Grupa Yes nie nagrała nic od 2001 roku, ale jej muzycy nie próżnują. Szczególnie Steve Howe. Już czwarty raz serwuje swoim fanom porcję wyjątkowej muzyki. Tyle, że chyba tylko fanom. „Homebrew 4” jest pozycją chyba jeszcze bardziej hermetyczną i skierowaną do jeszcze węższego grona odbiorców niż pierwsze trzy części tej kolekcji.
Ale po kolei. Niechaj zacznę od okładki: jest ładniejsza niż ta z trzeciej części, ale jednocześnie wygląda identycznie. Tym razem mamy żółty napis „Steve Howe”, a pod nim „Homebrew 4”. To wszystko na fioletowym tle. Całość zaprojektowana przez Rogera Deana. W środku dwudziestostronicowej książeczki jak zwykle znajdziemy komentarze Steve'a do poszczególnych utworów, teksty i zdjęcia, w większości również jego autorstwa.
A na płycie? Tym razem mamy 19 utworów, będących przekrojem przez niemal całą karierę gitarzysty Yes: od „Beginnings” po „Phoenix” grupy Asia. Tym razem jednak mamy również premierowe utwory, czyli sytuację, której nie było na poprzednich trzech częściach „Homebrew”. A są to: śpiewana wersja „Georgia's Theme”, „Lily's In The Field” oraz „Really Know”. Cały album utrzymany jest w stylu, który prezentują również pierwsze trzy części, ale jak już wspomniałem jest jeszcze bardziej hermetyczny. Steve Howe prezentuje nam znaczną część ze swoich kolekcji gitar, a do tego również gra na innych instrumentach, jak chociażby na minimoogu w otwierającym album utworze „Beginnings (Themes)” czy na basie w „Mainland”. Jedynym „gościem”, który pojawia się na „Homebrew 4” jest Geoff Downes w „Have You Forgotten Love?”. Tak jak i na poprzednich częściach kolekcji, tak i teraz Steve Howe również śpiewa, co niekoniecznie jest jego powołaniem, ale trzeba przyznać, że czasem brzmi to nawet ładnie. Trudno wyróżnić jakikolwiek utwór, bo tak naprawdę wszystkie są w pewien sposób unikalne i niemal wszystkie są wczesnymi wersjami utworów, które później ujrzały światło dzienne jako kompozycje zespołów, w których występował Steve Howe. Moje ulubione to chyba „Mainland”, „Distant Seas”, „Wayward Course II”, „High Flyer”, „Sensitive Chaos” oraz „Have You Forgotten Love?”.
W podsumowaniu muszę napisać, że tak jak zazwyczaj w swoich recenzjach jestem całkowicie subiektywny, tak przy tej staram się zachować nieco obiektywizmu. „Homebrew 4” nie jest płytą dla każdego, ba, powiem więcej, nie jest nawet płytą dla każdego fana Yes! „Homebrew 4” to płyta tylko i wyłącznie dla fanów Steve'a Howe'a i to tych już wyrobionych w słuchaniu jego muzyki. Na początek zdecydowanie bardziej polecam „The Steve Howe Album” albo przynajmniej „Homebrew 1”. Niech czwarta część kolekcji poczeka na swoją kolej.
A na samo zakończenie zdradzę informację, na którą wielu czeka. Ze źródeł zbliżonych do managementu zespołu wiem, że prace nad nową płytą grupy Yes są już mocno zaawansowane i album ten powinien być miłym prezentem gwiazdkowym. Jest to oczywiście informacja bardzo nieoficjalna.