„Below The Radar” to nowy album grupy Breathing Space, której trzon tworzą muzycy związani z Mostly Autumn. Na klawiszach gra Iain Jennings, a śpiewa Olivia Sparnenn. Obydwoje firmują też swoimi nazwiskami (prawie) wszystkie utwory wypełniające wydaną pod koniec sierpnia płytę zatytułowaną „Below The Radar”. Towarzyszy im gitarzysta Liam Davison, który kiedyś (wciąż?) również współpracował z Mostly Autumn, a także Paul Teasdale (bg), Barry Cassels (dr) i Ben Jennings (k).
Wystarczy zaledwie kilka chwil spędzonych z muzyką z tej z płyty, by przekonać się, że w rzeczy samej produkcje Breathing Space adresowane są do sympatyków twórczości grup pokroju Mostly Autumn, Karnataka, The Reasoning czy Panic Room. To ta sama stylistyczna liga, podobne rozwiązania formalne (melodyjne piosenki plus epickie partie solowe), równie charyzmatyczne, obdarzone dobrymi i mocnymi głosami, wokalistki…
„Below The Radar” jest – według informacji, którą znalazłem w materiałach reklamowych – już trzecim albumem w dorobku grupy Breathing Space. O tyle mnie to zdziwiło, że byłem przekonany, że recenzowany niegdyś na łamach MLWZ poprzedni krążek, „Coming Up For Air”, jest debiutanckim dziełem tego zespołu. Okazuje się, że do swojej dyskografii grupa zalicza też wydany bezpośrednio po opuszczeniu Mostly Autumn przez Iaina Jenningsa w 2005 roku jego solowy krążek (zatytułowany…, nomen omen, „Breathing Space”).
Nieważne który to z kolei album w dorobku tej grupy, przecież najważniejsza i tak jest muzyka. I tutaj mam dobrą wiadomość. Pamiętam, że niezbyt podobała mi się poprzednia płyta Breathing Space. Dlatego od razu śpieszę z informacją, że „Below The Radar” jest zdecydowanie lepsza. Choć od razu zastrzegam: niekoniecznie należy mierzyć jej wartość w kategoriach progresywnego rocka. Bo na krążku tym znajdujemy dużo dobrej, chwilami nawet bardzo dobrej, ale pop rockowej, czy jak kto woli, melodyjno-rockowej, muzyki.
Album rozpoczyna się od dynamicznego utworu tytułowego. Mocny gitarowy riff nadaje mu zdecydowanie rockowego charakteru, a melodyjny refren sprawia, że nagranie to staje się doskonałym openerem. Zaraz po nim mamy nowofalowo brzmiący, dudniący rytmicznie bas otwierający nagranie „Clear”. Mocny, melodyjny i ciepły wokal Olivii od samego początku wysuwa się na pierwszy plan, a zgrabne solo na klawiszach ubarwia tę miłą dla ucha piosenkę. „Lantern For A Smile” to utwór nieco delikatniejszy od poprzednich. Znów w głównej roli lśni głos Olivii, ale w sumie nagranie to nic nadzwyczajnego. Ot, taka pioseneczka. W „The Night Takes You Home” mamy bardzo spokojny początek, w tle słyszymy gdzieś delikatne smyczki, ale po około 90 sekundach zespół uderza z wielką mocą i rodzi się mocny refren, by po chwili znów nastąpiło zwolnienie tempa, powrót do delikatnego canto, a następnie do urokliwego solo na klawiszach. Nieźle to brzmi, choć nadal bez większych rewelacji…
Do tej pory na płycie „Below The Radar” jest… tak sobie. Cztery pierwsze utwory idą w takim kierunku, jakby miał to być jakiś w sumie dość przeciętnie brzmiący, pop rockowy album. Ale najlepsze dopiero przed nami. Od utworu nr 5, „Run From Yourself”, zaczyna się ta lepsza połowa płyty. W utworze tym słyszymy przede wszystkim bardzo dobrą melodię (kto wie czy nie najmocniejszą linię wokalną na całej płycie), a także wreszcie ostro szalejące klawisze i porywające solówki. Grane na gitarach i na syntezatorach. To bardzo dobry utwór. Jeden z gwoździ programu tego albumu. W następnym nagraniu, „Dusk”, następuje trzyminutowe wyciszenie. W tej lirycznej balladzie słyszymy tylko wokal i fortepian. Nic więcej nie potrzeba. Nokturn, kołysanka, smutny, ale piękny tekst. Perełeczka.
Trochę ożywienia w postaci niespodziewanie pojawiającej się elektroniki pojawia się w utworze „Behind Closed Doors”. Początkowy ten lekko „dyskotekowy” akcent przyćmiewa jednak mocna melodia refrenu (z gatunku „cała sala śpiewa z nami”), która mimo wszystko ratuje tę piosenkę. Wydaje mi się, że nagranie to prawdopodobnie mogłoby się przyczynić do wyczekiwanego od wielu lat sukcesu Wielkiej Brytanii na festiwalu Eurowizji. Nie piszę tego z przekąsem. Utwór ma w sobie wystarczająco dużo uroku, by w sumie odebrać go na plus. Tuż po nim na płycie „Below The Radar” następuje nagranie zatytułowane „Drowning”. Znowu mamy w nim lekkie wyciszenie, słyszymy delikatną orkiestrację w tle, a na pierwszym planie – jak w każdym utworze zresztą – błyszczy krystalicznie czysty wokal Olivii. Pełen pasji i nieczęsto spotykanej siły. Zwraca też na siebie uwagę miła solóweczka na gitarze w stylu… - uwaga, uwaga - Chrisa Rea.
Na koniec płyty zespół zachował najlepsze. Finał albumu stanowi blisko 10-minutowa epicka kompozycja „Questioning Eyes”. Na początek mamy nostalgicznie brzmiącą wiolonczelę (gościnny udział Charlotte Scott) i liryczne dźwięki fortepianu. Po krótkiej chwili włącza się delikatna gitara. Klasyczna gitara i przecudowne dźwięki dobywające się z nylonowych strun… Z każdą minutą utwór nabiera tempa i epickiej mocy. Bardzo dużo się tu dzieje, Olivia śpiewa jak natchniona, a całość wieńczy fenomenalne gitarowe solo utrzymane w stylu Bryana Josha. Tak, utwór „Questioning Eyes” nawiązuje swoim klimatem i pompatycznym rozmachem do najlepszych kompozycji z dorobku grupy Mostly Autumn. I prawdopodobnie jest też najlepszym nagraniem w dyskografii Breathing Space. Na pewno najbardziej progresywno-rockowym...
Ten świetny finał płyty pozostawia bardzo dobre, choć odrobinę mylące, wrażenie. Pamiętajmy, żeby albumu „Below The Radar” nie mierzyć według prog rockowych kategorii. To po prostu bardzo dobry piosenkowy album. Tak naprawdę, poza ostatnim utworem, progresywni puryści nie mają tu czego szukać. Ale „pop rock” nie oznacza wcale, że zespół gra źle. Bo „Below The Radar” to na prawdę bardzo przyjemna płyta…
Na koniec mała dygresja. Poniekąd grupę Breathing Space można nazwać „bliźniaczką Mostly Autumn”. Ale poszła ona drogą zdecydowanie na skróty. Jednoznacznie i od samego początku „upopowiła” ona swój repertuar, nie bawiąc się w różne zawiłości i miotanie się z niemocą, jakiej doświadczył Mostly Autumn na swojej ostatniej płycie „Glass Shadows”. Obie grupy wyraźnie zmierzają w tym samym kierunku. W tej chwili wydaje mi się, że Breathing Space czyni to zdecydowanie rozumniej, a w efekcie, dużo, dużo wdzięczniej i po prostu lepiej…