Knight Area - Realm Of Shadows

Artur Chachlowski

ImagePięć lat temu grupa Knight Area zadebiutowała albumem, który wywołał sporo (pozytywnego) zamieszania w świecie neoprogresywnego rocka. Do płyty „The Sun Also Rises” często powracam ze sporym sentymentem i ilekroć jej słucham, za każdym razem towarzyszą mi niezwykle miłe odczucia i refleksje. Zespół Knight Area zdecydowanie nawiązał tą płytą do osiągnięć starego Marillionu, Pendragonu, IQ czy grupy Arena. Charakterystycznie brzmienie z mocno wyeksponowanymi syntezatorami i śpiewane przez Marka Smita przyjemnym głosem melodyjne utwory idealnie wpisały się w kanon neoprogresywnego rocka. Drugi album zespołu, „Under A New Sign” (2007), ugruntował wysoką pozycję holenderskiego bandu, a w niektórych dziedzinach (doskonała produkcja, krystalicznie czyste brzmienie, liczne partie fletu) przewyższał nawet swojego poprzednika.

Swój trzeci album grupa Knight Area nagrała w nieco odchudzonym składzie. Nie ma już w zespole flecisty Joopa Klazingi oraz drugiego gitarzysty Rinie Huigena. Jednak nie ucierpiało na tym brzmienie. Nadal dominującą rolę odgrywa w nim grający na klawiszach Gerben Klazinga, a także – w nieco mniejszym stopniu – gitarzysta Mark Vermeule. Ponadto grupę Knight Area A.D. 2009 tworzą: Gijs Koopman (bg), Pieter van Hoorn (dr) i wspomniany już wokalista Mark Smit.

Album zatytułowany „Realm Of Shadows” nie rozczarowuje. Jeżeli ktoś lubi klimat dwóch pierwszych płyt, ten po raz trzeci będzie oczarowany. Na albumie tym jest mnóstwo wspaniałych, podniosłych momentów, potężnych melotronowych brzmień, lirycznych dźwięków fortepianu, ciekawych partii gitarowych i mnóstwo, mnóstwo świetnych melodii.

Muzyka Knight Arei jest przystępna i bardzo miła w odbiorze. Wyraźnie słychać, że tworzący ją instrumentaliści nie kombinują zbyt wiele, nie starają się udziwnić granych przez siebie dźwięków. Eksponują wręcz prostotę melodyczną i każdą pojedynczą nutą podkreślają swoje charakterystyczne, łatwo rozpoznawalne brzmienie. Zastanawiające jest jednak to, jak bardzo Knight Area na swoim nowym krążku chwilami przybliża się brzmieniowo do IQ. Weźmy taki utwór, jak „Antagony”. Mógłby on śmiało znaleźć się na tegorocznym krążku „Frequency”. Albo instrumentalny „Awakening”, w którym Klazinga „wycina” na swoich klawiszach niczym Martin Orford na płycie „The Wake”. Albo „Momentum”, gdzie gitara brzmi jakby grał na niej sam Mike Holmes.

Nie ma na „Realm Of Shadows” słabego utworu. Nie ma niepotrzebnego fragmentu. Wszystkie 9 tematów, w tym dwa krótkie instrumentale, prezentuje się znakomicie, i po zaledwie 1-2 przesłuchaniach, stają się bardzo przyjazne uszom odbiorcy, zasiewając w nich melodie, od których niełatwo jest się opędzić.

Za najciekawsze punkty programu płyty uznałbym wspomniany wcześniej utwór „Antagony”, przebojowy „A Million Lives”, który wyróżnia się niesamowitą ilością syntezatorowych solówek, bardzo przyjemne nagranie tytułowe, a także mroczny (zgodnie ze swoim tytułem), chwytający za serce utwór „Dark Souls” połączony z poprzedzającym go instrumentalnym tematem „Awakening”. Troszeczkę rozmywa się kończąca album 11-minutowa kompozycja „Occlusion”. Wydaje mi się, że zbyt dużo w niej różnych zmian tempa i fragmentów sprawiających wrażenie, jakby posklejanych ze sobą na siłę. Posiada ona sporo pięknych momentów, lecz w sumie nie przekonuje mnie ona tak, jak na przykład kończący poprzednią płytę epik „A Different Man Part II”.

„Realm Of Shadows” to udany album. Być może przez wielu zostanie uznany za wtórny lub mało odkrywczy, lecz szczerze powiedziawszy chciałbym, by tak pięknych i sprawiających odbiorcy prawdziwą radość przy słuchaniu płyt było jak najwięcej. Knight Area potwierdziła swoim nowym krążkiem, że już nie tyle zbliża się, co należy do najściślejszej czołówki neoprogresywnego rocka.

 
MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!