Egg - Egg

Michał Mierzwiński

Image

1. Bulb (0:09)
2. While Growing my Hair (3:53)
3. I will be Absorbed (5:10)
4. Fugue in D Minor (2:46)
5. They laughed when I sat down at the Piano... (1:17)
6. The song of McGuillicudie the Pusillanimous (or don't worry James, your socks are hanging in the coal cellar with Thomas) (5:07)
8. Symphony No 2 (22:26)
a) Movement 1 (5:47)
b) Movement 2 (6:20)
c) Blane (5:28)
d) Movement 4 (4:51)

Pamiętamy projekt Arzachel? Projekt na jeden dzień, na jedną płytę. Członkowie tego zespołu (bez gitarzysty Steve’a Hillage) stworzyli trio o nazwie Egg. W 1970 roku ta brytyjska grupa wydała debiutancką płytę pt. „Egg”. Płytę, na której usłyszałem coś, co ani wcześniej, ani później nie było mi dane słyszeć. Pisząc „rock progresywny”, „jazz”, „awangarda”, „psychodelia”, „muzyka poważna” nie trafiamy w sedno. Muzyka Egg to gatunek muzyki sam w sobie. Jeżeli musiałbym (a przecież nie muszę) wskazać najbardziej oryginalną grupę muzyki około progresywnej, to pewnie wskazałbym właśnie Egg.

Gdy wybierałem sygnał do mojej autorskiej audycji na www.radiofabryka.pl „Nieznanykanonrocka” po namyśle wybrałem kawałek Bacha w wykonaniu tego tria (na płycie nr 4). I od kilku lat ten kawałek  cieszy na antenie stacji, mam nadzieję, nie tylko moje ucho. Co sprawia, że ta muzyka jest tak oryginalna i ciężko ją do muzyki innych grup porównać? Co sprawia, że z tego powodu ciężko cokolwiek o niej napisać? Między innymi to (chociaż przecież pamiętamy o  ELP), że głównym instrumentem na płycie są wszechobecne i dominujące organy. Mocne, dostojne, porywające, głośne... Grał na nich chyba najlepszy klawiszowiec tamtych pięknych czasów Dave Stewart (to nie ten od Eurythmics). Gdy on gra, to nawet nie brakuje nam nieobecnej na płycie, a tak ukochanej przez fanów rocka, gitary. Dodajmy bas, dodajmy perkusję. Pojawia się ładny, melodyjny, rzadko pojawiający się męski wokal. Zmienne  i skomplikowane tempa utworów. Lekkość i płynność.

Słuchałem tego albumu już ponad sto razy i naprawdę zawsze coś nowego odkrywam. To płyta dla fanów rocka, ale też fani jazzu (jeżeli nie są ortodoksami, a ludźmi otwartymi na inne, pokrewne gatunki)  znajdą tam dużo miłych dźwięków dla siebie. Czyż cała druga strona płyty – ponad 20minutowa „Symphony No 2” - to nie doskonała jazzowo-rockowa symfonia niezwykłych, pięknych brzmień, jakich w historii muzyki było tak niewiele? Podobno słychać tu Strawińskiego i Griega...

Grupa Egg zanim się ostatecznie rozpadła nagrała jeszcze dwie płyty. Bardzo dobre, ale już nie tak wyjątkowe jak debiut. Wybitnych grup progresywnych przełomu lat 60./70. XX wieku były dziesiątki. Grupa Egg była jedna. Ciężko o tej muzyce pisać. Ale jakże przyjemnie jej słuchać…

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!