Brytyjczycy uwielbiają celebrować niezbyt okrągłe rocznice. Otóż, w 21. rocznicę rozpoczęcia swojej działalności i 13 lat po ukazaniu się swojej ostatniej płyty, grupa Legend wypuściła na rynek kompilacyjny album zatytułowany „Ritual Echo”. Oprócz tych „jubileuszów” jest jeszcze jeden powód wydania tego krążka. Na 2010 rok zapowiadana jest premiera nowej płyty tego zespołu, który po kilkunastu latach muzycznego niebytu powraca do czynnej działalności artystycznej. Albumem „Ritual Echo” grupa Legend najwyraźniej przygotowuje grunt pod nowe wydawnictwo.
Obiektywnie rzecz ujmując, Legend to dziś kompletnie zapomniany zespół. Działał w latach 90. i wydał trzy płyty długogrające: „Light In Extension” (1991), „Second Sight” (1993) oraz „Triple Aspect” (1996). Nigdy nie grał modnej muzyki, nie schlebiał gustom krytyków, ale jego kolejne albumy nie pozostały niezauważone wśród miłośników rockowej muzyki o celtycko-gotyckim zabarwieniu. Produkcje Legend przypadły szczególnie do gustu, nie wiedzieć czemu, japońskim fanom, i choć na Wyspach Brytyjskich żaden z albumów tej grupy wielkiej kariery nie zrobił, to Legend udanie wpisał się w wąską koalicję grup grających celtyckiego rocka z tekstami opartymi na mitach i pogańskich legendach oraz na folklorze starej Anglii. W wielu recenzjach grupę Legend wymieniano w jednym szeregu z zespołami Solstice, Steeleye Span, Renassaince, Clannad, a nawet Nightwish, gdyż utwory wypełniające kolejne jej płyty często utrzymywane były w podobnym klimacie, co repertuar wyżej wymienionych artystów. Piosenki Legend śpiewane były charakterystycznym, wysokim, prawie operowym głosem przez Debbie Chapman, melodyjnie ubarwione soczystymi partiami gitar (Paul Thomson), solidnym brzmieniem klawiszy (Steve Paine) oraz energetyczną sekcją rytmiczną (John Macklin - dr, Martyn Rouski - bg). Nie ukrywam, że swego czasu darzyłem (i nadal darzę) dużym sentymentem dokonania tej formacji. Śledziłem na bieżąco jej rozwój, poznawałem – często jeszcze przed oficjalną premierą – kolejne jej albumy, a we wrześniu 1995 roku gościłem nawet w „kwaterze głównej” zespołu, w Runcorn, dokąd zaprosili mnie Steve i Debbie. Spędziliśmy tam przeuroczy wieczór w towarzystwie ich ogromnego owczarka alzackiego o imieniu Merlin (miłą pamiątką tego wydarzenia jest fotografia, która znajduje się na 18 stronie książeczki albumu „MLWZ 15th Anniversary 3CD Compilation Album”), zakończony nocną eskapadą do położonego nieopodal malowniczego miasta Chester. Stare dzieje...
Teraz, 15 lat później, ukazuje się antologia nagrań zebranych na płycie „Ritual Echo”. To przegląd nagrań z trzech studyjnych albumów zespołu, po trzy z każdego, z tym, że debiutancki krążek Legend reprezentowany jest, zapewne ze względów prawnych, przez utwory w wersji live. To niewątpliwa wartość dodana tej kompilacji, gdyż koncertowe wykonania utworów „Light In Extension”, „Windsong” i „The Chase” nie były dotąd nigdzie publikowane. Co można powiedzieć o kompozycjach wypełniających tę kompilację? Niektóre z nich to kilkunastominutowe suity o wyraźnie epickim zadęciu („Mordred”, „The Wild Hunt”), a inne to zgrabne, melodyjne piosenki („The Chase”, „Light In Extesion”, „Dance”), które mogą spodobać się nie tylko fanom prog rocka. Nie ma w tym zestawie premierowych kompozycji, a to pewnie dlatego, że jak już wspomniałem, rok 2010 ma być świadkiem wielkiego come backu tej niesłusznie zapomnianej, ale z pewnością wartej poznania brytyjskiej grupy. Sam jestem ciekaw, jak zaprezentuje się ona po kilkunastu latach przerwy i czy trafi na bardziej podatny grunt dla swoich muzycznych dokonań.
P.S. Dwie z trzech wydanych w latach 90. płyt są dostępne za pośrednictwem strony internetowej zespołu www.stevepaine.org, a możliwość załadowania pojedynczych nagrań grupy Legend istnieje na serwisie Mindawn www.mindawn.com/artists/Legend..