Paidarion to powołany niedawno do życia projekt fińskiego artysty Kimmo Pörsti zrzeszający muzyków wywodzących się z dwóch innych rockowych formacji z Kraju Tysiąca Jezior: Mist Season i Progression. Jako, że obie te grupy grają wyłącznie instrumentalną muzykę, Kimmo chciał dla odmiany sprawdzić się w wokalnym repertuarze.
Utwory wypełniające album „Hauras Silta” („Kruchy Most”) to w przeważającej części jego kompozycje do wierszy napisanych przez Pirkko Salhi. Śpiewają je – po fińsku – pani Kristina Johnson i pan Jari Makkula. Język fiński to rzecz niezbyt często spotykana w muzyce popularnej. Przyznam szczerze, że musiało upłynąć trochę czasu zanim udało mi się do niego przywyknąć. Jak i też do barwy głosów obojga wokalistów. I do samej muzyki też. Bo z czym mamy do czynienia na tej płycie? Muzyka grupy Paidarion to mieszanka stylów. Trochę tu rocka, trochę popu, ale chyba najwięcej delikatnego folku. Wszystkie utwory utrzymane są w spokojnym, rzekłbym, że wręcz baśniowym, z lekka cukierkowym klimacie. Niestety chwilami atmosfera robi się zbyt przesłodzona, szczególnie, gdy włącza się w to wszystko dziecięcy chór, jak na przykład w utworze „Tyhjä Takki”, który jest jednym z muzycznych koszmarków na tym albumie.
Na szczęście jest też na „Hauras Silta” kilka niezłych utworów. Wyróżnić trzeba nagranie tytułowe, a właściwie obie jego części, które niczym klamra spinają to wydawnictwo. Podobać może się też psychodeliczny klimat w „Tuulensuoja”, ładna jest liryczna pieśń „Polku”, a rozimprowizowany instrumentalny finał utworu „Hahmo” to jeden z najmocniejszych punktów programu tego wydawnictwa, które w znacznej mierze przepełnione jest kontemplacyjną muzyką. Muzyką do zamyślenia i refleksji.
W sumie to taki „letni” album. Ani nie podnosi zbytnio ciśnienia przy słuchaniu, ani nie powoduje odruchu automatycznego wyłączenia muzyki. Zawiera kilka niezłych momentów, słychać, że grają na nim dobrzy, znający swoje rzemiosło, muzycy. Finowie z grupy Paidarion zapewne tą płytą świata nie zawojują, ale przecież nie o to im chodziło, gdy nagrywali tę uduchowioną, jakby z lekko rozmazaną w przymglonych, surowych krajobrazach swojej ojczyzny, muzykę.