafała Paluszka, na co dzień keyboardzisty grupy Osada Vida) albumami, ale i jakością wypełniającej je muzyki. „Sleepless In Phoenixville” jest zapisem pierwszego – w długiej już przecież historii działalności grupy Galahad – koncertu w Stanach Zjednoczonych. Występ odbył się 28 kwietnia 2007 roku w trakcie popularnego festiwalu RoSfest, który rokrocznie odbywa się w Colonial Theater w Phoenixville w Pensylwanii. Było to prawie rok po pamiętnym występie Galahadu w Teatrze im. Wyspiańskiego w Katowicach, a tuż po premierze płyty „Empires Never Last”. Nic dziwnego, że repertuar z tego studyjnego krążka zdominował setlistę koncertu, który otrzymujemy teraz w formie niniejszego, przepięknie wydanego, albumu.

Na dwóch srebrnych krążkach znajduje się blisko dwie godziny muzyki, na które składa się zaledwie dziewięć utworów. Wszystkie to ponad dziesięciominutowe długasy zarejestrowane dla potrzeb albumu jednym ciągiem, bez cięć, bez wyciszeń, bez niepotrzebnych retuszów (warto podkreślić doskonały mastering autorstwa Karla Grooma).

Koncert rozpoczyna się od krótkiej zapowiedzi mistrza festiwalowej ceremonii Joela Craiga, po którym już w pełni władzę na scenie przejmuje Stuart Nicholson i spółka. Przegląd swoich przeogromnych koncertowych możliwości muzycy Galahadu rozpoczynają od demonicznie zinterpretowanego przez Nicholsona „I Could Be God”, po którym sięgają po trwający blisko kwadrans wybór utworów z płyty „Year Zero”, a następnie po chyba najefektowniej brzmiący na ich koncertach temat „Bug Eye”. W sumie już trzykrotnie widziałem (i słyszałem) ten utwór wykonywany prez Galahad na żywo i za każdym razem, aż ciarki przechodziły mi po plecach. Powiem szczerze, że w trakcie słuchania tej wersji również pojawiło się bardzo przyjemne mrowienie… Niesamowite efekty wyczarowywane z syntezatorów przez Deana Bakera, monotonny i przeszywający rytm (świetna praca sekcji: Spencer Luckman – dr i Lee Abraham – bg; przypominam, że tego ostatniego od kilku miesięcy nie ma już w zespole) oraz fenomenalne gitarowo-wokalne „pojedynki” Roya Keywortha i Stu Nicholsona – wszystko powoduje, że „Bug Eye” to prawdziwy hit każdego galahadowego koncertu. I tak było też na festiwalu RoSfest. Nieźle też wypadł wykonany bezpośrednio po „Bug Eye” zabarwiony niesamowicie melodyjnym gitarowym motywem „Sidewinder”.

Drugi krążek rozpoczyna od podróży w najwcześniejszy okres działalności zespołu, a mianowicie od wykonanej z zębem i niesamowitym powerem kompozycji „Lady Messiah”. Następnie mamy wizytę na albumie „Sleepers” w postaci brawurowo zagranych przez zespół utworów „Exorcising Demons” i „Sleepers”. A finał koncertu to powrót do najnowszych rzeczy: najpierw mamy chwytającą za serce kompozycję „Empires Never Last” (pamiętam z jakim przejęciem Stu zapowiadał ją kilka miesięcy temu w Piekarach Śląskich dokładnie w dniu dwudziestej rocznicy czerwcowych wyborów) oraz wykonany na bis utwór „This Life Could Be My Last” z podrywającym do wspólnego śpiewania refrenem. No i oczywiście amerykańska publiczność dała się w tę zabawę wciągnąć. W ogóle przez cały czas koncertu słychać, że Amerykanie dość żywo (ale nie tak żywo jak polscy fani) reagowali na to, co działo się na scenie. Bo koncert, jak i wydany teraz album, okazał się przecież wielkim wydarzeniem festiwalu RoSfest.

Jak można się łatwo zorientować z tego co napisałem powyżej, zestaw utworów jest bardzo podobny do setu, który Galahad prezentował na kilku trasach koncertowych po Polsce. Dlatego też niniejszy album z pewnością okaże się „pozycją obowiązkową” w kolekcji licznych polskich sympatyków grupy. Bo warto mieć tę płytę. I od czasu do czasu do niej powracać, gdyż moim zdaniem, i nie mam co do tego żadnych wątpliwości, jest to jeden z najlepszych koncertowych prog rockowych albumów, które słyszałem w pierwszej dekadzie XXI wieku.

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok