Unitopia - Artificial

Przemysław Stochmal

ImageWydając przed dwoma laty podwójny album zatytułowany „The Garden”, australijski zespół Unitopia śmiało zadomowił się w progrockowym świecie, proponując muzykę mającą szansę powodzenia wśród fanów tak uznanych formacji, jak The Flower Kings, czy The Tangent. Nowemu albumowi muzycy nie nadali już tak okazałej, rozległej formy, jak miało to miejsce w przypadku poprzednika, ale składający się na „Artificial” materiał jest kolejnym dowodem na to, że z misji obrony honoru rocka progresywnego na Antypodach Unitopia wywiązuje się w pełni pomyślnie.

Wydaje się, że przepisem na sukces Unitopii jest uniwersalność proponowanej przez ten zespół muzyki. Mimo że grupa rock progresywny ma we krwi, a inspiracje legendami pokroju Genesis, czy Marillion nie trudno w oferowanym przez nią materiale dosłyszeć, to nie stara się ona za wszelką cenę tworzyć progresywnych superprodukcji, których krętym muzycznym ścieżkom trzeba by poświęcić niemało czasu i cierpliwości. Bez wątpienia zespół byłoby stać na stworzenie trudniejszego, bardziej kompleksowego materiału, ale rozwiązania, które podjął na „Artificial”, brzmią bardzo naturalnie, dzięki czemu można mieć przeświadczenie, że muzycy Unitopii świadomi są swoich atutów i robią to, co potrafią najlepiej.

„Artificial” jako całość jest bardzo zgrabnym koncept-albumem o klasycznej dla progrocka budowie, ale większość składających się na niego utworów to tematy brzmiące równie przekonująco jako osobne piosenki. Wśród tych nagrań, pełnych zapadających w pamięć, aczkolwiek niebanalnych melodii, świetnie sprawdzają się zwłaszcza energetyczne, pomysłowo zaaranżowane rockowe tematy („Artificial World”, „Not Human Anymore”), ale ciekawe rozwiązania pojawiają się również w przypadku spokojniejszych piosenek – uwagę przykuwa zwłaszcza beatlesowski pastisz „Nothing Last Forever”, w którym nawet niezbyt wyczulone ucho będzie w stanie odnaleźć nie tylko ducha nagrań liverpoolskiej Czwórki, ale i niemal dosłowne nawiązania do chociażby „Strawberry Fields Forever”, „Lucy in the Sky With Diamonds”, czy „Penny Lane”.

Idąc tropem właściwym poprzedniemu albumowi, muzycy Unitopii zostawili jednakże na płycie nieco miejsca dla bardziej złożonej formy, gotowej zaspokoić co wybredniejsze progrockowe gusta. Tak zatem obok solidnych, interesujących utworów, które z równym powodzeniem jak w programie progrockowego koncept-albumu, mogłyby zaistnieć na antenach radiowych, pojawia się trzynastominutowa „Tesla” – w tym progresywnym, mocno rozbudowanym utworze Unitopia wypada równie przekonująco i naturalnie, jak w przypadku prostszych form. Nagranie to, łączące w sobie w sposób składny i logiczny typowe elementy rocka progresywnego, patenty jazzowe i motywy folkowe, z powodzeniem może służyć jako  wizytówka zespołu, swoiste zaproszenie dla przyszłych sympatyków australijskiego bandu. Dla mnie osobiście jednak najpiękniejszy fragment albumu następuje zaraz potem – utwory „Reflections” (gdzie wokalista Mark Trueack w zupełnie nieprawdopodobny miejscami sposób zbliża się wokalnie do Petera Gabriela), „The Power of 3” i „Rule of 3’s” tworzą wzruszającą progresywną trylogię, w której nie zabrakło miejsca zarówno dla podniosłych orkiestracji, jak i jazzowej eskapady.

„Artificial” nie jest bynajmniej wybitnym progrockowym dziełem, ale w pełni udowadnia, że również z odległej Australii na świat wydostają się ciekawe progresywne dźwięki, śmiało mogące konkurować z największymi nazwami kojarzonymi z wytwórnią InsideOut. Dla przeciętnego słuchacza jednak najważniejszy będzie fakt, że oto dostaje w swoje ręce porcję świetnie wyprodukowanej, wyjątkowo barwnej, a przy tym bezpośredniej i niezobowiązującej muzyki.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!