O grupie Karnataka po raz pierwszy usłyszałem równo 10 lat temu. Wtedy to zespół promował nową, drugą w swoim dorobku płytę „The Storm”. Jakiś czas później Karnataka przysłała mi egzemplarz wydanego oryginalnie w 1998 roku swojego oficjalnego debiutu płytowego, a w 2003 roku światło dzienne ujrzało kolejne, jak się okazało, szczytowe osiągnięcie w dorobku zespołu – album „Delicate Flame Of Desire”. Niedługo potem okazało się też, że to łabędzi śpiew w dorobku zespołu, gdyż rozpadł się małżeński duet Rachel i Iana Jonesów, który stanowił prawdziwą siłę sprawczą artystycznych sukcesów Karnataki.
Siłą rozpędu ukazały się jeszcze koncertowe wydawnictwa tego zespołu (podwójny album CD „Strange Behaviour” oraz krążki DVD: „Live In Concert” i „Live In The USA” – wszystkie w 2004 roku), lecz potem na długie lata słuch o nim zaginął.
O tym, jak ogromny potencjał twórczy posiadali członkowie tej grupy świadczy fakt, że po rozpadzie Karnataki, na jej zgliszczach, powstały kolejne formacje, które swoimi płytami mocno zaznaczyły swoją obecność na brytyjskiej scenie rockowej. Rachel Jones wyszła za mąż za byłego basistę Magenty, Matthew Cohena, i wraz z nim stworzyła popularną formację The Reasoning, wydając dwie bardzo ciepło przyjęte płyty: „Awakening” (2006) i „Dark Angel” (2009). Czterech innych muzyków związanych niegdyś z Karnataką pod wodzą Jonathana Edwardsa założyło grupę Panic Room, która też może się poszczycić dwoma dobrymi albumami: „Missionary Position” (2008) i „Satellite” (2010). Mało tego, poszczególni członkowie Karnataki współpracowali z największymi gwiazdami rocka: Anne-Marie Helder wystąpiła na krążku „Icon 3” duetu John Wetton – Geoff Downes, perkusista Gavin John Griffiths zagrał na „13th Star” Fisha, a Paul Davies związał się z zespołem Mermaid Kiss, z którym nagrał płyty „Salt On Skin” (2006) i „Etarlis” (2007).
Szef Karnataki, Ian Jones, początkowo próbował sił z powołaną przez siebie do życia nową formacją Chasing The Monsoon, ale niedawno powrócił do komponowania muzyki, która idealnie pasowała do tego, by wydać ją pod szyldem „Karnataka”. Ian postanowił więc zreformować swój zespół i wejść do studia, by nagrać nowy album. Ukazuje się on teraz pod tytułem „The Gathering Light” i zawiera osiem doskonałych, podkreślam: doskonałych, utworów.
Zawsze ceniłem sobie twórczość Karnataki. Byłem pod ogromnym wrażeniem albumu „The Storm”, płytę „Delicate Flame Of Desire” do dziś uważam za jedno ze szczytowych osiągnięć brytyjskiego melodyjnego prog rocka pierwszej dekady XXI wieku, ale to, co usłyszałem na nowym krążku przeszło moje najśmielsze oczekiwania. „The Gathering Light” to niezwykle udana płyta, przez skórę czuję, że będzie to jeden z najwspanialszych albumów 2010 roku, a w tak udanym powrocie zespołu do czynnej działalności już teraz można upatrywać jednego z najważniejszych wydarzeń bieżącego roku w progresywnym świecie.
Z jakimi muzykami na pokładzie Karnataka dokonała tego fantastycznego comebacku? Zacznijmy od najważniejszej osoby w tym towarzystwie, a mianowicie nowej wokalistki. Lisa Fury to bardzo kompetentne zastępstwo Rachel Jones. Obdarzona jest ona przyjemnym głosem o bardzo szerokiej skali. Występowała przedtem w chórkach towarzyszących popularnej na Wyspach wokalistce Clarence Tex Walker oraz – jako „Stevie Nicks” – w cover bandzie grupy Fletwood Mac. Na instrumentach klawiszowych gra Gonzalo Carrera, który występował swego czasu w zespole Landmarq. Jego wspaniałe popisy na syntezatorach są ozdobą dwóch instrumentali, które otwierają płytę „The Gathering Light”: krótkiego „The Calling” oraz dłuższego - „State Of Grace”. Od razu zaznaczę, że ten drugi, to jeden z najwspanialszych instrumentalnych numerów, jaki słyszałem od lat. Bajka. Poezja. Palce lizać. Zespół Karnataka jakby przekomarzał się ze swoimi słuchaczami i dopiero po 10 minutach, w utworze nr 3, „Your World”, dopuszcza do głosu swoją nową wokalistkę. Lisa lśni ze swoim śpiewem w tym wyrazistym i dynamicznym utworze. Kompozycja ta tętni życiem, świetnie spisuje się w niej sekcja rytmiczna (Ian Jones - bg, Ian Harris - dr), a swoje niesamowite umiejętności demonstruje gitarzysta Enrico Pinna. Enrico to kolejny nowy nabytek w grupie Karnataka. To, co wyczynia on w utworach „Moment In Time”, a przede wszystkim w „Forsaken”, to rzecz po prostu niebywała. Jego melodyjne partie instrumentalne momentalnie i na długo zapadają w pamięć.
Spośród gościnnie występujących na płycie „The Gathering Light” muzyków wymienić trzeba przede wszystkim kwartet smyczkowy wykonujący fenomenalne orkiestrowe podkłady w utworach „Forsaken”, „Moment In Time” i „The Gathering Light”, Hugh McDowella (ex-ELO), który gra na wiolonczeli w „State Of Grace”, „Forsaken”, „Tide To Fall” i „The Gathering Light”, a także wszędobylskiego ostatnio Troya Donockleya, który wprawdzie niedawno opuścił swoją Ionę, ale wciąż udziela się na płytach i Nightwish, i Magenty, i Mostly Autumn. Jego partie na dudach nadają kilku fragmentom nowej płyty Karnataki prawdziwie celtyckiego charakteru. Najwspanialej prezentuje się to w utworze „Forsaken”, gdzie dudy, gitary i klawisze przenikają się w sposób tak perfekcyjny, że na plecach odbiorcy pojawiają się rozkoszne ciarki…
Osiem świetnych utworów stanowi program tej płyty… Patrzę tak na tracklistę „The Gathering Light” i muszę stwierdzić, że każdy utwór ma swój indywidualny charakter. O każdym coś osobnego można powiedzieć, każdy posiada jakiś „twist”, dzięki któremu od razu zapada w pamięć. „The Calling” to krótkie, wyciszone intro, „State Of Grace” to porywający utwór instrumentalny, który od razu niesamowicie wysoko wiesza poprzeczkę. „Your World” to dynamiczny i pulsujący życiem numer, w którym zachwycają harmonie wokalne w wykonaniu Lisy Fury. „Moment In Time” to balladowa miłosna pieśń znowu doskonale zinterpretowana przez Lisę i nasycona efektownymi partiami instrumentalnymi. „The Serpent And The Sea” to nieco pokręcona kompozycja z atmosferycznym wstępem i prześliczną partią zagraną na klawiszach. „Forsaken” to prawdopodobnie przyszły klasyk, a zarazem umieszczony w środku płyty prawdziwy epik nad epikami. Rozpoczyna się od lirycznego śpiewu Lisy, po którym następuje ośmiominutowa (!) partia instrumentalna obdarzona podtytułem „Glowing Embers”, w której prym wiedzie gitarzysta Enrico Pinna. „Tide To Fall” to przebojowy numer zabarwiony nieco bliskowschodnimi naleciałościami. Według mnie to kandydat na radiowy hit, który zadziwia swoim potężnym rytmem i klimatem nawiązującym nieco do Within Temptation. No i wreszcie jest umieszczona na końcu płyty, trwająca blisko kwadrans, kompozycja tytułowa, która dzięki swojej bogatej i różnorodnej aranżacji sprawia, że mamy do czynienia z prawdziwym prog rockowym celtyckim majstersztykiem. W tle czai się gdzieś duch muzyki grup Iona, Mostly Autumn, The Reasoning, Panic Room, Breathing Space…
Jeszcze jeden rzut oka na tracklistę… Wydaje mi się, że najbardziej podobają mi się utwory (w takiej kolejności): 6, 4, 2 i 8 (odpowiednio „Forsaken”, „Moment In Time”, „State Of Grace” i „The Gathering Light”). Nie znaczy to wcale, że nagrania oznaczone nieparzystymi indeksami są mniej ciekawe. Po prostu, tak się ułożyło, że akurat te cztery najbardziej przypadły mi do gustu. Gdyby album „The Gathering Light” składał się wyłącznie z nieparzystych utworów, to byłaby to po prostu dobra płyta. A tak, jest bardzo dobra. Kto wie, być może nawet świetna?... Czas pokaże, jak oceni ją prog rockowa publiczność. W każdym razie już teraz mogę powiedzieć, że jest to na pewno jeden z pierwszych albumów wydanych w 2010 roku, o którym należy pamiętać za 10 miesięcy przy wszelkich kończących rok podsumowaniach.