Circle Of Bards - Tales

Artur Chachlowski

ImageCircle Of Bards to autorski projekt wokalisty i kompozytora Mariusza Migałki. W zamierzeniu autora od samego początku miało to być jedynie poboczne przedsięwzięcie, skupiające się głównie na nagraniu akustycznego albumu, na który składałyby się krótkie utwory zbierane przez Mariusza przez kilka lat i mające charakter celtyckich ballad inspirowanych światem baśni i fantastyki.

I w istocie rzeczy tak w muzyce Circle Of Bards jest. Na wydanej przed kilkoma dniami płycie „Tales” znajdujemy aż jedenaście tematów, które trwają łącznie niewiele ponad… 30 minut. Trzeba przyznać, że w dobie „kompaktowego” rozpasania, gdzie na niejednym krążku znajdują się kompozycje, które pojedynczo trwają dłużej niż cała nagrana przez Circle Of Bards płyta, taki rozmiar może sprawić, że poczujemy, iż mamy do czynienia ze skromnym, niewielkim wydawnictwem, mającym charakter raczej minialbumu, niż pełnowymiarowej płyty długogrającej. Wydawnictwem, jakich dzisiaj nie ukazuje się zbyt wiele.

Bo istotnie, na płycie „Tales” jesteśmy w zupełnie innym muzycznym świecie. Dzięki muzyce Migałki, którego okazjonalnie wspomagają Mariusz Ostański na basie, Sylwester Laskowski na gitarze oraz Anna Bielecka na flecie, przenosimy się w krainę smoków, rycerzy, bardów, królów, tęczowych mostów i mnóstwa innych baśniowych atrybutów, dzięki którym Circle Of Bards w swoich półakustycznych utworach, które często ocierają się o miniaturki (jak na przykład odpowiednio otwierające i zamykające ten cykl utwory „Welcome” i „Farewell”), kreuje świat będący idealnym tłem dla tego rodzaju muzyki. Delikatnej, zwiewnej, akustycznej, przywołującej na myśl produkcje grup Clannad i Jethro Tull.

Jak sięgam pamięcią, to chyba nie spotkałem się na polskim rynku muzycznym z podobnie brzmiącą płytą. Muszę przyznać, że jestem pod jej sporym wrażeniem. Ilekroć słucham tego krążka, zawsze przed oczyma stają mi obrazy średniowiecznych zamków, a właściwie ich kamiennych komnat rozjaśnionych płomieniami pochodni i świec. Komnat, w których zgromadzeni przy ogniu bardowie śpiewają pieśni dla swoich wybranek serca.

Mariusz Migałka, to jeden z takich XXI-wiecznych bardów. Dedykuje on te pieśni swojej żonie, a dzięki jego płycie możemy przy pomocy swojej wyobraźni przenieść się do innego świata i posłuchać muzyki niby współczesnej, ale jakby ze starej epoki. Muzyki, która ucieszy nie tylko miłośników celtyckich ballad i średniowiecznych pieśni rycerskich.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!