Mars Volta, The - Octahedron

Przemysław Stochmal

ImageZespół The Mars Volta począwszy od debiutanckiego albumu „De-Loused in the Comatorium” przyzwyczajał swoich słuchaczy do nieposkromionej, hałaśliwej i niełatwej w odbiorze odmiany rocka progresywnego. Każdym kolejnym dziełem stawiał coraz wyżej poprzeczkę cierpliwości potencjalnych odbiorców swojej muzyki. Kwestią czasu było zatem dojście w karierze zespołu do momentu, w którym ta nieokiełznana progrockowa machina nieco zwolni w biegu i zaproponuje muzykę łagodniejszą i łatwiejszą.

Zanim „Octahedron” ujrzał światło dzienne, muzycy The Mars Volta zapowiadali, że następca „The Bedlam in Goliath” będzie albumem akustycznym. Wszystkich fanów zespołu, którzy naiwnie wyczekiwali dzieła na miarę trzeciej płyty Led Zeppelin, Omar Rodriguez-Lopez i Cedric Bixler-Zavala z kolegami musieli jednak nieco zaskoczyć. Artyści w późniejszych wywiadach tłumaczyli, że „Octahedron” jest zespołem kompozycji będącym ich osobistą interpretacją pojęcia „album akustyczny”, odbiegającą od tradycyjnie pojmowanej płyty „unplugged”. Nie ulega jednak wątpliwości, że jest to pozycja wyjątkowa na tle wcześniejszych dokonań The Mars Volta – choć muzycy wcale nie rezygnują z elektrycznych brzmień, to jednak dla celów „Octahedron” pozbywają się niektórych charakterystycznych dla brzmienia grupy elementów. Specjalne efekty dźwiękowe, tzw. sound manipulation zostały w pewnym stopniu ograniczone, Rodriguez-Lopez ponadto tym razem zupełnie zaniechał współpracy z saksofonistą. Jednak za stwierdzeniem, że „Octahedron” w porównaniu z poprzednimi albumami zespołu brzmi niemal ascetycznie, przemawia przede wszystkim fakt, że poza szaleńczym „Cotopaxi” praktycznie nie ma tu naszpikowanych gitarowo-perkusyjnym zgiełkiem, hałaśliwych kompozycji.

Jakkolwiek mocno różni się „Octahedron” jako całość od wcześniejszych płyt formacji, ciężko stwierdzić, jakoby The Mars Volta miał na tym albumie odkryć nieznane dla siebie wcześniej muzyczne horyzonty. Płyta jest bowiem w zasadzie zbiorem przystępnych rockowych utworów, opartych na pomysłach, które można odnaleźć pomiędzy gęstwinami skomplikowanych kompozycji z wcześniejszych płyt. Każdy bowiem album grupy, jakkolwiek trudny i zawiły, dawał słuchaczowi nieco wytchnienia w postaci bądź to prostego rockowego songu, bądź też wyjątkowej urody lirycznej ballady. I takie właśnie utwory składają się na „Octahedron”. Mamy tu rockowe „Teflon”, "Halo of Nembutals", czy nieco bardziej drapieżny „Desperate Graves” i wspomniany „Cotopaxi”, z drugiej strony zaś spokojne, w dużym stopniu oparte na współdziałaniu gitary i wokalu „Since We’ve Been Wrong”, „Copernicus” i najciekawszy z tej trójki „With Twilight as My Guide”. Jedynym zdecydowanie wyróżniającym się z tej kolekcji utworem jest zamykający płytę „Luciforms” – najbardziej rozbudowany utwór na płycie, który poza dzikim gitarowym solo Rodrigueza-Lopeza w zasadzie niewiele przypomina progresywne utwory z wcześniejszych płyt zespołu.

Mimo że „Octahedron” to najbardziej stonowana i przystępna płyta w dyskografii The Mars Volta, niekoniecznie stanowi ona właściwy materiał dla tych, którzy pragną rozpocząć przygodę z muzycznym dorobkiem tego zespołu, gdyż w żadnym wypadku nie jest to dla muzyki grupy dzieło reprezentatywne. Słuchając „Octahedron” nie sposób nie odnieść wrażenia, że taka a nie inna płyta z czysto artystycznego punktu widzenia została nagrana w jednym konkretnym celu – niejako dla wytchnienia słuchaczy, do tej pory karmionych bądź co bądź intrygującymi, aczkolwiek ciężkostrawnymi nawałnicami hałaśliwych nut. Nie ulega więc wątpliwości, że Rodriguez-Lopez nie pociągnie tej muzycznej linii na następnym albumie The Mars Volta. Dla tych zaś słuchaczy, którym brakuje premierowego muzycznego szaleństwa rodem z El Paso, pozostaje kwerenda wśród sześciu albumów, które artysta wydał w mijającym roku pod swoim nazwiskiem.

 
MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok