I.E.M - I.E.M.

Przemysław Stochmal

ImageI.E.M. czyli Incredible Expanding Mindfuck to najbardziej enigmatyczny muzyczny projekt prowadzony przez Stevena Wilsona. Samemu twórcy od czasów powołania go do życia ze sporym powodzeniem udaje się świadomie utrzymywać w tajemnicy bądź niedopowiedzeniu szczegóły dotyczące I.E.M., co sprawia, że zarówno muzyka zawarta na krążkach sygnowanych ta nazwą, jak i projekt sam w sobie, stanowią najbardziej zagadkową działkę artystycznej działalności Wilsona.

Pierwszy album zatytułowany „I.E.M.” ukazał się w 1998 roku jako artystyczny projekt praktycznie nieopisany – ciemna okładka z reprodukcjami starych zdjęć nie zawiera prawie żadnych informacji dotyczących zawartych na płycie nagrań. Z muzycznego punktu widzenia jest to jednak najbardziej przystępne i łatwe do sklasyfikowania dzieło w skromnej dyskografii I.E.M. – to zestaw kompozycji znakomicie wpisujący się w improwizacyjny nurt muzyki Porcupine Tree ery przed wydaniem albumu „Stupid Dream”. Co więcej, gros zawartych na tym krążku instrumentalnych utworów budzi bezpośrednie skojarzenia z mniej lub bardziej znanymi nagraniami najsłynniejszego muzycznego przedsięwzięcia Stevena Wilsona.

Już otwierający album, inspirowany kraut-rockiem „The Gospel According to the I.E.M.” dla wszystkich fanów, którym nieobce jest wykopane z archiwów w 2002 roku nagranie “Men of Wood” może wydawać się „podejrzany” – jego podobieństwo do utworu Porcupine Tree jest na tyle duże, że śmiało można by zaryzykować stwierdzenie, iż oba nagrania pochodzą z tej samej sesji. Powodowaną przesadną lakonicznością notek zawartych na okładce wątpliwość dotyczącą składu muzyków grających w „The Gospel According to the I.E.M.” łatwo po zestawieniu tych dwóch nagrań rozwiać – utwór zapewne jest zatem owocem improwizacji Stevena Wilsona z Chrisem Maitlandem. W ciągu tych trzynastu minut kosmiczne pogłosy korespondują z napędzanym basem i perkusją rytmem oraz gitarowymi eksperymentami. Następujący potem "The Last Will and Testament of Emma Peel" jeszcze głębiej penetruje psychodeliczne klimaty, przywodząc na myśl debiut Porcupine Tree. Samo rozwiązanie połączenia niepokojących, opartych na pogłosach brzmień z perkusyjną improwizacją raz po raz wyłaniającą się z dźwiękowego tła, przywodzi na myśl takie „jeżozwierzowe” tematy, jak „Third Eye Surfer”/„On the Sunday of Life”, czy druga część „Wake as Gun”.

Znacznie „przyjaźniej” brzmią dalsze nagrania - „Fie Kesh” to utwór kojarzący się z improwizacyjną sesją, której owocem był słynny „Moonloop”, okraszony typowym wilsonowskim, wyjątkowo melodyjnym, jak na I.E.M., gitarowym „strumieniem świadomości”. Dodany do kompaktowej wersji płyty „Headphone Dust” to natomiast sześciominutowa próbka „akustycznego Wilsona” – skojarzenia z utworami zarówno tak zwanego dawnego Porcupine Tree, jak i późniejszymi nagraniami tego zespołu, a także No-Man i Blackfield można w tym przypadku mnożyć i mnożyć. Jedynym utworem na „I.E.M.” prezentującym nieco odstającą od powszechnie znanych muzycznych oblicz Stevena Wilsona muzykę jest zaś transowy, wzbogacony odgłosami nierzeczywistych okrzyków „Deafman”, wykazujący również silne inspiracje artysty kraut-rockiem.

„I.E.M.” jest bodaj najbardziej pokrewną muzycznemu światu dawnego Porcupine Tree płytą autorstwa Stevena Wilsona. Dla wszystkich, którym spośród „jeżozwierzowych” dokonań najbliższe sercu są mniej lub bardziej psychodelizujące improwizacje, album ten jest nie mniej obowiązkową pozycją niż choćby „Metanoia”.

PS: W 2005 roku płyta została wzbogacona jeszcze o bonusowy materiał pochodzący z lat 1998-1999.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!