Francuski zespół The Last Embrace powrócił w zeszłym roku wydając swoją drugą pełnowymiarową płytę, zatytułowaną „Aerial”. Muzyka grupy wyraźnie okrzepła, jest dojrzalsza, a sami muzycy wraz z wokalistką jawią się już jako pewni siebie wykonawcy. Płyta jest jednakże niestety dowodem na to, że nadal brakuje zespołowi pewnego artystycznego zmysłu, który pozwoliłby na nadanie jego muzyce indywidualnych, rozpoznawalnych cech i wyzbycie się czasem daleko idących odniesień do muzycznych wpływów, którym grupa ulega.
Choć głównie za sprawą głosu wokalistki muzyka na „Aerial” w wielu miejscach nasuwa na myśl skojarzenia z kompozycjami w stylu gothic-rocka, to jednak słychać, że podstawowy punkt odniesienia dla Francuzów stanowią dokonania zespołów, które wyrosłe z doom-metalowych korzeni, dziś istnieją jako jedne z ciekawszych zjawisk w muzyce artrockowej. The Last Embrace zresztą otwarcie przyznają się do inspiracji dokonaniami takich wykonawców, jak Opeth (wystarczy posłuchać kompozycji „Aerial”, by znaleźć na to potwierdzenie), czy The Gathering („Whirltime”). Szczególnie chętnie zespół zdaje się jednak sięgać do inspiracji w postaci muzyki brytyjskiej Anathemy, na co z pewnością mógł mieć wpływ fakt, iż dzielił on scenę z współzałożycielem tej formacji, Danielem Cavanagh podczas swoich akustycznych występów, które odbyły się w latach 2006-2007, a więc w czasie, gdy Francuzi przymierzali się do stworzenia następcy wydanego w 2005 roku albumu „Inside”.
Mimo że The Last Embrace pełnymi garściami czerpią z muzycznych propozycji starszych kolegów, nadając sporej części własnych kompozycji typowy dla późnej Anathemy melancholijny, dekadencki wręcz charakter, to jednak na szczęście udało się zespołowi uniknąć pewnej monotonii dzięki ubarwieniu muzycznej zawartości płyty patentami raczej obcymi nostalgicznym upodobaniom braci Cavanagh. Uwagę przykuwają zwłaszcza galopujący instrumentalny fragment najdłuższego na płycie „Into the Vortex”, w którym solidnymi solówkami popisali się gitarzysta oraz wyraźnie lubujący się w dźwiękach Hammonda klawiszowiec, jak również nawiązujący do wschodnich brzmień „Saffron’s Theatre”. Najciekawszym spośród wypełniających album nagrań jest jednak utwór „Impending Dawn” – oparta na akustycznych brzmieniach ballada, bardzo inteligentnie rozwinięta i wzbogacona wyjątkowej urody fragmentem z nastrojowym solo na trąbce, którego działanie delikatnie uzupełniają wokalizy i francuskojęzyczne szepty wokalistki. Ten ponad siedmiominutowy utwór to zdecydowanie najmocniejszy punkt albumu, choć nagranie to potwierdza, iż podczas komponowania muzyki na „Aerial” zespół bez skrępowania nadawał swojej muzyce charakter bezpośrednich odniesień do twórczości zespołów, które na artrockowej scenie dużo wcześniej zdołały wyrobić sobie poważaną markę – „Impending Dawn” bowiem bez wątpienia ma spore szanse przypaść do serca zwolennikom dźwięków spod znaku Mostly Autumn.
Wykonawcza pewność siebie wyczuwalna u muzyków francuskiej formacji w nagraniach z „Aerial”, jak również cechująca ich sprawność w operowaniu muzycznymi środkami sprawiają, że albumu słucha się przyjemnie. Szkoda jednak, że zespół The Last Embrace nie jest pewny siebie jako grupa kompozytorów, którym w sensie artystycznym wiele wolno – brakuje bowiem pewnej odwagi, która pozbawiłaby zespół postawionych sobie przezeń ograniczeń, jakie stanowi dla niego dążenie do w moim mniemaniu zbyt bezpośredniego naśladowania artystów-inspiracji. Miejmy nadzieję, że po dwóch długogrających albumach skomponowanych bądź jako hołd muzycznym bohaterom, bądź też na zasadzie „ja też tak potrafię”, grupa The Last Embrace przy następnym podejściu odważy się poszukać własnych muzycznych ścieżek.