Glass Hammer - Three Cheers For The Broken-Hearted

Artur Chachlowski

ImageKierowana przez Freda Schendela i Steve’a Babba grupa Glass Hammer uraczyła swoich fanów nowym, dziesiątym już w swoim dorobku, studyjnym albumem zatytułowanym „Three Cheers For The Broken-Hearted”.

Po wydanych w ostatnich latach albumach „The Inconsolable Secret” (2005) i „Culture Of Ascent” (2007), które miały wybitnie epicki wydźwięk i wypełnione były długimi utworami, na nowej płycie sympatyków zespołu czeka nie lada niespodzianka. Po pierwsze, o ile panowie Schendel i Babb nadal odpowiedzialni są za niemal wszystkie partie instrumentalne, to główną wokalną rolę przejęła Susie Bogdanovich. A po drugie, nowy album Glass Hammer składa się z jedenastu stosunkowo krótkich utworów (najdłuższy trwa raptem 7 minut, najkrótszy zaledwie 3) o bardzo melodyjnym charakterze. W niektórych fragmentach płyty odnosi się wrażenie, że są to wręcz przebojowe piosenki śpiewane przez Susie słodkim, wysokim, a do tego bardzo przyjemnym głosem. Dopiero gdzieś w połowie płyty, dokładnie w piątym utworze, pojawia się główna linia melodyczna śpiewana przez głos męski (Schendel). Ogólnie Susie śpiewa aż w siedmiu spośród jedenastu utworów na płycie.

Na szczęście te dwie zasadnicze zmiany nie wysadzają całego konceptu o nazwie „Glass Hammer” w powietrze. Muzyka na płycie „Three Cheers For The Broken-Hearted” wciąż posiada dystyngowane brzmienie charakterystyczne dla tego zespołu. Posiada ona zdecydowanie lżejszy wydźwięk, ale okazuje się, że nie trzeba grać wyłącznie kilkunastominutowych kompozycji, by pozostać wciąż na tym samym kursie zmierzającym do jasnego, konkretnego celu: grupa poprzez różnorodność i wielobarwność swojej muzyki przedstawia nam wciąż własną, tą samą, wizję tego, jak powinien brzmieć progresywny rock w wydaniu Glass Hammer. Ci, którzy znają dotychczasowe albumy zespołu, z pewnością nie będą zawiedzeni. Bogate instrumentarium wypełnione zarówno akustycznymi (gitary, fortepian, wiolonczela, trąbka), jak i elektronicznymi (syntezatory) brzmieniami z mnóstwem melotronowych dźwięków pozostaje nadal główną domeną grupy. I tak właśnie jest na nowej płycie.

Od lirycznych ballad („Falling”, „A Bitter Wind”), melodyjnych piosenkowych hitów („A Rose For Emily”, „Come On, Come On”), poprzez mroczne prog rockowe utwory („The Lure Of Dreams”, „Sleep On”), przez prawie heavy metalowy head-banging rock („Hyperbole”), przepełniony elektroniką eksperyment na pograniczu psychodelii („Schrodinger’s Lament”), aż po późnobeatelsowskie brzmienia („The Mid-Life Weird”, „Sundown Shores”) przez cały czas mamy na „Three Cheers For The Broken-Hearted” do czynienia z muzyką na najwyższym poziomie wykonawczym i kompozycyjnym. Ten album, pomimo zdecydowanego uproszczenia form poszczególnych utworów, naprawdę może się podobać.

Ktoś kiedyś powiedział, że o wiele trudniej pisze się dobre, krótkie, zwięzłe piosenki od najlepszych kilkunastominutowych suit. Grupa Glass Hammer swoją nową płytą udowodniła, że czuje się jak ryba w wodzie zarówno w jednej, jak i w drugiej kategorii.
MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!