Christmas 7

Kaipa - In The Wake Of Evolution

Artur Chachlowski

ImageTo już dziesiąty studyjny album tej działającej od 1973 roku formacji kierowanej przez Hansa Lundina (k). Na początku Kaipa związana była ze słynną wytwórnią Decca i wydała pod jej auspicjami kilka szwedzkojęzycznych albumów, potem (na początku lat 80.) na długie lata zawiesiła swoją działalność, by powrócić na dobre w 2002 roku albumem „Notes From The Past”. Najnowsze dzieło Kaipy nosi tytuł „In The Wake Of Evolution” i jest już piątym krążkiem po reaktywacji nagranym przez skład, w którym funkcjonują muzycy doskonale znani z innych prog rockowych projektów. I tak, obok Lundina, na nowym albumie słyszymy grającego na basie Jonasa Reingolda z The Flower Kings i Karmakanic, na gitarze - Pera Nilssona ze Scar Symmetry, na perkusji - Morgana Ågrena, a za partie wokalne odpowiedzialni są, jak zwykle, Patrick Lundström (na co dzień w grupie Ritual) oraz Aleena Gibson.

Jak większość wymienionych wyżej zespołów, Kaipa na swojej nowej płycie swoim brzmieniem odważnie nawiązuje do czasów klasycznego, czy jak się to często mówi, „dojrzałego”, progresywnego rocka rodem z lat 70. XX wieku. Niewątpliwie głównym tego „winowajcą” jest lider zespołu, który nie po raz pierwszy za pośrednictwem swoich kompozycji zaprasza nas w magiczną podróż w czasy, kiedy w muzyce nie było zbędnych ograniczeń, gdy rozmach mieszał się z minimalizmem, gdy proste melodie sąsiadowały z jazz rockowymi inklinacjami, gdzie delikatne pasaże przenikały się z ostrym, hard rockowym brzmieniem. Tak właśnie jest na płycie „In The Wake Of Evolution”, z tym, że pamiętajmy, bo to zdecydowany wyróżnik grupy Kaipa, iż wszystko to mocno osadzone jest w klasycznym symfoniczno-rockowym stylu i ma spore szanse, by spodobać się art rockowym ortodoksom.

Inna rzecz, że na nowej płycie Kaipa nie gra niczego odkrywczego. Z pewnością pojawią się pod adresem nowych utworów zarzuty w wtórność, a nawet wręcz o autoplagiaty. Bo Lundinowi i jego zespołowi wcale nie chodzi o to, by za wszelką cenę iść do przodu. Kaipa doskonale czuje się w dawno zajętej już przez siebie szufladce i nie wprowadza w swoje brzmienie żadnych rewolucyjnych zmian. Dlatego – piszę to z żalem - w trakcie słuchania płyty „In The Wake Of Evolution” można odnieść wrażenie, że gdzieś, kiedyś już tego wszystkiego się słuchało. Najpewniej na kilku poprzednich krążkach tego zespołu.

Ale nic to. Ten fakt wcale nie oznacza, że w przypadku nowego albumu mamy do czynienia z totalną klapą. Wcale nie. No bo weźmy kilka ewidentnych perełek, które można wychwycić w trakcie słuchania tej długiej (jak zawsze w przypadku Kaipy) płyty. Przyjemnie słucha się zgrabnego instrumentala „Folkia’s First Decision”, w którym krzyżują się echa renesansowej i celtyckiej muzyki. Równie przyjemny w odbiorze jest akustyczny w swoim wymiarze „The Seven Oceans Of Our Mind”. Zwracam uwagę w tym nagraniu na finałowe solo na gitarze. Patos i pompa to n-tej potęgi. Dobrze wypada też utwór „Arcs Of Sound”. Być może dlatego, że jest wyjątkowo „zwięzły”. Gorzej jest z kaipowskimi długasami: tytułowym „In The Wake Of Evolution” i „Electric Power Water Notes”, które mam wrażenie, że nie zawsze trzymają się kupy i w efekcie nie budzą większych emocji.

Próbując pokusić się o jakieś podsumowania, powiem z pewnym rozgoryczeniem, że właściwie to cała płyta wyzwala we mnie raczej letnie uczucia. Niby to dobrze zagrana muzyka, niby wykonywana przez doświadczonych i popularnych artystów, niby zespół o uznanym dorobku, ale… No właśnie, jest coś w produkcjach Kaipy, że przechodzi się wobec nich raczej obojętnie. Prawdopodobnie to kwestia zbyt mało wyrazistych kompozycji. Niewiele różnią się one pomiędzy sobą i nawet po kilku przesłuchaniach trudno jest o zlokalizowanie jakiegokolwiek punktu zaczepienia, jakiejś głębszej frazy, efektownej partii instrumentalnej czy po prostu chwytliwego refrenu. Wszystko to jakby skrojone jest od linijki, bez wzlotów, bez upadków. Mam wrażenie, że na płycie „In The Wake Of Evolution” panuje jakaś przedziwna kompozycyjna „urawniłowka”.

Gdy sięgam pamięcią wstecz do dobrze skądinąd ocenianych poprzednich płyt zespołu, to wydaje mi się, że cierpią one na tę samą „chorobę”. Czy jesteście w stanie wymienić tytuły 3-4 utworów pochodzących z innych płyt Kaipy, które na dłużej, ale tak szczerze, zapadły Wam w pamięć? Ciężko, prawda? Swoistym paradoksem jest jednak to, że gdyby spytać się jak oceniacie te albumy po latach, bez wyjątku odpowiecie pewnie, że to niezłe płyty. Tak, po prostu niezłe Ale chyba też tylko niezłe. Tym samym słowem i ja spuentuję najnowszy krążek Kaipy: „In The Wake Of Evolution” to niezły album. Ni mniej, ni więcej. Niezły. I tyle.

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok