Perry, Brendan - Ark

Artur Chachlowski

ImageDopiero w czerwcu na sklepowe półki trafi drugi solowy album Brendana Perry, współzałożyciela słynnego duetu Dead Can Dance. Niedawno Brendan koncertował w naszym kraju i przedpremierowo można było zaopatrzyć się w krążek zatytułowany „Ark”. Równolegle, odpowiednio podgrzewając atmosferę, ten australijski artysta założył specjalną stronę internetową, poświęconą nowej płycie http://www.ark.brendan-perry.com Umieścił na niej kilka ciekawostek dotyczących albumu, a także krótki film, w trakcie którego wyjawia szczegóły dotyczące genezy nowego krążka. Tłem muzycznym do tego filmiku są fragmenty utworów, które stanowią program płyty „Ark”.

A jest ich zaledwie 8. Wszystkie średniej długości (około 6 minut), tylko zamykające całość nagranie „Crescent” to rzecz zbliżająca się swoimi rozmiarami do 10 minut. I choć nie czuję się ekspertem w tego rodzaju muzyce, choć Dead Can Dance nigdy nie należał do czołówki moich ulubionych wykonawców, to muszę obiektywnie stwierdzić, że płyta „Ark” z pewnością zadowoli fanów tego słynnego duetu, będącego niegdyś ikoną wytwórni 4AD. Z muzyki docierającej do naszych uszu z nowej płyty Brendana Perry wynika, że nadal jest on ważną cząstką Dead Can Dance i że raczej unika niepotrzebnych eksperymentów w postaci eksploatowania innych stylistycznych rejonów niż te, w których zawsze czuł się najlepiej. To te rejony, które nie poddają się jednoznacznym definicjom. Mroczne, ponure i posępne pojedyncze dźwięki budują niezwykły nastrój płyty, dając sumę w postaci utworów, które… nie są ani ponure, ani posępne. Nastrój, który panuje na płycie każe odbiorcy wyłączyć się z otaczającej go rzeczywistości i nakazuje wręcz skupić się na odbiorze tej tajemniczo brzmiącej, przesyconej syntezatorowymi brzmieniami, muzyki.

Aura tajemniczości panująca na płycie „Ark” idzie w parze z tematyką nowego dzieła Perry’ego, na którym zaprezentował on (to cytat ze strony internetowej artysty) „dostojną wizję świata, z powracającymi motywami utraty tożsamości, wyobcowania, wojny, koncepcji politycznej i zagrożeń środowiska. Pomimo mrocznego charakteru płyta jest również wyrazem nadziei i optymizmu co do dalszych losów świata, czego można dopatrzeć się w tekstach utworów”. Ta niezwykła koncepcja towarzysząca muzyce wymykającej się jakimkolwiek klasyfikacjom wymaga od słuchacza pewnego przygotowania, by nie rzec, wyrobienia. Tym większa przyjemność w obcowaniu z takimi nasyconymi pięknymi dźwiękami utworami, jak „Babylon”, „The Bogus Man”, „Wintersun”, „Utopia” czy przewrotnym w swojej wymowie nagraniem „The Devil And The Deep Blue Sea”.

Uwodzący czar muzyki wypełniającej „Ark” niczym zapach nadchodzącej wiosny roztacza wokół odbiorcy swój niegasnący urok. Prosta produkcja uwypuklająca subtelne dźwięki syntezatorów nadaje całości szlachetnego wymiaru. Jestem pewien, że krążek ten zadowoli wszystkich fanów muzyki spod znaku Dead Can Dance, a samemu Brendanowi z całą pewnością przysporzy nowych sympatyków.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!