Disperse - demo

Maurycy Nowakowski

ImageDobry mamy rok na poletku muzyki artrockowo – progmetalowo - nieszablonowej. W Polsce ukazały się premierowe płyty SBB, Riverside, Indukti i Believe, za granicą m.in. The Mars Volta, Porcupine Tree, Dream Theater. Oprócz tego cała armia świetnych koncertów dużych i małych. Choć już wiele się wydarzyło, warto wstrzymać się z wszelkimi podsumowaniami i rankingami jeszcze przynajmniej do jednej grudniowej premiery. Szczególnie jeśli chodzi o kategorię „odkrycie roku”, bądź „nadzieja”. Mam tu na myśli zbliżający się debiut biłgorajsko – przeworskiego zespołu Disperse. Kto wie, czy nie będzie to przysłowiowe wejście smoka. Promocyjne demo wydane przez tych bardzo młodych muzyków daje podstawy ku temu, by sądzić, że mamy do czynienia z grupą ambitną, pomysłową i nieprzeciętną technicznie. Potencjał wydaje się naprawdę olbrzymi. Pod szyldem Disperse kryje się kwartet, którego średnia wieku ledwie przekracza 20 lat. Starsza połowa grupy to sekcja rytmiczna w osobach Marcina Kicyka (24) i Przemka Nycza (22). Za stronę melodyczną odpowiada duet już stricte młodzieżowy, czyli klawiszowiec i wokalista Rafał Biernacki (19) oraz gitarzysta Jakub Żytecki (17).

Na promocyjną próbkę możliwości składa się ponad półgodzinna porcja muzyki, cztery dosyć długie, rozbudowane kompozycje. Jest to umiarkowanie agresywny progmetal, nastawiony na poszukiwanie dobrych, nienachalnych, ale wpadających w ucho melodii. Przy tym sporo tu popisówek, dłuższych, udziwnionych rytmicznie fragmentów instrumentalnych w stylu Dream Theater. Muzycy zarówno na poletku melodycznym, jaki i stricte technicznym aspirują do gry w najwyższej lidze. Mają więc podstawy do pisania i wykonywania dobrych, nieszablonowych utworów z chwytliwymi refrenami i interesującymi popisami instrumentalnymi. Jednak są to dopiero podstawy, gdyż utwory z dema nie są oczywiście arcydziełami. Oprócz niezbyt jeszcze przekonującego angielskiego akcentu Biernackiego, odnoszę wrażenie, że największym minusem, szczególnie dwóch pierwszych kompozycji, jest przesadne uwikłanie, zbyt duża ilość pomysłów i rozpoczętych wątków. Brzmi to trochę jakby zespół chciał od razu zbyt wiele pokazać, zbyt wiele opowiedzieć. Problem ten znika w momencie, kiedy grupa redukuje bieg, zwalnia nieco tempo i własną pomysłowość w utworze „Far Away”. Tu już mamy do czynienia z naprawdę dobrą, zwartą kompozycją, w której wszystko jest na swoim miejscu. Można powiedzieć ciekawa, sprawnie poprowadzona opowieść z intrygującym wprowadzeniem, lekkimi, przestrzennymi zwrotkami, wpadającym w ucho refrenem i utrzymanymi w ramach zdrowego rozsądku solówkami. Jednym słowem dojrzałość.

Ostatni na płytce, najdłuższy „Above Clouds”, to drugi mocny punkt wydawnictwa. Zespół mocno tu kombinuje i serwuje ostrą progmetalową jazdę z sympatycznymi, odrobinę jazzowymi smaczkami, sprawnie bujając nastrojami, raz ścigając się w instrumentalnym wyścigu, by po chwili koić łagodnymi zagrywkami. Dobre jest też zamknięcie tej złożonej opowieści, gdyż zespół serwuje na koniec bardzo fajną melodię zagraną unisono przez klawisze i gitarę.

Jest w tej muzyce to „coś”, co każe sądzić, że mamy do czynienia z jednym z najważniejszych polskich debiutów ostatnich lat. Trudno powiedzieć, jaki jest skład tego tajemniczego „coś”, bo jestem przekonany, że nie chodzi tu tylko o wysokie zaawansowanie techniczne młodych muzyków i umiejętność prowadzenia miłych dla ucha melodii w otoczeniu nieszablonowych, połamanych rytmów. Gdzieś tam między dźwiękami unosi się zalążek jakiejś „magii”, zjawiska które często wyrasta ze swoistego młodzieńczego romantyzmu, jaki emanuje z tej muzyki. Mam nadzieję, że ci młodzi ludzie będą się rozwijać, eliminować słabości, potęgować zalety i przede wszystkim twórczo i aktywnie walczyć o swoje miejsce nie tylko na polskiej scenie artrockowo / progresywnej.

Aby uzyskać pełen obraz talentu Disperse, trzeba poczekać jeszcze kilka tygodni na oficjalny debiut, pierwszy longplej grupy „Journey Through the Hidden Gardens”, który ukaże się w grudniu nakładem ProgTeam. Na płycie znajdą się dwie, moim zdaniem najlepsze kompozycje z dema, czyli „Far Away” i „Above Clouds”, umieszczony jesienią na stronie profilu Myspace „Let Me Get My Colours Back” i sześć utworów premierowych. Mam dziwne przeczucie, że ten album odpowie mi na pytanie, kto zwycięży w rankingu debiut roku 2009. 
MLWZ album na 15-lecie Weather Systems w 2025 roku na dwóch koncertach w Polsce Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok