Acute Mind - Acute Mind

Artur Chachlowski

ImageAcute Mind ma za sobą kwietniową ogólnopolską trasę koncertową, podczas której występowała z zespołem Quidam. Wspólne koncerty z największą gwiazdą polskiego art rocka z pewnością nobilitują tę lubelską formację i na pewno zwróciły uwagę szerszego grona publiczności na wydany 22 marca jej debiutancki krążek.

Co mogę powiedzieć po jego wysłuchaniu? To, że Acute Mind wpisuje się tym albumem w coraz liczniejsze grono polskich prog metalowych wykonawców, którego awangardę stanowi oczywiście niedościgniony Riverside, a w skład którego wchodzi sporo naprawdę uzdolnionej młodzieży. Produkcje grupy Acute Mind postawiłbym na równi z opisywanymi niedawno na naszych łamach płytowymi debiutami grup Sinus oraz Crystal Lake. No, może przy debiutanckim krążku Acute Mind postawiłbym dodatkowy plusik, gdyż oprócz ładnej szaty graficznej i doskonałej produkcji (oba te elementy od niedawna stały się już standardem, dodajmy: wysokim standardem, pozytywnie wyróżniającym płytowe wydawnictwa znad Wisły na tle niejednych albumów wydawanych na Zachodzie) płyta ma w sobie to „coś”, dzięki czemu słucha się jej od A do Z z niekłamaną przyjemnością.

To „coś” to przede wszystkim umiar. W tej z założenia „rozpasanej” stylistyce, jaką niewątpliwie jest progresywny metal, Acute Mind zachowuje się nad wyraz rozumnie i inteligentnie. Zespół gra z głową. Z wyczuciem. Z umiarem. Płyta trwa zaledwie 41 minut, co przy 8 wypełniających ją utworach jest wynikiem, który zachęca do częstego powracania do tego albumu. Zespół zrezygnował też z umieszczenia na swoim krążku „obowiązkowych”, a często niepotrzebnych, instrumentalnych popisów. Nie ma więc tu ani jednej rozciągniętej ponad ramy wytrzymałości suity, która w przypadku innych wydawnictw (Sinus?) „zabija” wręcz dramaturgię i płynność całego wydawnictwa.

Najdłuższym nagraniem na płycie jest utwór pt. „Faces”. Trwa on 6 i pół minuty. Wyróżnia się na tle innych nie tylko długością (dorównuje mu pod tym względem jedynie pełen smakowitych kontrastów stylistycznych „Garden”), ale swoją drapieżnością i zadziornością wykonania, a także tym, że jest to jedyne w tym zestawie nagranie instrumentalne.

Płytę otwiera żywiołowy utwór „Grief And Pain” z wykrzyczanym, przetworzonym elektronicznie wokalem, zgrabnymi zwrotkami oraz wpadającym w ucho refrenem, który sprawia, że po kilkakrotnym przesłuchaniu tej płyty jakoś nie mogę się od niego odczepić, ba, wydaje mi się wręcz, że stał się on moim ulubionym fragmentem całego wydawnictwa. Warto zaznaczyć, że zapadające w pamięć melodie są mocną stroną muzyki grupy Acute Mind. Tworzący ją muzycy potrafią doskonale zachować proporcje pomiędzy ostrzejszymi, rozpędzonymi fragmentami, a momentami pełnymi refleksji i zadumy. Mam wrażenie, że świadomie „zmiękczają” metalową stylistykę, nie bojąc się romansów z AOR („Garden”), balladą („Bonds Of Fear”), melodyjną piosenkowością („Misery”) i klasycznym art rockiem („Prophecy”). I robią to bardzo udanie. Świadczy o tym powodzenie, jakim się cieszy balladowy utwór „Misery” na trójkowej Liście Przebojów.

Kim są ludzie, którzy nagrali ten naprawdę niezły album? Jest ich sześcioro. Zacznę od jedynej w tym gronie damy: na klawiszach gra Dorota Turkiewicz. Należą jej się duże brawa. Nie tylko za przełamanie pewnych konwencji (keybordzistka w prog metalowej kapeli? To rzecz niebywała!), ale za świetne klimaty, które buduje w każdym kolejnym utworze. Za mikrofonem stoi obdarzony lekko „przymglonym” głosem Marek Majewski. Jego wokal pozbawiony jest obcego akcentu i nie dość, że śpiewa bezbłędnie, to robi to jak rodowity Angol. Barwa jego głosu przypomina mi Burke’a Shelleya z grupy Budgie, a także Marka Coltona z Credo. Na gitarach grają Arkadiusz Piskorek i Paweł Ciuraj (oraz w jednym utworze, „Faces”, gościnnie Sławek Gładyszewski), na basie – Wojciech Rowicki, a na perkusji Dariusz Hanaj. Większość z nich wywodzi się z grup Rising i Mr. Hyde, a początki ich współpracy pod szyldem Acute Mind (choć nie wszystkich wyżej wymienionych) sięgają 2006 roku. Nie będę rozwodził się nad zawiłościami związanymi z wykrystalizowaniem się obecnego składu (w tym celu odsyłam na stronę internetową zespołu www.acutemind.pl, na której – wciąż jeszcze nieprzekonanym – mogę polecić do odsłuchania próbki muzyki zespołu), dość powiedzieć, że udało im się stworzyć doskonale rozumiejący się sekstet, który swoją debiutancką płytą udanie zaznaczył swoją obecność na mapie polskiego progresywnego metalu.

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok