Tangent, The - Down And Out In Paris And London

Artur Chachlowski

ImageAndy Tillison niemal całkowicie wymienił skład swojego sztandarowego projektu i w miejsce koalicji skandynawskich muzyków (m.in. Roine Stolt, Jonas Reingold, Zoltan Csórsz, Jaime Salazar, Krister Jonsson), która grała w składzie The Tangent na poprzednich płytach, mamy teraz do czynienia z niespotykaną sytuacją: na nowym krążku zespołu zatytułowanym „Down And Out In Paris And London” po raz pierwszy w siedmioletniej historii zespołu grają wyłącznie Anglicy. A przecież The Tangent zawsze wykonywał na wskroś angielską muzykę.

Obok grającego na elektrycznych gitarach, instrumentach klawiszowych, a także śpiewającego Tillisona w zespole jest dwóch nowych muzyków: Jonathan Barrett (bg) i Paul Burgess (dr). Ten drugi powinien być doskonale znany sympatykom grup Camel (era płyty „Stationary Traveller”) i 10cc. Są też dwaj tangentowi weterani: saksofonista i flecista Theo Travis oraz grający na akustycznych gitarach Guy Manning.

Częściowo odświeżony skład The Tangent nagrał album, który utrzymany jest w stylu… poprzednich płyt zespołu. Nie tylko sama muzyka nawiązuje do tego, do czego The Tangent przyzwyczaił nas na wcześniejszych krążkach, ale i niektóre wątki, a także tytuły są swego rodzaju kontynuacją tego, co mieliśmy okazję poznać we wcześniejszym okresie działalności zespołu. Tytuł płyty, który zaczerpnięty jest z powieści George’a Orwella, wiąże w sobie wątki utworów „Lost In London” (z albumu „A Place In The Queue”, 2006) oraz „Lost In London Twenty Five Years Later” (z płyty „Not As Good As The Book”, 2008). Muzyczną odpowiedzią na oba te nagrania jest z kolei kompozycja „Perdu Dans Paris” („Zagubiony w Paryżu”). Z kolei w otwierającej nowy album dwudziestominutowej suicie „Where Are They Now?” spotykamy niektórych bohaterów poprzednich utworów z repertuaru The Tangent, a finałowe nagranie „Ethanol Hat Nail” ma w swoim podtytule „Canterbury Sequence Vol.2”, co oznacza, że jest ewidentnym sequelem kompozycji „The Canterbury Sequence” z debiutanckiej płyty The Tangent, „The Music That Died Alone” (2003).

Wszystkie te elementy wskazują, że The Tangent znajduje się wciąż na tej samej stylistycznej ścieżce i dlatego niech nikt nie będzie zdziwiony, gdy płyta „Down And Out In Paris And London” zauroczy go w takim samym stopniu (a kto wie, czy nie bardziej?) jak poprzednie albumy tego zespołu. The Tangent bardzo wiernie kroczy wytyczoną przed laty drogą, wpisując się w ramy retro symfonicznego rocka naszpikowanego elementami „stylu Canterbury”. Przez blisko godzinę, bo tyle trwają łącznie wszystkie kompozycje wypełniające program niniejszego krążka, przenosimy się w czasie do epoki lat 70-tych, a podczas słuchania „Down And Out In Paris And London” w powietrzu przez cały czas unosi się klimat dojrzałej, perfekcyjnie wykonanej muzyki spod znaku grup Emerson Lake & Palmer, Van Der Graaf Generation, Caravan i Soft Machine…

Nie umiem jednoznacznie umieścić najnowszego albumu The Tangent w hierarchii moich ulubionych dzieł tego zespołu. Chyba nie jest tak dobry, jak „A Place In The Queue”, nie jest też tak jednostronny, jak „The World We Drive Through”. To po prostu bardzo dobra płyta. Kolejna bardzo dobra płyta tego zespołu. No, ale przecież The Tangent innych nie nagrywa.

P.S. Jedyne, co wyraźnie nie dorównuje swoim poziomem poprzednim albumom zespołu, to okładka nowej płyty. Daleko jej do malowniczych obrazków autorstwa Eda Unitsky’ego. Gdy tak patrzę na okładkę „Down And Out In Paris And London” pytam sam siebie: co to jest?! Jakiś Eiffel Circus?!!!
MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!