Świętujący 35-lecie działalności amerykański zespół Kansas wydał nowy krążek DVD. Album "There's Know Place Like Home" jest zapisem koncertu, jaki grupa dała 7 lutego br. w koncertowej auli Washburn University w stanie Kansas. Ukazał się on – jak zwykle w takich razach bywa - w 3 wersjach: jako DVD, jako podwójny album audio CD oraz w wersji deluxe, jako DVD + 2 CD.
Zespół wystąpił na scenie w następującym składzie: Steve Walsh (v), Rich Williams (v), David Ragsdale (viol), Billy Greer (bg) i Phil Ehart (dr). Muzykom towarzyszyli instrumentaliści związani niegdyś z zespołem: Kerry Livgren (g, k) oraz Steve Morse (g), a także 50-osobowa Washburn University Orchestra pod dyrekcją Larry Bairda.
Wydawnictwo „There’s Know Place Like Home”, które swoim tytułem (ten sam błąd ortograficzny) nawiązuje do najsłynniejszego albumu w dorobku grupy Kansas, niezwykle efektownie prezentuje się zarówno od strony wizualnej, jak i dźwiękowej. Zawiera ono przegląd najważniejszych utworów z wieloletniego dorobku zespołu. Choć pewnie na pomieszczenie wszystkich naprawdę ważnych nie starczyłoby i trzech takich albumów. Co więcej, pomimo upływu lat niektóre z klasycznych kompozycji w swoich nowych, koncertowo-symfonicznych aranżacjach prezentują się nawet lepiej od swoich studyjnych pierwowzorów.
Zespół Kansas potwierdził tym albumem swoją wielką klasę i przeogromny potencjał. Byłbym zdziwiony, gdyby znajdująca się w tak wspaniałej formie grupa nie nagrała wkrótce premierowego materiału. Choć podobno nie wszyscy jej członkowie są tym zainteresowani (stąd na przykład wydany niedawno krążek „Native Window” nagrany przez część aktualnego składu Kansas). Ale to już temat na zupełnie inną recenzję…
Najciekawsze momenty tego koncertu? Jest ich wiele, ale chyba najbardziej porywają fragmenty, w których na scenie pojawiają się byli członkowie zespołu. Gdy Steve Morse wkracza na estradę, by wykonać wiązankę utworów „Musicatto” / „Ghosts” / „Rainmaker” od razu robi się bardzo żywiołowo, a publiczność rozgrzewa się nieomal do czerwoności. Podobnie jest, gdy na „Hold On” oraz całą długą sekwencję następujących po nim utworów na scenie pokazuje się Kerry Livgren. No i ten klasyk nad klasykami: wspaniale zaśpiewany przez Steve’a Walsha „Dust In The Wind”. I zagrany na bis „Carry On Wayward Son”… Wymieniać można by bez końca. Bo to wielki koncert wielkiego zespołu.